Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komunikacja miejska zagrożona?

Łukasz Bobek
Nowy Targ. MZK w Nowym Targu dostanie na działalność o 270 tys. zł mniej niż potrzebuje dyrekcja. Władze miasta uważają, że dotacja wystarczy, jeśli tylko jednostka miejska będzie lepiej zarządzana. Nie widzą problemu w złej koniunkturze i ostrej konkurencji busów

Czarne chmury zawisły nad Miejskim Zakładem Komunikacji w Nowym Targu. Firma, która przewozi pasażerów po mieście, ale także do wiosek gmin Nowy Targ i Szaflary, może popaść w problemy finansowe. Nie dostanie od miasta dotacji, o jaką wnioskuje dyrekcja. Władze Nowego Targu wskazują, że problemem jest raczej słabe zarządzanie firmą, niż zła koniunktura i konkurencja.

Nowy Targ jest jedynym miastem na Podhalu, które organizuje miejską komunikację. Odpowiada za nią MZK, zatrudniający 50 pracowników. Codziennie wysyła autobusy na 13 linii. - Dodatkowo dowozimy dzieci do szkół, a także na zajęcia na basenie - mówi Andrzej Swałtek, pracownik MZK i miejski radny.

W tym roku nowe władze Nowego Targu zdecydowały się wnikliwiej przyjrzeć kondycji finansowej firmy i sposobowi jej zarządzania.

Koalicja mająca większość w radzie miasta, zrzeszona wokół burmistrza Grzegorza Watychy, postanowiła w tym roku przeznaczyć dla MZK milion złotych dotacji gminnej, czyli o 270 tys. zł mniej niż wnioskował Krzysztof Antos, dyrektor MZK.

To - zdaniem dyrektora Antosa - może nie wystarczyć, by zbilansować wydatki i koszty. - Przewozy to jest taka działalność, która jest deficytowa w całej Polsce. Poza tym jesteśmy "podgryzani" przez prywatną konkurencję, która busami podjeżdża na przystanki dwie minuty przed naszymi autobusami - mówi.

Andrzej Swałtek, pracownik MZK, dodaje, że większe pieniądze są potrzebne, bo zakład czekają w najbliższym czasie poważniejsze koszty. - W tym roku kończy się nam m.in. gwarancja na autobusy. I zaczną się wydatki na remonty. Do tej pory przyjeżdżał serwis i naprawiał. Teraz trzeba będzie pokryć koszty napraw, bo sami nie będziemy w stanie ich wykonać - wyjaśnia.

- Do tego nie wiemy, co dalej będzie z nami. Ludzie się boją, że mogą stracić pracę - dodaje Swałtek. Na sesji rady miasta twierdził nawet, że zmniejszona dotacja spowoduje, iż w połowie roku MZK może stracić płynność finansową. Gdyby do tego doszło, dyrektor Antos nie wyklucza redukcji kursów, a co za tym idzie, także zatrudnienia.

Burmistrz Watycha zaznacza, że nie chce likwidacji komunikacji w mieście. - Zależy mi na tym, żeby ją jeszcze bardziej rozwijać - mówi. - Muszę jednak troszczyć się o to, by miejskie pieniądze były racjonalnie wydawane. A niestety sprzedaż biletów czy stopień wykorzystania taboru MZK pozostawia wiele do życzenia

Janusz Tarnowski, przewodniczący rady miasta, zaznacza, że w jego ocenie zakład jest źle zarządzany. - Przedsiębiorstwo powinno uzdrowić swoją sytuację. Musi pozyskiwać więcej środków, a nie wnosić tylko postulaty o zwiększenie dotacji - mówił w czasie sesji. - Ja wiem, że jest konkurencja, ale przecież firma ma nowoczesny i bezpieczny tabor, którym może konkurować z innymi przewoźnikami.

Według Antosa, rocznie zakład potrzebuje około 3,3 mln zł. Z tego 35 proc. miała stanowić dotacja, a resztę sprzedaż biletów i powierzchni reklamowych.

Ostatecznie stanęło na tym, że MZK dostanie 1 mln zł dotacji, ale z możliwością jej zwiększenia w połowie roku. - Liczymy, że pieniądze wystarczą więcej niż na pół roku. Jeśli będzie trzeba, zwiększymy dotację. Jednak do tego czasu władze MZK będą musiały przedstawić konkretny program naprawczy - mówi przewodniczący rady miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski