Mam coś na komary… W poważnym czasopiśmie naukowym znalazłem cudowne, w pełni ekologiczne remedium na krwiopijców. Proste, łatwe w użyciu i doskonale sprawdzone w praktyce. Środek ów zwie się żubrówką. Specyfik doskonale znany amerykańskim Indianom, którzy przy pomocy żubrówki odpędzali skutecznie ze swoich wigwamów nie tylko komary, ale również nie mnie uciążliwe meszki.
W mojej prywatnej skali uciążliwości, meszki lokuję samym początku skali. Ów zacny preparat można stosować poprzez wcieranie w skórę, nasycić nim ubranie i nanieść na ściany domu. Już widzę błysk oburzenia w oczach: tak marnować szlachetny trunek? Zgroza! Spokojnie. Jest żubrówka i żubrówka. Mocny alkohol i trawa o tej samej nazwie, nawiasem mówiąc używana do aromatyzacji napitku. Indianie stosowali tylko trawę, która notabene, rośnie i na naszych łąkach. Biedacy, alkoholu nie znali… Dopiero Blade Twarze przewieźli zgubny nałóg.
Wrócę do Indian. Splatali źdźbła w warkocze noszone na ubraniu lub wieszali wewnątrz wigwamów. Jeśli było to możliwe, wcierali sok w skórę. Trawa na specyficzny zapach, który zawdzięcza kumarynie i fitolom. I właśnie te dwa związki chemiczne są bardzo przez owady nielubiane. Przy odrobinie wysiłku żubrówkę znajdziecie na łące, zaś leniwi (i pełnoletni!) mogą poszukać zamiennika gdzie indziej.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?