Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koledzy kopią dołki pod "kretem" z policji

Marcin Banasik
Policjant Marcin Ż. doprowadzany do sądu z aresztu
Policjant Marcin Ż. doprowadzany do sądu z aresztu Artur Drożdżak
Sąd. Ruszył proces dwóch mężczyzn związanych z sierżantem Marcinem Ż. Z jednym z nich policjant miał pobić klienta "Rotundy", drugiemu przekazywał informacje o pseudokibicach

- Marcin Ż. zrzuca na mnie winę, że wyciągałem od niego informacje. Były rozmowy, ale nic nie wyciągałem, sam mówił - zeznawał wczoraj przed krakowskim sądem Piotr B., ps. Stevens. To jeden z dwóch oskarżonych w sprawie sierżanta Marcina Ż., "kreta", czyli informatora pseudokibiców w krakowskiej policji.

Sprawa Piotra B. i Dominika K. została wyłączona do odrębnego postępowania, ponieważ w przeciwieństwie do Marcina Ż. nie przyznali się do winy.

Piotr B. oskarżony jest o nakłanianie Ż. do przekazywania mu informacji z policyjnych baz na temat liderów chuliganów spod znaku Wisły. M.in. tego, że z kradzieżą maczet z jednego z marketów ma związek lider pseudokibiców Białej Gwiazdy Paweł M., ps. Misiek.

Natomiast Dominik K. jest oskarżony m.in. o dokonanie rozboju w klubie "Rotunda".

Rozmowy i bijatyka
"Stevens" miał wysoką pozycję w środowisku kiboli Cracovii. Wczoraj przekonywał sąd, że już nie jest kibicem, woli inaczej spędzać wolny czas. Zapewniał również, że z policjantem Ż. "znał się tylko na cześć".

Z ustaleń śledczych wynika jednak, że byli dobrymi znajomymi. "Stevens" miał pojawić się na weselu funkcjonariusza i wciągnął go do środowiska ochroniarzy. Marcin Ż. dorabiał na bramce w krakowskiej "Rotundzie", a jako policjant nie mógł tego robić.

Piotr B. zeznawał, że to Ż. do niego dzwonił i opowiadał mu o tym, co dzieje się w policji. - Nawet moja żona zwróciła uwagę na to, że Marcin mówi mi takie rzeczy - twierdzi "Stevens". Sierżant zeznał jednak, że był namawiany przez kolegę do ujawniania policyjnych tajemnic.

Podczas śledztwa wyszło na jaw również, że Marcin Ż. z innym ochroniarzem z "Rotundy", 37-letnim Dominikiem K., 10 października 2013 r. dokonał rozboju na Kamilu C., który przyszedł do klubu na koncert.

Pobili mężczyznę i zabrali mu telefon, dokumenty oraz 669 zł w gotówce. Komórkę znaleziono potem w mieszkaniu policjanta. Ż. przyznał się do rozboju. Dominik K. twierdzi jednak, że z jego strony była to tylko interwencja - jako pracownika ochrony, ponieważ Kamil C. był pijany i niszczył ogrodzenie w ogródku klubu.

K. miał zwrócić uwagę poszkodowanemu, a broniąc się przed atakiem, uderzyć go w twarz, co poskutkowało złamaniem nosa. Później miał zawołać Marcina Ż, który przeszukał kieszenie poszkodowanego.

Pobity zeznał wczoraj, że wypił na imprezie 6-8 piw, ale nie był agresywny i nie niszczył ogrodzenia. - Uderzenie sprawiło, że straciłem przytomność na jakiś czas - zeznawał 29-latek.

Chce dla siebie kary
Marcin Ż. w maju 2014 r. trafił do aresztu i wyszedł z niego po 4 miesiącach, za 3 tys. zł kaucji. Wcześniej przyznał się do winy i opowiedział o szczegółach współpracy z kibolem i o napadzie. Został zawieszony w obowiązkach służbowych.

- Trwa procedura dyscyplinarnego wyrzucenia go ze służby - mówi podinsp. Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji.
Marcin Ż. chce się dobrowolnie poddać karze - 3 lata więzienia w zawieszeniu na 6 lat. Ma też do zapłacenia grzywnę - 5,4 tys. zł. Sąd zbierze się w tej sprawie w poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski