Komu dopłacać?

Konferencja w MPK

Konferencja w MPK

W innych gminach, gdzie nie było żadnych ulg,

mieszkańcy nie mają pretensji

   Podczas wczorajszej konferencji prasowej przedstawiciele Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Krakowie oraz 10 gmin z powiatu krakowskiego, dotujących tego przewoźnika, usiłowali wytłumaczyć dziennikarzom, dlaczego od 1 lutego zniesione zostaną bez mała wszelkie ulgi gminne (o sprawie obszernie pisaliśmy dwukrotnie w ubiegłym tygodniu).
   Zdaniem wójta Liszek Wojciecha Burmistrza, koszty należy racjonalizować, bo budżety są nadmierne obciążone różnymi dopłatami. - To nie źli radni zabierają ulgi, ale ekonomia. Nie możemy finansować biletów osobom, które znajdują się w dobrej sytuacji materialnej, jeżdżących np. na zakupy, ale konkretnym, a więc uczniom i rzeczywiście ubogim - przekonywał wójt. Ten wątek kontynuował Bogdan Żelazo, mówiąc, że w Europie Zachodniej do biletów dopłaca się tylko osobom o niskich dochodach. - Przy wynoszącym około 30 mln zł budżecie, do przewoźników musielibyśmy dopłacać 1,3 mln zł, po zniesieniu ulg i zmniejszeniu o połowę dopłat do tzw. wozokilometra dotacja wyniesie około 560 tys. zł - tłumaczył wójt Zabierzowa Józef Krzyworzeka. Rada tej gminy podjęła uchwałę w sprawie rekompensowania niektórym osobom, np. dojeżdżającym na zabiegi, utraty ulg poprzez refundowanie im biletów. Podobne deklaracje składali inni szefowie gmin, jednak nie wypracowali jeszcze systemu dopłat tym osobom i docierania do nich. Przedstawiciele MPK zapewnili, że w lutym osoby, które miały ulgi, nie będą karane za brak biletu.
   Przedstawiciele samorządów powoływali się też na inne gminy w powiecie krakowskim (Jerzmanowice-Przeginia, Igołomia-Wawrzeńczyce, Krzeszowice, Skała, Słomniki, Sułoszowa, Wielka Wieś), które nie dotują przewoźników, mieszkańcy nie korzystają z żadnych ulg i nie mają o to pretensji do władz.
   Mimo że dyrektor Żelazo twierdził, że gminy nie zostały postawione "pod ścianą" i przymuszone do przyjęcia propozycji, to jednak z wypowiedzi wielu z nich można było wywnioskować, że tak było. Otwarcie powiedział o tym Piotr Cyankiewicz, sekretarz gminy Skawina, gdzie MPK obsługuje dwie linie: 201 i 206: - Na pytanie, co stanie się, gdy gmina się wyłamie i nie przyjmie warunków, państwo odpowiedzieliście, że w przypadku linii 201 nie będzie kursów w sobotę i niedzielę, a linia 206 może ulec likwidacji.
   Akurat gmina Skawina, jak okazało się, nie była zainteresowana likwidacją ulg, bo dopłata do MPK wynosi rocznie około 290 tys. zł, co przy 60-milionowym budżecie, nie jest dużą kwotą. Wiele samorządów w obawie przed zerwaniem umów przez MPK, zgodziło się na zawarcie jednakowych umów: dopłata do wozokilometra na terenie danej gminy wyniesie 0,51 zł, zamiast 1,02 zł, bezpłatne bilety przysługiwać będą dzieciom do 4 lat, a gminy do miesięcznych biletów uczniowskich dopłacać będą po 17 zł miesięcznie.
   Argumentem na taką decyzję było też, jak twierdzi wójt Zielonek Bogusław Król, brak konkurencyjnego przewoźnika, który gwarantowałby świadczenie takich samych usług jak MPK, a więc kursy od samego rana (od godz. 5), poza godzinami szczytu oraz dobry tabor autobusowy, zapewniający płynność kursów.
   Przedstawiciele większości gmin zapowiedzieli dalsze ograniczanie dopłat. - Na wiosnę, po uchwaleniu budżetu, będziemy szukać kolejnych rozwiązań, przynoszących oszczędności - powiedział Marek Jamborski, wójt gminy Kocmyrzów-Luborzyca.
Tekst i fot.: (EKT)