Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kombinezon do poprawy

Redakcja
Adam Małysz przyznał, że Zakopane działa na niego jak balsam Fot. MICHAŁ KLAG
Adam Małysz przyznał, że Zakopane działa na niego jak balsam Fot. MICHAŁ KLAG
ADAM MAŁYSZ. - Mimo że jestem poza podium, zrealizowałem w Zakopanem swoje cele - mówi skoczek

Adam Małysz przyznał, że Zakopane działa na niego jak balsam Fot. MICHAŁ KLAG

Zajął Pan w zakopiańskich konkursach czwarte i piąte miejsce. Jest Pan zadowolony z tych wyników? - zapytaliśmy Adama Małysza.

- To był dla mnie udany weekend. Cieszy mnie to, że moje skoki są równe, stabilne. W zawodach nie było żadnej wpadki. Mimo że jestem poza podium, zrealizowałem w Zakopanem swoje cele. Przed paroma tygodniami było najczęściej tak, że drugi skok nie za bardzo mi wychodził. A teraz druga próba była lepsza. Małymi krokami do przodu - i do celu. Myślę, że to efekt treningów w Wiśle i Szczyrku.

Magia Zakopanego i doping kibiców pomogły?

- Ja się strasznie cieszę, że kibice przyszli. W sobotę gdzieś tam zawalił się płot i kibice polecieli w dół. Widziałem ich umorusanych, jak szli na dół. Ale wrócili na trybuny. Mimo wszystko chcieli nam kibicować. To było niesamowite. Zakopane jest dla mnie jak balsam. Tutaj nabieram sił i motywacji do dalszych konkursów.

Trener Hannu Lepistoe mówi, że na treningach skacze Pan coraz lepiej, a to świadczy, że forma idzie w górę. Czy ten sobotni drugi skok, 134 metry, to było już to, czego Pan oczekuje?

- To był skok z gatunku tych, że mogłem walczyć o podium. Nikt mi nie odskoczył, tyle samo miał Ammann, Schlierenzauer skoczył tylko pół metra dalej. Zabrakło też trochę szczęścia. W czasie tego konkursu kolejny raz było widać, jak ważne jest skakanie w pierwszej serii blisko zawodników z czołówki. W sobotę było tak, że kiedy skakała ostatnia czwórka warunki były najlepsze, pomagał im wiaterek. A ja leciałem ósmy od końca, bez wiaterku. Ammanna ściągnęli nawet z belki, bo miał zbyt dobry wiatr. Nie wiem, jak to się dzieje, że ci najlepsi mają takie świetne warunki? Chyba muszą się bardzo mocno modlić do Pana Boga lub Bóg po prostu daje im to teraz, a w Vancouver będzie inaczej (śmiech). To oczywiście żarty. Mam nadzieję, że na igrzyskach będzie wiało równo dla wszystkich.

Nad czym musi Pan jeszcze pracować przed wylotem do Kanady?

- Przede wszystkim nad kombinezonem. Tutaj, w czasie próbnych serii, założyłem nowy strój i strasznie mnie w nim skręca po wyjściu z progu. Nie wiem, czy jest za dużo szwów, czy jest jakoś dziwnie uszyty, ale na pewno coś jest nie tak. To może być niewielki detal, który ciężko znaleźć. Do Vancouver zostało jednak bardzo mało czasu. Martwi mnie to. Kto wie, czy nie najlepiej byłoby uszyć nowy strój, podobny do tego czarnego, w którym obecnie skaczę.

A w nim nie będzie mógł Pan skakać w Vancouver?

- Mógłbym w nim wystartować, ale musiałbym zlikwidować wszystkie reklamy. Bo takie zasady obowiązują na igrzyskach.

Czy w sobotę po skoku Morgensterna miał Pan jeszcze nadzieję, że stanie na podium?

- Nie. Bo przy lądowaniu odjechała mi narta i sędziowie odjęli za to punkty. Chciałbym być na podium, ale zabrakło odległości w pierwszym skoku. Gdybym skoczył dalej o jeden metr, to prawdopodobnie wystarczyłoby to na podium. Pocieszam się, że co się odwlecze, to nie uciecze. Nie martwię się czwartym miejscem. Dla Schlierenzauera taka pozycja to byłaby klapa. Dla mnie jest to krok do przodu.

Czy Schlierenzauer utrzyma tak wysoką formę do igrzysk?

- Nie wiem. Wszystko się może zdarzyć. Igrzyska mają swoje prawa i bardzo często wygrywają zawodnicy, którzy nie są faworytami.

W najbliższych konkursach w Niemczech będą obowiązywały nowe zasady punktacji, wiatr przeliczany będzie na punkty. Czy wprowadzanie takiej nowości tuż przed igrzyskami, gdzie obowiązywać będzie stary system, ma sens?

- Na pewno będzie sporo zamieszania. Pomiary wiatru na skoczni nie są tak dokładne, jakby się chciało. Moim zdaniem nowy system trzeba dopracować. A potem dopiero wprowadzać w życie.

Na początku sezonu ustępował Pan najlepszym w prędkości na progu. Teraz jest znacznie lepiej...

- W pierwszej serii było nawet dobrze. Najlepszy zawodnik pod tym względem "odjechał" mi zaledwie o pół kilometra. To niewiele, tym bardziej że ja nigdy, nawet kiedy wygrywałem wielkie zawody, nie imponowałem prędkościami najazdowymi.

Pana forma idzie wyraźnie w górę, ale polska drużyna spisała się kiepsko.

- Trudno mi o tym mówić. Staram się koncentrować na sobie, na swoich skokach. Zgadza się: to nie był udany występ moich kolegów. Nie jest jednak tak, że oni nie chcą. Często muszą odpowiadać na trudne pytania - dlaczego źle skaczą? A to są najgorsze pytania dla zawodnika, bo w naszej konkurencji najczęściej jest tak, że skoczek nie za bardzo wie, dlaczego mu nie idzie. Każdy chce dobrze skakać, tym bardziej u siebie, przy takiej publiczności. Bardzo często atut własnej skoczni, swoich kibiców paraliżuje. To są zawodnicy, którzy mają wielki talent i mam nadzieję, że odrodzą się jeszcze przed Vancouver - i pokażemy tam, na co nas stać.

Liczycie, że możecie powalczyć o medal w drużynie?

- To nadal jest realne. Na takiej imprezie wszystko się może zdarzyć.

Lubi Pan skocznie w Whistler? Skakał Pan tam przed rokiem, na próbie przedolimpijskiej...

- Znam tylko dużą skocznię, bo na obiekcie K-95 nie startowaliśmy. Na dużej skoczni skakało mi się dobrze, byłem tam w jednym z konkursów czwarty. A dominował tam, podobnie jak teraz w Zakopanem, Gregor Schlierenzauer.

Rozmawiał: ANDRZEJ STANOWSKI, Zakopane

25 razy w Zakopanem

Adam Małysz zaliczył w sobotę swój 25. występ w zakopiańskich konkursach o Puchar Świata. Pierwszy raz wystartował w styczniu 1996 roku, zajmując 9. miejsce. 7 razy stawał na podium, wygrał 3 konkursy, 2 razy był drugi i trzeci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski