Czytaj także: Część lekarstw zniknie ze sklepowych półek i kiosków >>
Na pierwszy rzut oka argumentacja wydaje się spójna. Ponieważ zdarza się, że leki są przechowywane w niewłaściwych warunkach, na słońcu albo w wysokiej temperaturze, należy ich sprzedaż ograniczyć. Dla naszego dobra. Tym bardziej, że problem jest realny, a ostatnie badania nie pozostawiają wątpliwości. Po leki bez recepty sięga nawet dziewięciu na dziesięciu Polaków. Mówiąc wprost - jesteśmy od nich niemal uzależnieni, a to zła informacja.
Na nowych rozwiązaniach najbardziej skorzystaliby farmaceuci, a wyrastające co rusz kolejne apteki pokazują, że na tym rynku również panuje niemała konkurencja. Ale jest też druga strona medalu. Czy ograniczenia zaradzą masowej sprzedaży w myśl zasady: co niewidoczne dla oczu, to mniej kusi? Albo czy zmniejszenie liczby tabletek w opakowaniu nie spowoduje, że zamiast jednej dużej paczki kupimy pięć mniejszych? Być może, ale na to odpowiedź jest trudniejsza, nawet jeśli przyjmiemy, że finansowo będzie się to mniej opłacać.
I jeszcze jeden kontrargument: co mają zrobić ci, którzy mieszkają w małych miejscowościach, lek na ból zęba wydaje się niezbędny, i to szybko, a aptek jest tam akurat... jak na lekarstwo? Dopiero wtedy zacznie się ból głowy. Drastyczne ograniczenie albo wręcz wycofanie leków ze sprzedaży poza aptekami byłoby rozwiązaniem zbyt radykalnym i złym.
Główny problem nie polega na tym, gdzie powinno się kupować leki - w kiosku czy w aptece - ale jak przekonać Polaków, żeby nie brali ich hurtowo i pod byle pretekstem w przekonaniu, że to sposób na wszystko. Innymi słowy - najpierw konieczna jest zdrowa edukacja zdrowotna. I będzie po bólu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?