Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny generał powiedział „dość”. Odchodzi z armii Macierewicza [WIDEO]

Piotr Subik
Piotr Subik
Generał Gut poinformował, że odchodzi ze względów osobistych. Ale trudno w to uwierzyć
Generał Gut poinformował, że odchodzi ze względów osobistych. Ale trudno w to uwierzyć Archiwum
Był pierwszym oficerem, pod którego dowództwem nasi komandosi pełnili dyżur w Siłach Odpowiedzi NATO. Zresztą to m.in. dzięki jego zaangażowaniu „specjalsi” stali się polskim znakiem jakości w Sojuszu. Okazało się, że to za mało, by liczył się z jego zdaniem szef MON. Podobnie jak ze zdaniem innych dowódców

Tak naprawdę dymisja dowódcy Komponentu Wojsk Specjalnych gen. Jerzego Guta wisiała w powietrzu od dawna. Był przecież ostatnim z kluczowych dowódców, którzy utrzymali się na stanowisku po dojściu do władzy w MON Antoniego Macierewicza. W starciu z ministrem „polegli” wcześniej m.in. szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Mieczysław Gocuł i dowódca generalny Mirosław Różański. I dziesiątki innych oficerów ze wszystkich szczebli dowodzenia.

- Jurkowi skończyła się cierpliwość. Nie mógł tolerować sytuacji, w której jako jeden z najważniejszych dowódców nie ma właściwie dostępu do ministra, a decyzje dotyczące wojsk specjalnych zapadają za jego plecami - mówi nam osoba z otoczenia gen. Jerzego Guta. On sam milczy w tej sprawie, odkąd w poniedziałek, 13 marca, wieczorem złożył wniosek o zwolnienie z zawodowej służby wojskowej. Przez rzecznika Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych ppłk. Krzysztofa Łukawskiego przekazał tylko, że stało się tak ze względów „osobistych”. Ale trudno w to uwierzyć. „Nie był słuchany ani przyjmowany w MON” - takie powody dymisji podają osoby zorientowane w temacie.

"Żadne pieniądze nie zastąpią tej relacji". Były dowódca GROM o pozycji Polski w NATO po odejściu gen. Guta z armii

Źródło:TVN24

Komandos z krwi i kości” zwykło się mówić o gen. Gucie, choć większość służby spędził nie w specsiłach, a w obecnej 6. Brygadzie Powietrznodesantowej z Krakowa. Przygodę z Wojskami Specjalnymi zaczął dopiero dekadę temu, kiedy wygrał „casting”na zastępcę dowódcy jednostki GROM, którym był wówczas gen. Piotr Patalong. To wtedy na bardzo długo zeszły się ich drogi. Gut był kolejno szefem sztabu DWS, później dowódcą GROM, zastępcą dowódcy Wojsk Specjalnych, właśnie Patalonga. Kiedy za rządów PO-PSL zreformowano system dowodzenia i kierowania armią, a gen. Patalong został inspektorem Wojsk Specjalnych - jego miejsce w krakowskich Pychowicach, gdzie ma siedzibę DKWS, zajął gen. Gut. To pod jego rozkazami nasi komandosi po raz pierwszy w historii - co było efektem zaufania ze strony Amerykanów - pełnili w 2015 r. roczny dyżur w ramach Sił Odpowiedzi NATO. Teraz armia na własne życzenie pozbywa się tak doświadczonego oficera.

- To nawet trudno komentować bez wielkich emocji - nie ukrywa ppłk Krzysztof Przepiórka, były oficer GROM-u. Przyznaje, że gen. Gut jest ceniony nie tylko przez żołnierzy Wojsk Specjalnych, ale również przez Amerykanów. Ci mają baczne oko na polskich „specjalsów”, bo kilka lat temu nasz kraj zadeklarował, że to oni będą polskim znakiem rozpoznawczym w NATO. A o tym, że Amerykanie uważali gen. Guta za fachowca, niech świadczy fakt, iż był jednym z dwóch Polaków uhonorowanych prestiżowym Medalem Operacji Specjalnych USA. Drugi pośmiertnie przyznano zabitemu w katastrofie smoleńskiej gen. Włodzimierzowi Potasińskiemu, wielkiemu wizjonerowi Wojsk Specjalnych, którego plany przez lata realizowali gen. Patalong i gen. Gut.

Patalongowi minister „podziękował” za współpracę jesienią ub.r., teraz przyszedł czas na Guta. - Nie był widać ujęty w „planie modernizacji” sił zbrojnych - ironizuje wojskowy, który gen. Guta pamięta jeszcze z czasów służby w 6. BPD.

Rzekomy ostracyzm ministra Macierewicza wobec gen. Guta to nic nowego w ostatnich miesiącach w MON. Podobnie było w przypadku dowódcy generalnego gen. Mirosława Różańskiego. Przez wiele tygodni szef MON kontaktował się częściej z nominowanym przez siebie jego pierwszym zastępcą, gen. Leszkiem Surawskim. Ostatecznie ten zastąpił na stanowisku szefa Sztabu Generalnego gen. Mieczysława Gocuła, który także złożył wniosek o odejście do cywila.

- Minister wyznaje starożytną rzymską zasadę „dziel i rządź”. Dowódcy są „grillowani”, w MON przyjmują ich ludzie pokroju Misiewicza, a na koniec w ich miejsce wrzuca się osoby często skonfliktowane ze środowiskiem - wyjaśnia anonimowo były oficer Wojsk Specjalnych. Jako przykład podaje nowego dowódcę GROM-u płk. Mariusza Pawluka. To on w 2010 r. oskarżył o mobbing ówczesnego dowódcę GROM-u płk. Dariusza Zawadkę. Przeciwko Pawlukowi wystąpiło wtedy kilkuset żołnierzy GROM-u.

Na miejsce gen. Guta Macierewicz awansował z kolei gen. Wojciecha Marchwicę, który wprawdzie przez ostatnie pół roku był inspektorem Wojsk Specjalnych, ale jego nominacja na to stanowisko także była zaskoczeniem. Wcześniej nie miał bowiem żadnej styczności z operacjami specjalnymi, większość służby spędził w 21. Brygadzie Strzelców Podhalańskich w Rzeszowie. Ale dowodził też m.in. misją szkoleniową w Afganistanie

Problem zbudzony przez min. Macierewicza wśród „specjalsów” był jeszcze jeden. Pod koniec września zeszłego roku wyciągnął on z Wojsk Specjalnych jednego z najbardziej doświadczonych dowódców, wówczas jeszcze pułkownika, dziś generała Wiesława Kukułę. Kukuła pracował wcześniej w Dowództwie Wojsk Specjalnych, a ostatnio był dowódcą Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu. Kiedy objął stanowisko dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej, zaczął ściągać do WOT ludzi z doświadczeniem. Drażniło też to, że minister Macierewicz zamiast o polskim znaku jakości w NATO, czyli komandosach, znacznie częściej mówił o budowanej przez siebie Obronie Terytorialnej.

- Myślałem, że proces odejść już się zakończył, okazuje się, że nie - to niepokojące. Odchodzą wojskowi, którzy mają odwagę intelektualną, by przedstawić swoje pomysły ministrowi obrony. Są ignorowani i w konsekwencji dochodzą do wniosku, że zdjęcie munduru to jedyna forma protestu - nie ukrywa gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury Bronisława Komorowskiego.

Przy czym zmiany dokonywane przez Antoniego Macierewicza mają rozmach jak nigdy dotąd. Według udostępnionych pod koniec lutego podsumowań MON, w Sztabie Generalnym objęły 90 proc. stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym - 82 procent. Tych, których odwołano, bez ogródek urzędnicy MON określili mianem „oficerów dobranych przez Platformę Obywatelską”.

Generał Różański w tym samym dniu, w którym pożegnał się ze sztandarem, wieczorem był już w TVN-owskiej „Kropce nad i” Moniki Olejnik. Wprost krytykował postępowanie Antoniego Macierewicza. Mówił, że owszem minister słuchał, co ma do powiedzenia najważniejszy dowódca, ale potem i tak robił swoje. Nie rozumie więc najwidoczniej, że dowodzić powinni wojskowi, że nie jest to rolą ministra.

Takich publicznych deklaracji ze strony gen. Guta trudno się spodziewać. Po tym, jak rzucił papierami, zamilkł. Zapewne powściągliwy w wypowiedziach będzie również po odejściu do cywila. Po pierwsze, zawsze wolał działać w cieniu, daleko od kamer i fleszy. Po drugie, wciąż pisze doktorat na Akademii Sztuki Wojennej. To dawna Akademia Obrony Narodowej, przekształcona w nowy twór i obsadzona zaufanymi ludźmi przez ministra Macierewicza.

Co będzie dalej z gen. Gutem? Tego nie wiadomo. Były dowódca GROM-u gen. Roman Polko przyznaje, że doświadczenie takich ludzi jak gen. Różański czy gen. Gut nie powinno się „wyrzucać za burtę”. A odejście Guta wytłumaczalne byłoby tylko wtedy, gdyby to był awans w strukturach NATO. Dlatego uważa, że ich wiedza i umiejętności powinny być wykorzystywane na rzecz bezpieczeństwa państwa. - Dobrym przykładem jest prezydent Donald Trump, w którego otoczeniu znajduje się wielu wojskowych. Tacy ludzie powinni się też znaleźć w otoczeniu prezydenta Andrzeja Dudy czy właśnie ministra Macierewicza - uważa gen. Polko.

Inny były oficer Wojsk Specjalnych tak mówi anonimowo: - Prezydent już dawno spasował, jako zwierzchnik sił zbrojnych nie ma wpływu na to, co się dzieje w armii. A polityka kadrowa Macierewicza przypomina scenę z „Misia” Barei, w której kierownik szatni mówi do klienta: „Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi!?”. Minister nie rozumie tego, że żołnierz ma wiele obowiązków, ale jeden przywilej - być dowodzonym przez dobrych dowódców.

Kim jest generał Jerzy Gut?
Ma 56 lat, pochodzi z Kipsznej, małej miejscowości koło Ciężkowic. Po maturze trafił do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, a po jej ukończeniu do ówczesnej 6. Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej. Służbę rozpoczynał w 48. kompanii specjalnej w Krakowie. Z „czerwonymi beretami” wyjeżdżał na misje na Bałkany. W 2004 r. jako dowódca Batalionowej Grupy Bojowej w Iraku wraz ze swoimi ludźmi stoczył nocną walkę w obronie posterunku w mieście al-Hilla, zaatakowanego przez siły rebelianckie szyickiego przywódcy Muktada as-Sadra. Oddał około tysiąca skoków ze spadochronem, jest instruktorem klasy mistrzowskiej wojsk powietrznodesantowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski