Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koleje losu

Redakcja
Z Ukrainy do USA i na podium Słuchając hymnu amerykańskiego w Aquatic Centre, Lenny Krayzelburg myślał o kolejach losu, które zawiodły go na najwyższy stopień olimpijskiego podium, za zwycięstwo w wyścigu na 200 m stylem dowolnym.

Koleje losu

Koleje losu

Z Ukrainy do USA i na podium

 Słuchając hymnu amerykańskiego w Aquatic Centre, Lenny Krayzelburg myślał o kolejach losu, które zawiodły go na najwyższy stopień olimpijskiego podium, za zwycięstwo w wyścigu na 200 m stylem dowolnym.
 Gdy grano fragment melodii Star Spangled Banner, pogromca ulubieńca Australii, Iana Thorpe'a, nie zastanawiał się, komu ma zawdzięczać ten sukces. Czy solidnej szkole sportowej dawnego ZSRR, czy USA - krajowi nieograniczonych możliwości, czy wreszcie swoim żydowskim rodzicom, którym starczyło odwagi, by opuścić Ukrainę.
  "Gdy stałem na podium, przebiegłem w myślach niemal całą moją przeszłość" - powiedział pływak. Gdy jego rodzina wyemigrowała do USA, nikt z nich nie mówił słowa po angielsku. Jego ojciec, Oleg dziewięć miesięcy poszukiwał pracy, zanim zatrudniono go w szpitalu jako kucharza. Matka, Jelena także tam znalazła zatrudnienie. Syn odpłacił im za lata poświęceń, a dzięki firmie Speedo rodzice mogli widzieć triumf syna.
 Jednak nawet w szczytowym momencie chwały sportowej, Krayzelburg nie mógł zignorować przeszłości. "W tym, jaki jestem dziś, jako człowiek i sportowiec, ma udział system komunistyczny. To pozostaje do końca życia - etyczna wartość pracy treningowej i poświęceń. Tego nauczyłem się w ZSRR, gdy miałem osiem, dziewięć lat" - przyznał amerykański pływak.
 Wtedy pływał pięć godzin dziennie, biegał i dźwigał ciężary. Dostał stypendium i miał przed sobą jeden cel - intensywny trening pływacki. Do dziś postępuje według zasady, która brzmi. "Ciało czyni to, co wybiera umysł". Oznaczało to wtedy i teraz podporządkowanie żelaznej dyscyplinie.
 Gdy miał 13 lat, jego rodzice wyemigrowali do Kalifornii i musiał zaczynać od nowa, już nie w tak luksusowych warunkach. Na treningi, do Santa Monca Swimming Club, jeździł 45 minut autobusem. Po szkole pracował dorywczo. Był bliski rezygnacji z pływania.
  "Przeniesienie się do innego kraju to trudna sprawa. Trzeba mieć charakter, by zrobić coś takiego" - powiedział, z podziwem dla swych rodziców. Pytany przez dziennikarzy, czy radziłby innym wyjazd do USA, odrzekł. "Ameryka daje wielkie możliwości. Wszystko jest tu możliwe, a ja jestem tego najlepszym przykładem. Ale dla osiągnięcia największych celów trzeba być przygotowanym do największych poświęceń".

(PAP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski