Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu buk odebrał rozum?

Ryszard Niemiec
Preteksty. Szeptana agencja, akredytowana przy europejskim czempionacie piłkarstwa ręcznego, posłała w świat wiadomość o posmaku skandalu. Oskarża w nim naszych reprezentantów o oddanie Chorwatom awansu do półfinału poprzez obstawienie w zakładach bukmacherskich swej porażki 11 bramkami! Pokusa 33-krotnego przebicia miała być tak duża, że panowie dali się skusić na lewiznę, by w efekcie pójść na całego i do tych feralnych 11 goli dołożyć, dla pewności zysku, jeszcze dodatkową trójkę w plecy!

Szukam w historii sportu wielkich afer wypaczających wyniki rywalizacji w imprezach międzypaństwowych i dochodzę do wniosku, że w tym przypadku porównaniem do tego piramidalnego oskarżenia może być tylko finałowy mecz o mistrzostwo świata w piłce nożnej 1954.

Ponieważ porażka jedenastki Węgier z Niemcami przekraczała granice racjonalności, wśród kręgów władczych Budapesztu wylęgła się plotka o tym, że nieprawdopodobna forma drużyny niemieckiej wzięła się ze sztucznego dopingu farmakologicznego. Echa insynuacji ze stadionu w Bernie stając się nawozem, na którym wyrosła spiskowa teoria sfabrykowana pod kopułą Tauron Areny, potwierdzają jedynie opinię, że ignorancja otwiera drogę fałszywemu świadectwu.

Idąc tym tropem, można by ustalić, że Chorwaci niespodziewanie zmiażdżyli Polaków, ponieważ dodała im skrzydeł obecność pani prezydent Kolindy Grabar-Kitarović , która porzuciła ważne sprawy państwowe w Zagrzebiu, by wspomagać chłopaków w Krakowie. W tym celu zdjęła urzędową garsonkę i oblekła się w kibicowską koszulkę o narodowych barwach…

Nie śmiem dalej fantazjować na temat skali zmotywowania chorwackiej siódemki przez seksowną głowę państwa, dlatego, że śmiałość wyobraźni mogłaby przekroczyć poziom dobrych obyczajów i absurdu zarazem, a też zrównać się z sugestią o ustalonym przy pomocy bukmacherki wyniku 23:37! Był wprawdzie taki moment po meczu, że rozanielona pani Kolinda ruszyła do Polaków w intencji wymiany koszulek, ale do toples nie doszło, bo nad parkietem unosiło się inny negliż: żenującego poziomu gry podopiecznych Bieglera.

Czarna środa, która dobiła ich ostatecznie, była zwieńczeniem słabości kadry. Zwycięstwa nad Serbią i Macedonią, zostały uznane za Bóg wie jakie osiągnięcia, a jednorazowy wyskok, poparty cudowną passą Szmala i Bieleckiego, dający sukces ze słabującymi Francuzami, zamiast stać się powodem do uznania powagi chwili, utonął w bezkrytycznej euforii. Tymczasem wady zespołu były oczywiste.

Na czoło wysunął się błąd oparcia zespołu na weteranach Wenty, którzy z racji dostojeństwa nie byli w stanie nadążyć za Chorwatami. Skompromitowana została ubogość taktyczna ataku pozycyjnego, gdzie aż prosiło się o wdrożenie schematów, pozwalających Bieleckiemu na dochodzenie do pozycji rzutowych. Strach było patrzeć na swoistą egzekucję, którą bardziej wrażliwa i wyedukowana historycznie część publiczności porównywała do klęski króla Olbrachta podczas wyprawy na Bukowinę (wyginęła szlachta)…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski