Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komendant i jego znajomi

Radio RMF FM
Mniej więcej przed rokiem komenda miejska rozpoczęła poszukiwania warsztatu, któremu mogłaby zlecać kompleksowe remonty radiowozów. Ogłoszono przetarg. Stanął do niego także Jan Kocoń, właściciel niewielkiego zakładu blacharsko-lakierniczego "Kocpol", mieszczącego się przy ul. Chełmońskiego, na peryferiach Krakowa.

Kontrola działalności finansowej krakowskiej komendy miejskiej, prowadzona przez Inspektorat Komendanta Wojewódzkiego, wykryła wiele nieprawidłowości

 (INF. WŁ.) Co roku Komenda Miejska Policji w Krakowie wydaje kilka milionów złotych na zakup: sprzętu, paliwa, remonty radiowozów i budynków. Zgodnie z Ustawą o zamówieniach publicznych, inwestycje przekraczające wartość 3 tys. euro (ponad 12 tys. zł) wymagają procedury przetargowej. Tymczasem w przypadku niektórych zakupów - znacznie przekraczających tę kwotę - w krakowskiej komendzie miejskiej przepisami o zamówieniach publicznych nikt nie zawraca sobie głowy. W ten sposób zakupiono m.in. komputery i kamizelki kuloodporne. Z naszych informacji wynika także, że kilka najintratniejszych przetargów - które zorganizowano w ostatnim roku - wygrały firmy, należące do znajomych insp. Andrzeja Czopa, komendanta miejskiego policji. Sam komendant jednak temu zaprzecza.
 Komisja odrzuciła jego ofertę, uznając, że nie spełnia ustalonych warunków (chodziło m.in. o brak w warsztacie specjalnej płyty pomiarowej). Nieoficjalnie wiemy, że w pierwszym etapie przetargu wybrano autoryzowany zakład Daewoo przy ul. Mała Góra. Przed podpisaniem umowy wyniki przetargu musiał jednak zatwierdzić komendant Czop. Nie zatwierdził. W efekcie komisję rozwiązano i ogłoszono kolejny przetarg. Nowa komisja przetargowa tym razem nie miała wątpliwości, że najlepsza jest oferta "Kocpolu".
 Jan Kocoń przedstawił warunki nie do przyjęcia przez inne krakowskie warsztaty.

 Za roboczogodzinę blacharza liczył 10 zł, a za godzinę pracy lakiernika - 15 zł. Takich cen nie był w stanie zaproponować żaden z działających na rynku zakładów. Tyle że, zgodnie z umową podpisaną między komendą miejską a "Kocpolem", rozliczenie likwidacji szkód z tytułu OC odbywa się bezpośrednio między warsztatem a ubezpieczycielem. Ten zaś płaci właścicielowi firmy według własnego cennika - za godzinę pracy 60-80 zł.
 Co miesiąc do warsztatu przy ul. Chełmońskiego trafia po stłuczkach kilkanaście policyjnych wozów. Przeważająca większość napraw rozliczana jest z tytułu polisy OC, czyli bezpośrednio między "Kocpolem" a ubezpieczycielem - według urzędowego cennika.
 Jan Kocoń w rozmowach z policjantami nie ukrywa znajomości z insp. Andrzejem Czopem, szefem krakowskiej policji. Przyznaje, że jeszcze przed ogłoszeniem wyników przetargu komendant remontował w jego warsztacie swe prywatne auta.
 Komendant Czop przyznaje, że zna szefa "Kocpolu", zaprzecza jednak, by kiedykolwiek remontował w tym warsztacie swoje auto, a także wpływał na wynik przetargu:**
 - Przetarg prowadził pion logistyki. Zaznaczam, że nie ma takiego zwyczaju w komendzie, żebym ja powoływał komisje przetargowe - podkreśla.
 Pion logistyki, podobnie jak wszystkie inne piony krakowskiej komendy miejskiej, podlega komendantowi Czopowi.
 - W tej sprawie był jeden przetarg czy dwa? - pytamy.
 - Nie wiem, nie pamiętam - mówi.
 Tymczasem na usługi "Kocpolu" narzekają funkcjonariusze. Skarżą się zarówno na jakość, jak i długie terminy napraw: - Jeśli do stłuczki dojdzie w piątek i auto przyjedzie do warsztatu pięć minut po godzinie 14, to do poniedziałku nikt do niego nawet nie zajrzy, bo zakład jest już zamknięty - mówią. - Czas naprawy więc się przeciąga, a z dotrzymywaniem terminów jest jak w totolotku. Zresztą i tak wiele razy zdarzyło się, że po odebraniu samochodu z "Kocpolu" musieliśmy go poprawiać w warsztacie na Mogilskiej.
 Insp. Andrzej Czop jest jednak zadowolony z usług "Kocpolu": - Nie mam żadnych informacji, żeby były jakieś skargi, związane z jakością i terminowością świadczonych usług. Z tego, co wiem, o wyborze oferty zdecydowała głównie cena - mówi.

Tylko znajomy?

 We wrześniu ub. roku rozpisano przetarg na kompleksowy remont budynków przy ul. Siemiradzkiego. Zgłosiło się 13 firm. Jedną z nich była krakowska Chemobudowa. Przed startem do przetargu Chemobudowa ogłosiła wewnętrzny przetarg na podwykonawców instalacji wodno-kanalizacyjnej i elektrycznej. W drugim przypadku wygrał Elektromontaż. Wartość kontraktu szacowano na półtora miliona złotych.
 Przetarg wygrała Chemobudowa, choć jej cenowa oferta wcale nie była najkorzystniejsza. Kilka dni później Chemobudowa poinformowała Elektromontaż, że rezygnuje z jego usług. Równocześnie wykonanie instalacji elektrycznej zleciła firmie Elika.
 - Chemobudowa wygrała przetarg z naszą ofertą i na naszych wiarygodnych dokumentach, a potem odprawiła nas z kwitkiem. Kiedy próbowaliśmy dociekać przyczyn, powiedziano nam, że tamci byli tańsi. Ale z tego, co wiem, wartość kontraktu nie zmieniła się. Tak czasem bywa, że generalny wykonawca rozgrywa własne interesy kosztem innych. Podejrzewamy, że w tym przypadku inwestor mógł mieć jakieś swoje preferencje co do wyboru podwykonawcy. Nie nagłaśnialiśmy jednak sprawy, bo cały czas współpracujemy z Chemobudową przy innych inwestycjach - przyznaje jeden z pracowników Elektromontażu.
 Szefem firmy Elika jest Tomasz Kaleta, znajomy komendanta. Funkcjonariusze z "Białego Domku" znają go, dość często gości bowiem w gabinecie ich szefa. Sam komendant przyznaje się do znajomości z szefem Eliki, ale nie do zażyłości...
 - Nie jest to na pewno mój przyjaciel - mówi. - Był u mnie znacznie wcześniej, przed ogłoszeniem przetargu na remont budynku przy ul. Siemiradzkiego i przedstawił swoją ofertę. Nadmieniam, że wszystkie podmioty gospodarcze, chcące współpracować z KMP - nawet jeśli personalnie zwracają się do mnie - odsyłam do pionu logistyki, który odpowiada za zamówienia publiczne. Na pewno firma Elika ma duże doświadczenie, realizuje inne projekty dla policji. Jej szef nie jest dla mnie osobą anonimową. Absolutnie nie wpływałem na wybór w przetargu tej firmy.

Dla policji drożej

 Kolejna kontrowersyjna umowa komendy miejskiej dotyczy zakupów benzyny do radiowozów. - Do przetargu zgłosiły się tylko dwie firmy - ARGE i BP. Dlaczego tylko dwie - trudno powiedzieć. Sami nad tym się zastanawialiśmy, zważywszy że dla dostawcy to złoty interes. Miesięcznie tankujemy ok. 30 tys. litrów paliwa - mówią nasi informatorzy.
 Przetarg rozstrzygnięto na korzyść firmy ARGE. Firma miała kłopoty finansowe - komornik starał się wyegzekwować kilkaset tysięcy złotych długu. Dzięki podpisanej umowie firma powoli wychodzi na prostą (komornik odzyskał już ok. 190 tys. długu), zyskała reklamę i darmową ochronę. O stratach wynikających z umowy mówią tylko policjanci.
 - Mniej więcej na przełomie marca i kwietnia tego roku kolega podjechał radiowozem na stację ARGE - opowiada jeden z naszych informatorów. - Na dystrybutorze była cena za litr 3,01 zł, ale na rachunku, który otrzymał, widniała kwota 3,24 zł za ten sam litr. Podejrzewaliśmy, że nas oszukują i zawiadomiliśmy o wszystkim przełożonych. Planowano kontrolę. Jednak wycofano się z niej po interwencji jednego z komendantów.
 Wkrótce do umowy z dostawcą paliwa dodano aneks. Poprzednie zapisy ustalały stawkę według schematu: aktualna cena PKN Orlen minus marża. Tymczasem dla zwykłych klientów ajent, aby być konkurencyjny, stale obniżał cenę. W aneksie zdecydowano, że cenę będzie regulował rynek i policję obowiązuje "cena dnia". Żadnych prowizji oraz dodatkowych usług - np. w postaci mycia samochodów, odkurzania lub wymiany oleju - umowa nie przewiduje.
 Sprawa była głośna w komendzie zaledwie przez kilka dni. Potem wszystko ucichło. - Ta sytuacja trwała przez 3-4 miesiące. Łatwo obliczyć, że przy różnicy w cenie tylko 20 groszy na litrze traciliśmy miesięcznie ok. 6 tys. zł. Nawet jeśli przyjmie się, że szefostwu komendy zabrakło wyobraźni i nie przyszło im do głowy, że cena może spadać, to jest to rażąca niegospodarność - irytują się policjanci.
 Umowa z dystrybutorem paliw jest także krytykowana z innych względów. ARGE w chwili podpisywania umowy miała w Krakowie zaledwie cztery stacje benzynowe (obecnie 5). Każdy radiowóz jest "przypisany" do konkretnej. Na innej nie może tankować. I tak np. samochody z komisariatu w Bieżanowie "robią" w jedną stronę na stację przy Mogilskiej przynajmniej 10-12 km. Miesięcznie daje to średnio dodatkowo ok. 200 km.
 Insp. Andrzej Czop jednak mówi: - Nic mi nie wiadomo, by były jakiekolwiek zastrzeżenia do tej umowy. Informacja o tym, że przez jakiś czas płaciliśmy za benzynę więcej niż pozostali klienci, w ogóle do mnie nie dotarła.
 - Badaliście rzetelność tej firmy?
 - Ja osobiście nie. Jestem przekonany, że stało się to w ramach prowadzonej przez pion logistyki procedury.
 - Ja nawet nie wiem, kto jest szefem tej firmy - dodaje.

"Czopomobile"

 Kiedyś w policji nie mówiono o pieniądzach, bo one musiały się znaleźć. Koniec epoki resortowych przywilejów nadszedł jednak w 1990 r. Od tego czasu policja zaczęła skarżyć się na biedę. Na brak pieniędzy na środki łączności, skuteczną broń, a nawet na zwykły papier i długopisy. W niektórych komisariatach do chwili obecnej jedynym cudem techniki są rozklekotane maszyny do pisania. Jest za to grzyb, wilgoć na ścianach i rozlatujące się krzesła. W tej sytuacji wyrzucane w błoto pieniądze wywołują zrozumiałą frustrację wśród policjantów. Niestety, takich przykładów w krakowskiej komendzie miejskiej można znaleźć sporo.
 W minionym roku krakowska drogówka otrzymała z Komendy Głównej Policji - zakupione z funduszu Banku Światowego - dwa fordy mondeo wyposażone w kamery. - Po upływie okresu gwarancji komendant Andrzej Czop postanowił przesiąść się do jednego z nich - _opowiadają policjanci. - Polecił więc wymontować z mondeo kamerę i zamontować ją w używanym dotychczas przez siebie fiacie bravo. Auta pojechały w tym celu do warsztatu w Sosnowcu. Po powrocie insp. Czop i jego kierowca przejęli mondeo, a bravo trafiło do drogówki.
 Nie trwało to jednak długo. Już następnego dnia zbulwersowani tą sprawą policyjni związkowcy z Zakopanego interweniowali u komendanta małopolskiej policji. Mł. insp. Eugeniusz Szczerbak nakazał Czopowi zwrócić drogówce mondeo. Auta znowu pojechały do warsztatu w Sosnowcu. Rachunki za montaż i demontaż kamer wyniosły ponad 7 tys. zł. Zapłacono je z funduszy komendy miejskiej.
 Komendant Czop kwituje całą sprawę słowami:
- To są legendy. Właśnie zakończyła się kontrola i nie mogę się na ten temat wypowiadać, dopóki nie przedstawię wyjaśnień swemu przełożonemu.
 Protestami związkowców komendant miejski najwyraźniej się nie przejął. Świadczy o tym chociażby wyposażenie - używanej obecnie przez niego policyjnej nubiry - w klimatyzację i przyciemnione szyby. Policjanci określają to auto
"czopomobilem".
 
- Jak o każdym przełożonym, mówią o mnie różne złośliwe rzeczy. Do Krakowa przyszły dwie nubiry - jedna została w komendzie wojewódzkiej, druga trafiła do nas. W obydwu zamontowano klimatyzację i przyciemnione szyby. To nie jest dzisiaj żaden luksus - większość cywilnych samochodów, które zakupujemy, posiada klimatyzację - mówi insp. Czop.
 - _Kto za to zapłacił? - _pytamy.
 
- Z pewnością wydatek ten został poniesiony przez komendę miejską, mamy przecież samodzielność finansową. To nie jest moje służbowe auto. Jeżdżą nim pracownicy sekretariatu, wydziału prezydialnego i również ja. Ten samochód wykonuje różne kursy na potrzeby komendy.
 Do rangi anegdot urosły już w komendzie opowieści o noszeniu przez kierowcę teczki za komendantem, o odwożeniu służbową nubirą jego dzieci do szkoły i żony do pracy, prywatne wyjazdy państwa Czopów w Bieszczady policyjnym autem.
 Komendant wszystko dementuje:
- Sam byłem tylko raz w Bieszczadach i na pewno nie służbowym samochodem. Żona też tam nie była. Nie mam prywatnego kierowcy, który odwoziłby żonę do pracy. Kierowca czasami przyjeżdża po mnie do domu, a czasami nie. Jeśli wychodzę z samochodu i niosę mundur lub koszulę, to bywa, że weźmie teczkę. Siadam też czasami na tylnym siedzeniu - nie dlatego, że czuję się w nim jak dygnitarz, tylko dlatego, że pozwala mi to w czasie jazdy wykonywać notatki lub przeglądać materiały.
 Kierowca jest zatrudniony na etacie policyjnym.
- Walczymy o to, by w policji było więcej cywilów, ale na razie struktura kadrowa - z przyczyn od nas niezależnych - nie do końca na to pozwala - przyznaje komendant, podkreślając równocześnie, że z usług kierowcy korzystają także pracownicy pionu prezydialnego. Z naszych informacji wynika jednak, iż ten wydział posiada do dyspozycji inne policyjne auto - "Daewoo Matiza".
 Wtajemniczeni dodają, że rejon osiedla Rżąka - na którym mieszka komendant miejskiej policji - należy obecnie do najbezpieczniejszych rejonów Krakowa. Codziennie patroluje je przynajmniej jeden radiowóz.
 
- To nieprawda, wystarczy przyjechać. I mam nawet o to pretensje. Na osiedlu nie ma wielkiego zagrożenia, ale jest chuligaństwo i wandalizm_ - mówi szef krakowskiej policji.

"Podwójna" łazienka

 Kolejnym przykładem na to, w jaki sposób trwonione są w krakowskiej komendzie miejskiej pieniądze podatników, jest historia związana z urządzeniem łazienki (przeznaczonej do użytku komendanta) w remontowanym budynku przy ul. Siemiradzkiego. - Najpierw wyłożono ją brązowymi flizami. Ponieważ jednak komendantowi nie spodobał się ich kolor, trzeba było kłaść na ścianach drugą warstwę płytek - tym razem zielonych. Powstała więc łazienka w łazience. Zmieniano też wyposażenie łazienki, bo poprzednie - według komendanta Czopa - miało zbyt niski standard. Wszystko kosztowało kilka tysięcy złotych - twierdzą nasi informatorzy.
 Komendant zapewnia nas, że nie ma pojęcia o tym, iż jego łazienka w budynku przy ul. Siemiradzkiego ma podwójne kafelki.
 - Słowo honoru, że o tym nie wiem. Słyszałem, że położono kafelki niezgodnie z projektem. Po stwierdzeniu tego faktu miało to być naprawione. Ja zresztą dokonywałem wyboru kafelków - chodziło o zachowanie właściwej kolorystyki pięter - mówi.
 - Czyli położono złe kafelki?
 - Właśnie tak - mówi.
 Remont nowej siedziby komendy miejskiej kosztował dotychczas ok. 5,5 mln zł, z czego 4,3 mln zł krakowska komenda miejska otrzymała z dotacji Urzędu Miasta.

Kontrola za kontrolą

 Prowadzona niedawno - przez Inspektorat Komendanta Wojewódzkiego - kontrola działalności finansowej komendy miejskiej wykryła wiele nie prawidłowości. Z nieoficjalnych informacji wynika, że oprócz nie opisanych rachunków, stwierdzono też wiele uchybień związanych z realizacją Ustawy o zamówieniach publicznych. Mają one dotyczyć m.in. zakupu komputerów i kamizelek kuloodpornych.
 - Czy wiedział Pan, w jaki sposób zostały zakupione kamizelki kuloodporne i komputery? - pytamy.
 - Niewiele. Nie odpowiadałem za zorganizowanie tych przetargów. Od tego - co już podkreślałem - mam odpowiednie służby. Poinformowały mnie one tylko o wynikach.
 - Były w ogóle przetargi?
 - Z tego, co ja wiem, były - mówi komendant.
 - Przy pobieżnej kontroli niczego nie da się wykryć. Pozornie na papierze wszystko wygląda dobrze. Jeśli w przetargu startowały dwie firmy, które przedstawiały taką samą ofertę cenową - wygrywała ta, która dawała jakiś upust. To logiczne i żaden kontroler nie powinien się do takiego przetargu przyczepić. Problem polega na tym, że przy wystawianiu rachunku wygrana firma już nie uwzględniała żadnego upustu - twierdzi jeden z naszych informatorów.
 - Przed dwoma miesiącami zakończyła się u nas jedna kontrola. Dzisiaj rozpoczęła się druga - dotyczy przetargów - mówi komendant. - Jestem przekonany, że wypadnie dla nas korzystnie, bo wszystko jest w porządku. Może poza drobnymi uchybieniami, których przecież w tak dużej jednostce nie da się uniknąć. Jak jest sukces, taki chociażby, jak wyremontowanie naszej siedziby, pojawia się też zawiść.
 Insp. Czop przyznaje jednak, iż dotarła do niego wiadomość o postępowaniach dyscyplinarnych wobec kilku pracowników komendy miejskiej, wszczętych po pierwszej kontroli Inspektoratu Komendanta Wojewódzkiego: - Słyszałem o tym, tak jak i państwo. Jednak oficjalnie nic o tym nie wiem. Na razie zarzuty nie zostały nikomu przedstawione.
EWA KOPCIK ("Dziennik Polski")
MAREK BALAWAJDER (Radio RMF FM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski