Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjoner trofeów i tytułów

Redakcja
PIŁKA NOŻNA. Fernando Torres przetrwał trudne chwile w karierze i znowu zachwyca, strzelając bramki jak na zawołanie. Najbardziej wyśmiewany gracz świata w ostatnich pięciu latach osiągnął więcej od Lionela Messiego czy Cristiano Ronaldo.

Kto jest najwartościowszym piłkarzem świata ostatnich pięciu lat? Lionel Messi? Cristiano Ronaldo? Nie!!! Fernando Torres!!!

Można się zachwycać genialną grą Argentyńczyka oraz Portugalczyka, do której Hiszpan się nawet nie zbliżył (i pewnie nigdy nie zbliży), ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, co w futbolu jest najważniejsze - zwycięstwa w najważniejszych imprezach i strzelane w nich bramki - to okazuje się, że to właśnie "El Nino" ("Dzieciak") osiągnął najwięcej w ostatnim czasie. I to mimo opinii prawdopodobnie najbardziej... wyśmiewanego (jeszcze nie tak dawno) gracza w historii futbolu. Tym bardziej więc czapki z głów przed nim.

Mistrz i król

Torres zdobył z kolegami z reprezentacji Hiszpanii mistrzostwo świata w 2010 roku, mistrzostwo Europy w 2008 i 2012 roku oraz zajął trzecie miejsce w Pucharze Konfederacji w 2009 roku i drugie w tej samej imprezie w 2013 roku. Do wielkich sukcesów zespołowych dołożył indywidualne. Był królem strzelców Euro 2012 i Pucharu Konfederacji 2013 oraz wicekrólem snajperów Pucharu Konfederacji 2009 i czwartym strzelcem Euro 2008 (co ciekawe - nigdy samodzielnie, nie umniejsza to jednak jego osiągnięć). Takimi wyczynami nie może się pochwalić nikt inny. Grał też w ME 2004 (Hiszpania nie wyszła z grupy) i MŚ 2006 (Hiszpania nie awansowała do ćwierćfinału). Do sukcesów z drużyną narodową dołożył dwa triumfy klubowe - z Chelsea Londyn wygrał Ligę Mistrzów w 2012 roku (to jego gol na 2:2 na boisku Barcelony przypieczętował awans drużyny do finału) i Ligę Europy w 2013 roku (z 6 bramkami był najskuteczniejszym zawodnikiem "The Blues" w tych rozgrywkach).

Mało? No to wymieńmy jeszcze jedno jego osiągnięcie - absolutnie wyjątkowe. Jako pierwszy piłkarz w historii w ciągu jednego sezonu (2012/2013) strzelał bramki w aż siedmiu rozgrywkach - w Premier League (8 trafień), Pucharze Anglii (1), Pucharze Ligi Angielskiej (2), Tarczy Wspólnoty (1), Lidze Mistrzów (3), Lidze Europy (6) i klubowych mistrzostach świata (1)! Nie trafił do siatki tylko w Superpucharze Europy (jego rodak Pedro jako pierwszy w historii futbolu pokonywał bramkarzy w 6 rozgrywkach w jednym roku kalendarzowym - 2009). O takich "drobnostkach" jak miano jedynego gracza, który zdobywał gole w dwóch finałach ME, najszybszego strzelca 50 bramek w historii Premier League (w 72 grach) i najbardziej bramkostrzelnego obcokrajowca w debiutanckim sezonie w tej lidze (24), nie warto więc nawet wspominać.

Był... bramkarzem

"El Nino" urodził się (20 marca 1984 roku w Madrycie), by zdobywać gole, choć występy na boisku zaczynał od gry w... bramce (jak jego o 7 lat starszy brat Israel). Zdobywał je seryjnie: w Atletico Madryt, Liverpoolu i reprezentacji Hiszpanii w różnych kategoriach wiekowych (był najlepszym snajperem ME do lat 16 i 19). Szybki, silny, dobrze wyszkolony technicznie, świetnie grający głową zawodnik bił strzeleckie rekordy, był udręką bramkarzy i pupilem kibiców swoich drużyn. Do czasu...

Pod koniec stycznia 2011 roku Torres nieoczekiwanie przeszedł z Liverpoolu do jego wielkiego konkurenta Chelsea. Z uwielbianego gracza nagle stał się dla fanów "The Reds" najbardziej znienawidzonym osobnikiem. Zaskoczenia transferem nie kryli także jego koledzy z drużyny. Kapitan Liverpoolu Steven Gerrard przyznał, że decyzja Torresa, który zaledwie kilka tygodni wcześniej przekonywał, jak bardzo kocha kibiców i klub, "złamała mu serce" i był nią "kompletnie zdruzgotany". Torres, który zmienił klub na taki, w którym miał szansę na zdobywanie nie tylko goli, ale i - a raczej przede wszystkim - trofeów, wyznał: - Taki jest futbol. Jednego dnia ludzie, którzy cię kochali, zaczynają nienawidzić.

Stał się pośmiewiskiem

W barwach Chelsea Torres zadebiutował właśnie w meczu przeciwko Liverpoolowi. Tuż przed nim zarzekał się, że nie będzie celebrował zdobytego gola. Nie przewidział jednego - że nie trafi do siatki nie tylko w tym spotkaniu, ale i ośmiu kolejnych w lidze. Przełamał się dopiero w spotkaniu West Ham United (3:0). Do końca sezonu nie splamił się już żadną bramką.

I nagle piłkarz, który kosztował 58,5 mln euro (szósty pod względem wysokości transfer w historii futbolu), który do tej pory uchodził za jednego z najlepszych snajperów na świecie, który strzelanie bramek miał niejako we krwi, stał się pośmiewiskiem w oczach kibiców, przedmiotem drwin i żartów, bohaterem wielu dowcipów internatutów. Powstawały komiksy z jego udziałem, humorystyczne memy i filmiki na YouTube, a nawet profesjonalnie wykonana kreskówka ("Dzieciak" strzela w niej upragnionego gola w meczu Ligi Mistrzów z Napoli, ale jego piękny sen przerywa dźwięk dzwoniącego budzika). Po "pudle" Torresa w meczu z Manchesterem United (minął bramkarza Davida De Geę, ale z 5 metrów nie trafił do pustej bramki), jego fatalne zagranie umieszczono w wirtualnym świecie FIFA 11.

Z Torresa drwiono i szydzono na potęgę. Oto kilka przykładów... "Jaka jest różnica między Fernando Torresem a monetą jednopensową? Moneta ma przynajmniej jakąś wartość". "Jak mam strzelić gola, skoro w bramce stoi bramkarz?" "Jak Torres uratował tygrysa? Próbował go zastrzelić". "Co robi kibic Chelsea, gdy Torres strzeli gola? Wyłącza PlayStation i idzie spać".

Podczas gali charytatywnej w Londynie mężczyzna, który wygrał za 15 tysięcy funtów sesję treningową z innym, znakomitym napastnikiem Chelsea Didierem Drogbą, powiedział przed mikrofonem: "Cóż, myślę, że znacznie bardziej przydałoby się to Fernando Torresowi". Po jego słowach cała sala wybuchła śmiechem...

Wreszcie odżył

Nie do śmiechu było jednak ani Torresowi, ani menedżerowi Chelsea Andre Villasowi-Boasowi, który w nowym sezonie odesłał swego podopiecznego na ławkę rezerwowych. Gdy "El Nino" w końcu z niej wstał, zdobył po dwa gole w Premier League i w Lidze Mistrzów, ale potem nie trafiał do siatki rywali przez aż pięć miesięcy.

Odblokował się dopiero wiosną 2012 roku (m.in. wspomniany gol w spotkaniu z "Barcą", hat trick w meczu z Queens Park Rangers i "wejście smoka" w finale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium - pojawił się na boisku dopiero w 85 minucie, ale wywalczył rzut rożny, po którym padł gol na 1:1).

Torres odżył w następnym sezonie, zwłaszcza, gdy w listopadzie 2012 roku menedżerem "The Blues" został Rafael Benitez, pod którego okiem tak często pokonywał bramkarzy. Piłkarz, który przez pierwsze półtora roku w Chelsea w 67 meczach zdobył zaledwie tuzin goli, wreszcie zaczął pokazywać, co potrafi. We wszystkich rozgrywach uzyskał 22 bramki (w tym 8 w Premier League, w której miał też 10 asyst), będąc najlepszym snajperem Chelsea w sezonie 2012/2013.
Trener hiszpańskiej reprezentacji Vicente del Bosque nie mógł nie powołać go na Puchar Konfederacji w Brazylii. Torres w meczu z Tahiti strzelił cztery gole (i nie wykorzystał rzutu karnego), a w spotkaniu z Nigerią dołożył kolejnego. To wystarczyło na zdobycie "Złotego Buta" (mający tyle samo bramek na koncie Brazylijczyk Fred dłużej od niego przebywał na boisku).

Dlatego z "Dzieciaka" już nikt dziś nie żartuje. Bo sam przestał żartować z bramkarzy rywali i znowu ich pokonuje jak za swych najlepszych czasów.

Jerzy Filipiuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski