Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kombatanci planują szturm na Oleandry

Piotr Subik
Piotr Subik
Komendant Krystian Waksmundzki
Komendant Krystian Waksmundzki fot. Adam Wojnar
Kontrowersje. Organizacje patriotyczne chcą, aby Dom im. Józefa Piłsudskiego trafił w ręce miasta do końca lipca. I stawiają ultimatum prezydentowi Krakowa

Krótki, kilkuzdaniowy list Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych (POKiN) wkrótce trafi do Jacka Majchrowskiego. Weterani i działacze 20 organizacji stawiają w nim prezydentowi Krakowa ultimatum w związku z „przedłużającą się niemocą władz miasta” w sprawie odebrania Domu im. Józefa Piłsudskiego z rąk Związku Legionistów Polskich (ZLP), który nie zrzesza już żadnego legionisty. Zapowiadają, że jeśli gmina nie przejmie budynku na Oleandrach do końca lipca br., „zostanie zajęty przez organizacje patriotyczne”.

Obiekt trafił w ręce ZLP na początku lat 90. po głodówce prowadzonej przez byłych legionistów. Dyrygował nimi komendant związku Krystian Waksmundzki. To człowiek, który 10 lat później trafił do więzienia za kradzież z Jasnej Góry buławy i szabli marszałka Edwarda Śmigłego Rydza. Nie oddał ich do dzisiaj, nie chce też oddać Oleandrów.

- Wiem, że prof. Majchrowski jako prawnik musi być ostrożny. Ale skoro ma się w ręku korzystny wyrok sądu, to idzie się i odbiera budynek z komornikiem. Zbyt duża zachowawczość sprawi, że miasto nigdy Oleandrów nie odzyska - mówi Jerzy Bukowski, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego (wchodzi w skład POKiN).

Działacze patriotyczni nie ukrywają, że liczą na pomoc radnych. Ale zdaje się, że nie będzie poparcia dla ultimatum, lecz co najwyżej apel do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o zajęcie się sprawą. - Rozumiem rozgoryczenie kombatantów, bo i mnie niepokoi sprawa Oleandrów. Ale tu nie chodzi o opieszałość prezydenta miasta, lecz sądów - zwraca uwagę Adam Kalita (PiS), przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta Krakowa.

Jak mówi rzecznik magistratu Jan Machowski, proces w sprawie wydania miastu nieruchomości zawieszono 6 lipca 2016 r. Powód? Wniosek o uznanie praw do niej przez zasiedzenie złożył Waksmundzki. Wniosek zostanie rozpatrzony dopiero 23 sierpnia 2017 r.

Dom im. Józefa Piłsudskiego znajduje się we władaniu ZLP mimo wyroku, w którym sąd uznał, że organizacja komendanta Waksmundzkiego nie jest prawnym następcą przedwojennego Związku Legionistów Polskich, więc nie ma praw do Oleandrów.

Najsmutniejsze jest to, że okazały budynek coraz bardziej niszczeje. Zresztą, nie on jeden. Dowodem na nieumiejętność gospodarowania majątkiem przez działaczy ZLP jest dawny ośrodek szkolno-wychowawczy na Kowańcu w Nowym Targu. Obiekt odzyskała dekadę temu Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, na czele której stoi… Waksmundzki. Od tego czasu popada w ruinę, częściowo spłonął.

Komendant Waksmundzki nie znalazł czasu dla „Dziennika Polskiego”.

Kombatantom zależy na szybkim zamknięciu sprawy, bo w przyszłym roku przypada 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. - Będzie wstyd, jeśli obchody odbędą się znów na ulicy - zauważa J. Bukowski.

Oleandry zamieniają się w ruderę. Kto odbije z rąk komendanta Dom im. Piłsudskiego?

Zgodnie z wyrokiem NSA dowodzony przez Krystiana Waksmundzkiego Związek Legionistów Polskich nie jest kontynuatorem organizacji założonej przed wojną przez żołnierzy Józefa Piłsudskiego. Ale komendant nie chce dobrowolnie złożyć broni.

Na zamkniętych na cztery spusty drzwiach budynku na Oleandrach wisi kilkanaście kartek. Niektóre pisane były ręcznie, zdaje się osobiście przez komendanta Krystiana Waksmundzkiego. Można odnieść wrażenie, że siedzibę w gmachu mają dziesiątki organizacji, nie tylko Związek Legionistów Polskich, Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny czy Muzeum i Archiwum Czynu Niepodległościowego.

Są też zaproszenia do udziału w uroczystościach, choćby mszy św. za marszałka Edwarda Śmigłego Rydza, którą odprawiono... cztery lata temu.

Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniają pokryte grubą warstwą brudu niszczejące okna, rdzewiejące w nich kraty i sięgająca po pas trawa. Wisi też kartka, na której oznajmiono: „(…) Zwiedzanie sanktuarium Niepodległości - Domu im. Józefa Piłsudskiego, Muzeum Czynu Niepodległościowego czasowo zawieszone (ograniczone)”. Powód? Awaria instalacji c.o. i wod.-kan., która ma być wynikiem „polityki historycznej” władz Krakowa.

Właśnie tę ostatnią informację musiał pisać własną ręką komendant Waksmundzki. To jego ulubiona retoryka. Sukcesywnie, rok po roku, zamienia Oleandry w twierdzę przypominającą Magdeburg. Tyle że tam Niemcy osadzili Piłsudskiego na siłę, a na Oleandrach komendant Związku Legionistów Polskich zamknął się sam. Wbrew wszystkiemu.

Nadziei na zakończenie klinczu wokół Domu im. Piłsudskiego nie dają nawet kwiaty kwitnące w donicach przed wejściem. Jedyna oznaka tego, że w tym miejscu toczy się życie.

Dr Jerzy Bukowski, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, nie potrafi ze spokojem opowiadać o Oleandrach. Mimo że mówi o tym samym dłużej niż ćwierć wieku. I co roku, na początku sierpnia, serce mu się kraje, kiedy uczestnicy marszu szlakiem „Kadrówki” stoją pod Domem im. Piłsudskiego, bez prawa wstępu do niego. A potem idą pieszo do Kielc, tak jak w 1914 r. szli podkomendni późniejszego Marszałka. - Są dwa tak ważne miejsca w Polsce - właśnie Oleandry i sala BHP w Stoczni Gdańskiej. Ale wiadomo, koszula bliższa ciału... - mówi Jerzy Bukowski.

Komendanta ZLP Krystiana Waksmundzkiego Bukowski zna od lat. To po nim przejął Komitet Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Tym samym stając się dla niego największym wrogiem; tak wielkim, że Waksmundzki zwykł o nim mówić „pan B.”. Także Bukowski ma o komendancie wyrobione zdanie. Od czasu, kiedy ten przekonał żyjących jeszcze legionistów, by głodowali w celu odzyskania dla ZLP budynku na Oleandrach.

To był sam początek lat 90., zaraz po upadku PRL-u. W Domu im. Piłsudskiego gospodarzyło wtedy Przedsiębiorstwo Zbytu Nawozów Mineralnych i Chemikaliów „Agrochem”. Środowisko byłych legionistów zwarło szeregi już w latach 70., a po transformacji ustrojowej zaczęło walczyć o swoje. Bardzo w tym pomogła głodówka weteranów i decyzja MSW o tym, że powojenna, dokonana w 1947 r. likwidacja Związku Legionistów Polskich, była niezgodna z prawem. Dlatego Krystian Waksmundzki mógł zarejestrować stowarzyszenie o tej samej nazwie. I do dzisiaj mieni się jego komendantem naczelnym.

Kim jest komendant Waksmundzki? Wiadomo o nim wiele i zarazem… nic. Krystian Aleksander Bolesław. Ma prawie 77 lat, ale energii pozazdrościłby mu niejeden czterdziestolatek (urzędnikom mówił, że stwierdzono u niego 35 jednostek chorobowych). Okulary, siwa broda, ubiór przypominający mundur. Z byłymi legionistami związany od lat 70., kiedy wkupił się w łaski m.in. Józefa Herzoga i Stefana Migdała. W tym środowisku była też Zofia Korczyńska, obecnie najbardziej zaufana osoba komendanta Waksmundzkiego - córka ostatniego przedwojennego prezesa Związku Legionistów w Krakowie, a po wojnie komendanta głównego Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny. Waksmundzki stoi też teraz na czele tej organizacji.

Ale komendant w krakowskim środowisku niepodległościowym nie ma dobrych notowań. Najpierw wyrzucono go z Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Był rok 1986, gdy z pawilonu komitetu na Sowińcu zabrał kilkadziesiąt urn z ziemią z pól bitewnych. Przed sądem mówił, że nie zwrócił, bo skradła je „esbecka bojówka”, na czele z… Bukowskim. Waksmundzki skazany nie został, szkodliwość czynu sąd uznał za niską.

Później była sprawa Jasnej Góry, skąd komendant „wypożyczył” na wieczne nieoddanie buławę i szablę marszałka Śmigłego Rydza. Kustosz paulińskiego muzeum o. Jan Golonka rwał włosy z głowy, a sąd nie miał wątpliwości, że to była kradzież. Skazał Waksmundzkiego na dwa lata w zawiasach, a później odwiesił wyrok, bo ten nie kwapił się do zwrotu cennych przedmiotów. Komendant trafił na rok do więzienia, ale warunkowym prawem łaski wyciągnął go z niego prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Zdaje się, że buława i szabla przechowywane są poza Oleandrami.

Teraz nie uznaje wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2010 r., w którym uznano, że Związek Legionistów Polskich nie jest prawnym kontynuatorem przedwojennego ZLP. A to oznacza, że powinien zwrócić Oleandry Krakowowi.

Komendant Waksmundzki to, co dzieje się wokół ZLP i Oleandrów, nazywa „pasmem bezprzykładnego bezprawia”. On i jego ludzie straszyli nawet głodówką lub samobójstwem. Nawet poszerzonym. Przecież to „unikalny ośrodek pracy państwowo-twórczej”.

- Komendant zrobi wszystko, odwoła się wszędzie, żeby tylko zostać na Oleandrach - nie ma wątpliwości Adam Kalita, przewodniczący Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta Krakowa.

Podjęta przez miasto Kraków próba ugodowego rozwiązania sporu w 2011 r. nie przyniosła skutku. Dlatego miasto zażądało przed sądem wydania nieruchomości. Sprawa nie zakończyła się do dzisiaj, m.in. dlatego, że w ubiegłym roku komendant przypomniał sobie, że prawo do Oleandrów daje rzekomo związkowi… zasiedzenie. Postępowanie o wydanie nieruchomości sąd zawiesił 6 lipca 2016 r. A dopiero 27 sierpnia roku bieżącego rozpatrzy wniosek o zasiedzenie złożony przez ZLP. A czas leci...

To nie oznacza, że miasto nic nie robi w sprawie Oleandrów. Odebrało Waksmundzkiemu parking przed budynkiem i piwnicę, którą wynajmował na sklep sportowy. I z jednego, i z drugiego związek miał po kilka tysięcy złotych na miesiąc.

Z kolei Zarząd Budynków Komunalnych stara się, by na bieżąco Dom im. Piłsudskiego podratować. - To piękny budynek, i aż serce krwawi, że jest tak zaniedbany. Nie jest w naszym posiadaniu, ale remontujemy go, żeby nie popadł w ruinę - podkreśla Anita Wójcik, zastępca dyrektora ds. eksploatacyjnych w ZBK.

Na razie na remont Domu im. Józefa Piłsudskiego gmina wydała w latach 2014-2015 ponad 350 tys. złotych, z czego prawie 140 tys. zł pochodziło z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa (to pieniędzmi z niego dysponuje Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa). Zaizolowano fundamenty budynku, zabezpieczono gzymsy zerwane przez wichurę, wyremontowano przewody kominowe i dach, żeby do środka nie lała się woda. W kolejce jest wymiana stolarki okiennej, miasto ma na ten cel pół miliona złotych.

Pytanie tylko, czy komendant wpuści robotników...

Gotowy jest program konserwatorski dla całego budynku, ale ten zrealizowany może być dopiero po odzyskaniu budynku przez miasto. Obecnie nie ma w nim już ogrzewania; ciepło odcięto, bo Waksmundzki nie płacił rachunków; ale wcześniej i tak popękały kaloryfery. Jeszcze wcześniej przestała działać winda. Budynek nie ma też obowiązkowych przeglądów. ZLP na nie nie stać.

Nie wiadomo, z czego żyje związek. Lata temu komendant sprzedał odzyskaną działkę w Zakopanem i budynek w Tarnowie. Nie znalazł kupca (za 20 mln zł) na odzyskany przez Federację Polskich Związków Obrońców Ojczyzny dekadę temu ośrodek na Kowańcu w Nowym Targu. Sprawa o zwrot kosztów poniesionych na niego przez starostwo powiatowe (chodzi o ok. mln zł) wciąż trwa. - Przeszła przez wszystkie instancje i wróciła do pierwszej, końca nie widać. A obiekt popada w coraz większą ruinę - mówi Renata Gawęda, radca prawny w nowotarskim starostwie.

Tak naprawdę nie wiadomo, co dzieje się w 92 spośród 98 pomieszczeń na Oleandrach, w których ulokował się ZLP. Na pewno w części prowadzi Muzeum Czynu Niepodległościowego. Adam Kalita był tam wiele lat temu: - Nie ma tam zabytków, są kserokopie, książki, które bez trudu kupić można w antykwariacie za piątą przecznicą. Cenne są tylko sztandary...

Ostatnio, w połowie kwietnia, w sprawie muzeum wypowiedziała się Stała Konferencji Dyrektorów Muzeów Krakowskich, pisząc do prezydenta Majchrowskiego: „(…) Nieuczciwe postępowanie pana Waksmundzkiego wobec powierzonych mu cennych obiektów podważa zaufanie, do jakiego środowisko muzealników przywiązuje wielką wagę”. Z kolei SKOZK zaapelował do władz państwowych i samorządowych o „intensyfikację działań prowadzących do ostatecznego zakończenia trwającego od wielu lat sporu prawnego o Oleandry.

Jeszcze dalej idą członkowie Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, którzy właśnie dają prezydentowi Majchrowskiemu ultimatum. Albo on przejmie budynek do końca lipca br., albo zrobią to organizacje patriotyczne. Na razie nie wiadomo, jak miałoby wyglądać przejęcie Oleandrów. - Jestem człowiekiem cierpliwym, jako harcerz i piłsudczyk patrzę w przyszłość z optymizmem. Ale wygląda na to, że to my musimy wyjść na awanturników. Bo co nam zostało? Pisać pięćdziesiąte szóste pismo w obronie Oleandrów? Przecież ono i tak nic nie zmieni - uważa Jerzy Bukowski.

***

Decyzję o budowie Domu im. Józefa Piłsudskiego podjęli uczestnicy I Zjazdu Związku Legionistów Polskich. Teren, na którym stoi budynek, został przekazany ZLP uchwałą władz miasta Krakowa 23 grudnia 1927 r. Uroczyste otwarcie pierwszej, południowo-wschodniej części budynku nastąpiło 5 sierpnia 1934 r. Stanął w miejscu, z którego 6 sierpnia 1914 r. wyruszyła kompania strzelecka Józefa Piłsudskiego.

Sekretarz Obywatelskiego Komitetu na rzecz Oleandrów (OKnO) Piotr Kalisz, autor jedynej książkowej monografii Domu im. Piłsudskiego, twierdzi, że sprowadzanie sprawy tego miejsca do konfliktu z komendantem Waksmundzkim to „trywializowanie sprawy, problem zastępczy i marginalny”. Najważniejsze, w jego opinii pytanie, dotyczy korzeni III RP. I jej mitu założycielskiego, którym powinna być Kadrówka i Legiony Józefa Piłsudskiego.

WIDEO: Tak drążą tunel pod Luboniem Małym

Autor: Katarzyna Hołuj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski