Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu służy konkurencja

Redakcja
JANUSZ BEKSIAK: Którędy do dobrobytu?

   W ekonomii termin konkurencja reprezentuje też takie odcienie znaczeniowe, jak współzawodnictwo czy rywalizacja. W miarę potrzeby stosuje się określenia dodatkowe, np.: niszcząca konkurencja, konkurencja uczciwa i nieuczciwa, konkurencja wolna lub monopolistyczna, konkurencja o klienta itp. Według większości podręczników ekonomii konkurencja stanowi główny element mechanizmu gospodarki rynkowej i ma wiele zalet, które zdecydowanie przeważają nad wadami.
   Po pierwsze, dzięki konkurencji następuje wzajemne dopasowanie podaży towarów na rynek, popytu na nie i cen, po których dokonywana jest sprzedaż. Konkurencja zapewnia więc zachowanie równowagi na rynku, a zatem eliminuje kolejki przed sklepami i nadmierne zapasy u handlowców i producentów. Równocześnie jednak wielu uczestników gry rynkowej ponosi straty, gdyż niejednokrotnie muszą taniej sprzedać lub drożej kupić niż się spodziewali. Gospodarka jest więc równoważona, ale nie brak ludzi, którym skutki uboczne tej równowagi zupełnie się nie podobają.
   Po drugie, konkurencja pobudza rozwój gospodarczy. Wymusza dobre gospodarowanie, tj. oszczędne użycie surowców, maszyn i pracy, oraz stosowanie nowych, bardziej wydajnych metod produkcji. Ekonomiści sądzą, że jest ona głównym, a może nawet jedynym, skutecznym sposobem motywującym ludzi do pracy i wprowadzania innowacji. Skuteczniejszym niż apele i polecenia władz, wspierane przymusem i karami. Konkurencja robi to, faworyzując bardziej efektywnych i mających więcej szczęścia uczestników rynku, karząc zaś, a nawet eliminując, gorzej gospodarujących, pechowych lub zaangażowanych w działalność gospodarczą, od której, z takich lub innych powodów, świat się odwraca (gdy potrzeba mniej węgla - upadają kopalnie).
   Po trzecie, konkurencja służy końcowym odbiorcom - konsumentom, gospodarstwom domowym. Osłania ich przed wyzyskiem monopolistów wielkich, "globalnych" i małych, lokalnych. Zmusza producentów i kupców do tego, aby klient był zadowolony z towaru i obsługi.
   W mediach, wypowiedziach polityków mamy jednak najczęściej opinie krytyczne. Mowa jest o nieuczciwej konkurencji, o tym, że niszczy ona liczne gałęzie polskiego przemysłu, rolnictwa i handlu, różne grupy społeczne, a nawet całą polską gospodarkę. Jest to krytyka skierowana z reguły przeciwko określonym kategoriom uczestników życia gospodarczego (np. wielkim producentom, cudzoziemcom, supermarketom) oraz przeciwko pewnym metodom konkurencji (promocyjnym cenom i wyprzedażom, niektórym formom reklamy, pewnym sposobom lokalizowania i prowadzenia obiektów gospodarczych itd.).
   Niektóre przytaczane przykłady mówią o zjawiskach autentycznie patologicznych: o stosowaniu nieuczciwych chwytów, o wykorzystywaniu w walce konkurencyjnej wpływów we władzach państwowych i samorządowych, o metodach gangsterskich. Wiele innych świadczy jednak o tym, że dane zjawisko konkurencyjne jest bardziej korzystne dla jednych uczestników, a mniej dla innych. Z tego jednak nie wynika, że jest ono niekorzystne dla gospodarki jako całości. Nie zdarza się natomiast, aby ci krytycy martwili się w mediach czy w Sejmie o to, że ograniczając konkurencję będziemy się wolniej rozwijać.
   Najwidoczniej niektórzy politycy i dziennikarze są inspirowani przez wpływowe i hałaśliwe grupy uczestników życia gospodarczego. Niestety, najrzadziej widać inspirację ze strony konsumentów, pewnie dlatego, że to grupa niejednolita i niezorganizowana.
   Krytyka konkurencji z reguły prowadzi do sugestii, aby władze ją ograniczyły, aby zastosowały reglamentację wchodzenia na rynek, stosowania promocji i reklamy, aby regulowały ceny, czas i terminy działalności gospodarczej itp. Propozycje takie są więc w istocie zwalczaniem konkurencji. To jednak może prowadzić do utraty autentycznie skutecznego mechanizmu równoważenia i rozwoju gospodarki w interesie ogółu.
   Co zaś otrzymujemy w zamian? Większą władzę urzędników. Nie ma, niestety, żadnych podstaw do sądzenia, że to oni potrafią lepiej rozwiązywać problemy gospodarcze niż wypróbowany przez stulecia mechanizm rynkowy. Wręcz przeciwnie, można mieć pewność, że zrobią to gorzej.
   Beneficjantami oprócz urzędników stają się także te grupy uczestników życia gospodarczego, które mają z nimi niejednokrotnie korupcjogenne powiązania. Weźmy przykład. Od dłuższego czasu żąda się, aby władze zakazywały lokalizowania supermarketów w pewnych miejscach i powyżej określonej liczby. Próbuje się wprowadzić zakaz ich działania w niektóre dni, np. w niedziele. I jak zwykle w takich sytuacjach, jedni są "za", a drudzy "przeciw". Ale rzadko można usłyszeć obronę konsumentów, którzy, zagonieni w dni robocze, robią zaległe zakupy w soboty i w niedziele.
   Zasadnicze obawy budzi we mnie fakt, że cała ta wrzawa zmierza do ograniczenia swobody naszego wyboru i do zastępowania wolnej konkurencji ingerencją urzędów. Jeśli sprawy pójdą w tym kierunku, to straci na tym gospodarka i my, jako społeczeństwo. Tylko nieliczni uzyskają jakieś korzyści.
   
   Profesor Szkoły Głównej Handlowej, doradca kilku polskich rządów, członek-założyciel TEP

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski