To, że ktoś nie ma długów, nie znaczy, że nie będzie ścigany przez komornika za... długi. Aby stać się ofiarą urzędniczej machiny, wystarczy nazywać się tak jak dłużnik. Przekonał się o tym Jerzy Lelito, przedsiębiorca z Krakowa, który w ciągu roku dwukrotnie dostał pismo o zajęciu wierzytelności, raz na 50 tys. zł, drugi raz na 150 tys. zł.
Przez pomyłkę komorników mógł stracić majątek
Autor: Marcin Banasik
Pierwsze pismo przyszło w styczniu br. od komornika z Torunia. - Najbardziej zbulwersowało mnie to, że mój rzekomy dług od razu został wpisany do Krajowego Rejestru Sądowego. W ten sposób ktoś, kto chciałby sprawdzić moją firmę, może uznać, że jestem niewypłacalny - mówi Jerzy Lelito.
Przedsiębiorca wysłał odwołanie, tłumacząc w piśmie, że nastąpiła pomyłka. Komornik uchylił decyzję i wykreślił dług biznesmena z KRS. - Nikt jednak nie wytłumaczył mi, dlaczego doszło do pomyłki i czy sprawa jest do końca załatwiona. O przeprosinach nawet nie było mowy - mówi właściciel firmy. Przedsiębiorca miał jednak nadzieję, że to koniec jego problemów z długami obcej osoby.
Drugi komornik
Był jednak w błędzie. Kolejne pismo o zajęciu wierzytelności, tym razem od komornika z Inowrocławia, przyszło dwa tygodnie temu. Pan Jerzy ponownie napisał odwołanie, na które przysługuje mu tylko siedem dni od daty otrzymania listu. - Aż boję się pomyśleć, co mogłoby się stać, gdybym nie odebrał tego pisma i nie zdążył napisać odwołania. Być może komornik zająłby mój majątek i nie mógłbym prowadzić firmy - mówi Lelito.
Przedsiębiorca zadzwonił do komornika z Inowrocławia i usłyszał, że ten wysłał pismo pod krakowski adres, bo taki wskazał mu wierzyciel długu. - Komornik nawet nie sprawdził, czy wierzyciel podał prawdziwe dane. Po prostu uwierzył mu na słowo. To absurdalne - twierdzi Jerzy Lelito.
Sprawa bulwersuje tym bardziej, że w piśmie od komornika podane są wszystkie dane prawdziwego dłużnika.
Komornik nie czuje się winny. - Właśnie z uwagi na zawarcie w piśmie kompletu danych dłużnika, nie doszło do zajęcia mienia osoby trzeciej - mówi Artur Zieliński, komornik z Inowrocławia. Co ciekawe, z jego tłumaczenia wynika, że znał adres, PESEL i NIP prawdziwego dłużnika, a mimo to pismo wysłał do innej osoby.
Jerzy Lelito nie kryje oburzenia na sposób działania urzędnika. - To straszne, z jaką łatwości komornicy wkraczają w życie osób, które niczemu nie są winne. Tyle ostatnio mówi się o ich błędach, które kosztują ludzi majątki, a oni dalej nic sobie z tego nie robią - mówi Lelito.
Nie musi sprawdzać
Sławomir Szynalik, rzecznik Izby Komorniczej w Krakowie wyjaśnia, że takie błędy zdarzają się, ponieważ komornik nie ma obowiązku sprawdzania danych dłużnika, które przesyła mu wierzyciel. - Mogło być tak, że wierzyciel wpisał w wyszukiwarkę imię i nazwisko dłużnika i spisał adres, który mu wyskoczył - tłumaczy Szynalik.
Zaskakujące jest, że w sprawach, gdzie często chodzi o setki lub miliony złotych, urzędnik tak łatwo ufa wierzycielowi.
Krakowski przykład pomyłek komorników to nie pierwszy taki przypadek. W ubiegłym roku głośno było o zajęciu ciągnika Radosława Zaremby z Kulan w woj. mazowieckim. Komornik, zamiast do zadłużonego sąsiada, przyjechał do rolnika i nawet nie chciał słuchać o tym, że właściciel ciągnika nie ma żadnych długów. Nie pomógł nawet sąsiad Zaremby, który przyznał, że to on ma długi. Ciągnik już został sprzedany, a rolnik nie ma czym uprawiać pola. Sprawę prowadzi prokuratura.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?