Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejka do małego ekranu

Redakcja
Paweł (13 lat) radził sobie podczas lokalnych konkursów, teraz próbuje wskoczyć na ekran FOT. ŁUKASZ GRZYMALSKI
Paweł (13 lat) radził sobie podczas lokalnych konkursów, teraz próbuje wskoczyć na ekran FOT. ŁUKASZ GRZYMALSKI
REPORTAŻ. Przeszkodą na drodze do kariery muzycznej może być nieznajomość kolejowego rozkładu jazdy. 13-letni Paweł Gabor z Bielska-Białej miał do Krakowa dotrzeć pociągiem. Jednak na dworcu okazało się, że skład w niedzielę nie jest podstawiany.

Paweł (13 lat) radził sobie podczas lokalnych konkursów, teraz próbuje wskoczyć na ekran FOT. ŁUKASZ GRZYMALSKI

Telewizje serwują widzom programy typu "talent show", w których lokalni zdolni prezentują swe umiejętności. Uczniowie, studenci, aptekarze i nauczyciele stają przed drzwiami sławy.

- Pobiegliśmy do autobusu miejskiego, żeby szybo dotrzeć na przystanek międzymiastowych autokarów - opowiada Jadwiga, mama Pawła.

Nastoletni solista dotarł w końcu na casting, który w Nowohuckim Centrum Kultury zorganizowali twórcy programu "Tylko muzyka. Must be the music". Chłopak zaśpiewał. Jest dobrej myśli. Liczy na to, że na początku lipca znajdzie się na liście dopuszczonych do dalszej rywalizacji. Uczeń VI klasy bielskiej podstawówki nr 10 radził sobie w konkursach szkolnych i kościelnych. Po raz pierwszy spróbował sił przed komisją, która ma w rękach klucze do telewizji.

Muzycy z metalowej grupy Angel's Sorrow już przed paroma miesiącami próbowali uwieść jurorów "Tylko muzyka. Must be the music". Nie wyszło. Spróbowali znów.

A nie jakieś "mordodarcie"

Myśli o karierze biją się z niechęcią do muzyki na sprzedaż. Basista i wokalista Damian "Bzyk" Muszyński z Angel's Sorrow niespecjalnie chciał brać udział w telewizyjnym widowisku. Młody nos czuje, że media zalatują smrodkiem artystycznej komercji - kulturalnego plastiku dla mas. "Bzyk" uważa się za kogoś z undergroundu, z kontrkultury, z przeciwnego do TV bieguna. Jednak przyjechał na casting. - Ja nie byłem zachwycony tym pomysłem, ale nie decyduję sam. Zespół to kolektyw. Przeważyła opinia tych, którzy chcą pokazać naszą twórczość szerszej publiczności - mówi muzyk z okolic Krosna.

W Angel's Sorrow są dwie osoby śpiewające. Drugą jest Olga Agafonova, która występuje pod pseudonimem Ola Karry. Agafonova "Karry" pochodzi z Białorusi. Nie brakuje tam, jak twierdzi wokalistka, świetnych muzyków. Brakuje, w jej opinii, możliwości rozwoju. - Jaki prezydent, taka muzyka - streszcza Olga.

Agafonova odpowiada w zespole za "wokal operowy". Muzycy z zespołu Angel's Sorrow chcą przekonać szeroką publiczność, że metal to kawał sztuki. - A nie jakieś "mordodarcie" - rzuca jeden z chłopaków.

Białorusinka przekonuje, że grupa prezentuje emocjonalną muzykę. Twórczość zespołu określa słowami "poruszająca", "od serca". Jej kolega dodaje: - I od wątroby!

W dniu castingu wątroby mają wolne. Zero rockowego pijaństwa. Tylko "Ola Karry" korzysta ze środka wspomagającego. Wstrzykuje sobie w usta lek przeciw wysychaniu gardła.

Chińszczyzna dla ucha

Angel's Sorrow to projekt, w którym niełatwą sprawą jest logistyka. Instrumentaliści są z okolic Krosna, a operowa Agafonova mieszka w Warszawie. Próby w pełnym składzie odbywają się raz na 2-3 tygodnie.

Łodzianka Kamila Wójcicka, która w zespole "Er-Who?" gra na chińskim instrumencie erhu, boryka się z inną trudnością - barierą językową. Szuka w internecie oryginalnych azjatyckich kompozycji, a to wymaga przedzierania się przez gąszcz skomplikowanych znaków chińskiego pisma. - Jak je wpisywać z klawiatury? - zastanawia się.

W muzycznych kontaktach międzykulturowych przeszkadza nie tylko bariera językowa. Utrudnieniem są też granice polityczno-gospodarcze. Na granicy jest strażnica, a w niej siedzi celnik. Smyczkowego instrumentu erhu może nie przepuścić. Do wydawania dźwięków służy m.in. skóra pytona, a międzynarodowy obrót takim materiałem podlega ograniczeniom. - Na tę skórę trzeba było mieć zezwolenie - opowiada łodzianka.
Wójcickiej towarzyszy czterech innych muzyków, którzy grają na zachodnich instrumentach. W "Er-Who?" się nie śpiewa. Tomasz Maciaszczyk przedstawia się jako klawiszowiec i "band lider". Jest byłym pracownikiem agencji public relations (obecnie uczy w szkole gry na trąbce). W krótkich marketingowych słowach Maciaszczyk streszcza misję, według której działa projekt "Er-Who?". Celem jest przyprawianie "chińszczyzny" europejskimi dźwiękami, a potem podbój zachodniego rynku muzyki rozrywkowej.

Jak mysz pod obcasem

Muzycy z "Er-Who?" już w przeszłości próbowali wykorzystać tę drogę do popularności, jaką są programy "talent show". Jurorzy z "Mam talent" byli jednak sceptyczni. - A może na swój sposób nas pochwalili, gdy powiedzieli, że to nie jest program dla nas? Tam może trzeba umieć wypuszczać bańki mydlane nosem - opowiada Maciaszczyk.

Bartłomiej Kawka z Limanowej potrafi wypuścić z gardła coś zaskakującego. Nie tylko naśladuje rozmaite instrumenty muzyczne. - Może być nawet zdechła mysz - mówi.

Martwe gryzonie, jak podpowiada rozsądek, dźwięków nie wydają. Mysz Kawki jest raczej zdychająca. Z ust młodego człowieka wydobywa się urwany pisk, jaki mógłby towarzyszyć agonii ogoniastego szkodnika.

Ustne popiskiwania i szmery, naśladowane odgłosy natury i kultury tworzą utwory muzyczne w ramach nurtu beatbox. - Należącego do kultury hip-hop - objaśnia Kawka.

Młody zdolny z Limanowej podkreśla, że nie jest przedstawicielem bezkompromisowej wiary w hip-hop uliczny i subkulturowy. Telewizja, siedlisko komercji, nie wywołuje w Kawce odruchu wstrętu. - Mogę działać na ludzie, mogę za kasę - stwierdza chłopak w czapce z daszkiem.

ŁUKASZ GRZYMALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski