Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny atak truciciela psów. Właściciele jednoczą siły

Anna Agaciak
8 listopada w Krakowie odbył się marsz przeciw trucicielowi
8 listopada w Krakowie odbył się marsz przeciw trucicielowi FOT. AGNIESZKA SERACZYN
Kontrowersje. Na Białym Prądniku znów doszło do zatrucia psa podczas spaceru. Nie udało się go uratować. Właściciele czworonogów chcą tworzyć straż obywatelską na osiedlu.

Na Prądniku Białym, Czerwonym i w Krowodrzy nie ustają ataki trucicieli psów. Właściciele czworonogów informują o tym na Facebooku (m.in. Psie spacery Kraków).

Właśnie jedna z kobiet (nazwisko do wiadomości redakcji), właścicielka 9-letniego spaniela, zamieściła wiadomość, że nie udało się jej uratować psa po spacerze na ul. Kuźnicy Kołłątajowskiej. Stężenie trucizny było zbyt duże.

– Często puszczałam ją bez smyczy –­ przyznaje pani Magdalena. – Podejrzewam, że stało się to w parku, który został stworzony jakieś dwa lata temu, naprzeciwko bloku numer 4. Tam rzucałam jej piłkę i zdarzyło się, że nie wracala dłuższą chwilę. Niełatwo dostrzec, że pies coś zje, to jest dosłownie sekunda.

Na Facebooku pojawiła się też informacja, że dwie kobiety zauważyły przy jednym z bloków na ul. Strzeleckiej mężczyznę rozrzucającego kiełbasę nafaszerowaną granulkami, prawdopodobnie „kreta”. Kobietom nie udało się go jednak złapać. Ta informacja wywołała na Face­booku prawdziwą burzę. Właściciele psów mają już dość zagrożenia. Domagają się stanowczej reakcji policji i władz miasta.

– Otrzymaliśmy sygnał o tym rzekomym zdarzeniu – przyznał Michał Kondzior z biura prasowego małopolskiej policji. – Niestety nikt nie złosił nam tego faktu na komisariat. Nie przyniósł dowodów. Mimo to, pojechaliśmy na miejsce, ale nic nie znaleźliśmy. Według nas to już jakaś fobia w Krakowie.

Z takim stanowiskiem nie zgadzają się właściciele, zwłaszcza ci, którzy stracili zwierzęta. – Po śmierci psa w parku Krakowskim policja nie zareagowała, pomimo zgłoszenia. Nie czujemy żadnego wsparcia – komentują na Facebooku i dodają, że składanie przez trzy godziny zeznań do protokołu, który i tak trafi do szuflady, mija się z celem.

Szymon Bałek, organizator listopadowego marszu przeciw trucicielowi psów w Krakowie stwierdza, że takie stanowisko wśród właścicieli jest dość powszechne, ale trzeba je zmienić. – Chcę poprosić o pomoc lekarzy weterynarii, aby przyjmując zatrute po spacerach zwierzęta przekonywali ludzi do powiadamiania policji i dostarczania dowodów. Musimy w końcu złapać truciciela zagrażającego naszym zwierzętom.

Bałek przypomina, że o reakcję w imieniu przerażonych właścicieli psów prosił w petycji, także prezydenta. Do dziś jednak nie otrzymał odpowiedzi.

– 8 listopada na pierwszym marszu protestacyjnym pojawiło się ponad 50 osób, niektórzy ze swymi pupilami – dodaje Szymon Bałek. – 13 grudnia nasz marsz chcemy powtórzyć.

Właściciele psów, zwłaszcza z dzielnic, w których doszło do zatruć, zaczynają jednoczyć siły. Pojawiają się pierwsze propozycje, aby na osiedlach organizować straż obywatelską, która będzie zwracać uwagę na dziwnie zachowujące się osoby.

Chcą też z kobietami, które widziały mężczyznę podrzucającego zatrutą kiełbasę, zrobić jego portret pamięciowy. – Powinnyśmy poznać jego wzrost, kolor włosów, czy miał lub nie czapkę, jaki kolor i rodzaj kurtki, płaszcza. To bardzo ważne – apelują.

Pojawiły się też głosy, aby przejrzeć okoliczne monitoringi, na których być może został nagrany sprawca. Do akcji włączyło się krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami oraz krakowskie rozgłośnie radiowe. O zgłaszanie zatruć i podejrzanych obserwacji apeluje też Magda Hejda, autorka programu Kundel Bury i Kocury.

Działacze apelują też, aby bezwzględnie nie wyprowadzać psów bez kagańca i smyczy. Najlepiej, aby korzystać z ogrodzonych wybiegów dla psów, które na razie są najbezpieczniejszymi miejscami na spacery.

Okazuje się, że problem z zatruciami psów jest nie tylko w Krakowie. Ostatnio podobne informacje docierają także z Oświęcimia. Tam w Lecznicy Błonie ratowano ostatnio 15 psów. Wszystkie trafiły po zatruciu preparatami na ślimaki. Objawy były podobne. Psy po zjedzeniu „smakołyku” znalezionego podczas spaceru, zaczynały wymiotować i dostawały konwulsji. Potem zaczynały się biegunki, zwierzaki traciły równowagę. Jeśli nie otrzymały natychmiastowej pomocy, umierały w wielkich cierpieniach.

Okazuje się, że niebieskie lub zielone granulki wabią nie tylko ślimaki, ale także psy i koty, które chętnie je zlizują.

Nie można wykluczyć, że ktoś używa takich środków z premedytacją, aby pozbyć się psów.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski