Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu potrzebna goła baba na koniu?

Leszek Mazan
Leszek Mazandziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Leszek Mazandziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Komu bardziej współczuć w temacie rok szkolny: uczniom czy nauczycielom? Chyba jednak tym drugim, a osobliwie tym w sutannach, wysyłanych przez kościelną zwierzchność do szkół dla pokrzepienia tamtejszych serc i dusz. Jest to zadanie okrutne, dzisiaj najczęściej niewykonalne, ale cóż... Każą, to idą, w pocie czoła skuteczniej zarabiając na wiekuiste zbawienie.

Nauczanie religii, z wyjątkiem okresu, gdy odbywało się w kościołach, zawsze było procesem budzącym nieufność obu stron. Sam, panie Boże odpuść, w trzeciej klasie szkoły podstawowej spytałem księdza – ze zwykłej ludzkiej ciekawości – czy w niebie są klozety. W „Bezgrzesznych latach” Kornel Makuszyński wspomina księdza katechetę, który bez żadnego powodu zabronił uczniom ślizgawki, co szkoła skwitowała wierszem:

Na próżno jędza
W ubraniu księdza
Z lodu nas spędza!
U nas w B-klasie
W zimowym czasie
Nikt mu nie da się!

- Ksiądz prefekt – pisze autor (Makuszyński) - przewiesił sobie autora przez kolano „i trzecią zwrotkę dopisał trzcinką tam, gdzie nikt nie zagląda, by czytać wiersze”. Taka ingerencja w młodą twórczość literacką była w tamtych czasach poniekąd uzasadniona.

Jeszcze większe emocje budził „Szał” Podkowińskiego, krążący po Krakowie „od zawsze” w niezliczonej ilości reprodukcji. Na jedną z nich natrafił w 1951 roku krakowski ksiądz Majgert. – Wchodzę z wiatykiem do mieszkania – opowiadał na lekcji w „Nowodworku” – a tu nad łóżkiem umierającego wisi goła baba na czarnym koniu! Na jakie pokusy narażony był ów szykujący się na spotkanie z Panem nieszczęśnik! No, co chcesz, Mrożek? – Myślę, proszę księdza – podniósł się z ławki przyszły autor „Tanga” - że jeśli ta baba zdołała umierającego podniecić, to jeszcze nie było z nim tak źle...

Choć ów nieszczęsny chory rzeczywiście wyzdrowiał, ksiądz Majgert do końca życia nie przyznał Mrożkowi racji. Ha, może z punktu widzenia procesu dydaktycznego byłoby to błędem?

Bardziej tolerancyjnym, choć balansującym na granicy ryzyka był dziewiętnastowieczny legendarny proboszcz i prefekt nowosądecki, Czech z pochodzenia, ksiądz Frantiszek Machaczek. Nie zawahał się on stanąć na czele konduktu pogrzebowego naddunajeckiej jawnogrzesznicy, symbolu zła, którym straszył (jak słusznie przypuszczał, bezskutecznie) swych, licznie obecnych na cmentarzu, wychowanków. – Wspominając dziś naszą zmarłą – mówił nad grobem Machaczek – nie zapominajmy, iż żyła ona nie tylko dla siebie, ale i dla innych, oddając im chętnie wszystko, co miała... I jeśli jest wśród nas ktoś, kto korzystał z jej dobroci, niech rzuci teraz na jej trumnę przygarść ziemi...

Gdy o wieko trumny nie uderzyła ani jedna grudka, mruknął do siebie, ale tak, by wszyscy słyszeli: – No, zobaczymy, jak to będzie przy spowiedzi wielkanocnej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski