Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna wygrana Fedora

Wacław Krupiński
Kazimierz Kutz ma rację: tę autoopowieść Jerzego Fedorowicza "czyta się z przyjemnością, bo jest bezwstydna i opowiedziana bez pychy tak typowej dla egotyków z kręgów artystycznych".

Dominuje emocjonalny, szczery ton, którym dojrzały mężczyzna z dezynwolturą zwierza się ze zwycięstw (jak opanowanie walczących z sobą skinów i punków oraz wystawienie z nimi w Teatrze Ludowym "Romea i Julii", czym jako nowy dyrektor nowohuckiej sceny zyskał sławę nie tylko w kraju).

Ale i nie skrywa porażek, z tą najbardziej dokuczliwą - poczuciem niespełnienia, zrodzonego z tkwienia wciąż, nic to że eksponowanie i efektownie, ale jednak w drugim planie. Tak obecnie w polityce, jak i wcześniej na scenie. Teraz, po latach, stara się nazwać powody, które sprawiły, że nie zrobił aktorskiej kariery, jak przyjaciele Trela czy Stuhr; cóż, jemu, Fedorowi, inna rola była pisana.

"Taki jestem" - zdaje się mówić Jerzy Fedorowicz, poważny poseł i brat łata, równie łatwo opowiadający o zwycięstwach na korcie, jak i o seksie z żoną, niesilący się na intelektualistę, ale potrafiący i chcący być blisko ludzi, czego nieraz jako społecznik dał dowody, choćby pracując z młodzieżą uzależnioną od narkotyków czy niepełnosprawnymi. Także jako kibic (Wisły) zaangażowany w likwidację stadionowego bandytyzmu.

Osobliwie się czyta taki dialog z kimś, kogo się zna, o kim się niemało wie (czego i te łamy potwierdzeniem), a kto teraz odsłonił się w wywiadzie rzece "Lodołamacz Fedor". Znający Fedora będą, czytając, wręcz go słyszeć, tak autentycznie i spontanicznie opowiada. O ukochanej wspaniałej mamie i Eli, którą wielbi już pół wieku, bez której życia nie widzi, ale głównie o sobie, jak ktoś, kto "swoje ego obnosi od świtu po zaśnięcie" (to znów Kutz).

Szedł do teatru jak zwycięzca, zetknął się z wielkimi - Swinarski, Jarocki, Wajda, ale to koledzy dostawali najważniejsze role; zagrał u Kieślowskiego, ale nie został jego aktorem. Zostawił zatem Stary Teatr dla Ludowego, by zacząć w nim dramoterapię - przecież także w odniesieniu do siebie. Widząc, że ludzie akceptują jego działania jako dyrektora, dostał znowu wiatr w żagle. A świetnym organizatorem był już jako student - przebojowy, silny, trochę cwaniak, uśmiechnięty i otwarty na ludzi, nadawał się do rządzenia. Był zaradny.

By zarobić na dom, występował w szkołach, prezentując to monodram o Wyspiańskim, to zakazane wówczas (stan wojenny) strofy Kazimierza Wierzyńskiego. Jeździł na handel do Jugosławii, był wychowawcą na kolonii i kaowcem na statku. Żadnej pracy się nie bał; przed powrotem na studia, gdy go z PWST wyrzucili, woził nysą "lisie gówno". I był ambitny, co pokazał i jako tenisista; nie chciał być w tyle, zawziął się, by dojść do czołówki. Tak wśród aktorów, jak i parlamentarzystów. Choć w tej roli mógł się czuć zwycięzcą.

Parę lat temu stoczył walkę jeszcze bardziej morderczą; Ela poważnie zachorowała, świat mu się załamał. Bezsenność, depresja. Wycofać się z ław poselskich? Odejść z serialu o niemal szyderczym tytule "Przepis na życie", skoro właśnie życie straciło smak...? W końcu trafił do szpitala... Wyszedł z niego i z choroby, bo nie z takich tarapatów już nieraz się gramolił. I najważniejsze - Ela wygrała swą walkę. Mogli znów cieszyć się sobą, dziećmi, wnukami.

"Bezbronna szczerość jest jego najprzedniejszym walorem" - pisze o rozmówcy Jarka Szubrychta (też krakowianina) Kutz. I dodaje, że "Fedor jest taki, jaki wyłania się ze swojej opowieści". Opowieści wartko się toczącej, niepozbawionej pikanterii (bo Fedor potrafi chlapnąć; to o grzeszkach swoich, to, po nazwisku, kolegi, z którym pił przez dwa dni), ale przede wszystkim dopełniającej obraz dwóch krakowskich teatrów - Starego i Ludowego (z polityką w tle).
Powiem tak: ta książka to kolejna wygrana Fedora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski