Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komuniści bali się go jak… ognia. Spór o Józefa Kurasia

Maciej Korkuć
Zgrupowanie „Błyskawica” Józefa Kurasia „Ognia”
Zgrupowanie „Błyskawica” Józefa Kurasia „Ognia” fot. archiwum
Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. Kilku mieszkańców Zakopanego, powołując się na ustawę dekomunizacyjną, domaga się likwidacji pomnika żołnierzy „Ognia”. Argumentują, że największy postrach komunistów na Podhalu... organizował struktury Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.

Komuniści wiedzieli, kogo się boją. I wiedzieli dlaczego. W najdziwniejszych snach nie przyszłoby im do głowy, że w wolnej już Polsce ktoś wystąpi z wnioskiem o likwidację zakopiańskiego pomnika poległych partyzantów „Ognia”, gdyż działalność ich dowódcy jest symbolem… komunizmu. Wszystko to w czasach, kiedy również postkomunistyczne gazety, w rodzaju „Przeglądu”, stroją się fałszywie w pióra „obrońców Armii Krajowej”. Jakie są fakty?

PPR w konspiracji

„Zdaje mi się nieporozumieniem mianowanie takiego »towarzysza« na szefa UBP. Mym zdaniem winien tow. Strzałka zostać na stanowisku szefa” - pisał sekretarz PPR Władysław Machejek do Komitetu Wojewódzkiego w Krakowie tuż po przyjeździe Józefa Kurasia „Ognia” do Nowego Targu z nominacją na funkcję zastępcy szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, informując skwapliwie o jego antysowieckich poglądach.

Podhalańskie spory i kłótnie to jedna sprawa. Ale próbować zrobić z „Ognia” symbol komunizmu - to czysta schizofrenia

Machejek miał rację. Kolejne dwa lata boleśnie pokazały bezpiece, że „Ogień” ani nigdy nie był komunistą, ani też nigdy nie zamierzał zostać „towarzyszem” ludzi tego pokroju. W 1946 roku partyjny kolega Machejka raportował na temat „Ognia”, że w południowych powiatach województwa „chłopi znów po wsiach pomagają mu przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja [PPR] w terenie się wcale nie rozwija, [a] cały Komitet Powiatowy [PPR w Nowym Targu] pracuje pod strachem”. Z powiatu raportowano 19 marca 1946 r.: „Terror bardzo silny, wielu członków oddaje legitymacje, ze strachu. [...] Nie ma mowy o pracy dopóki nie zniszczymy bandy »Ognia«”.

WIDEO: Ks. Międlar o Kurasiu "Ogniu"

Źródło: gazetakrakowska.pl

Nie było w tym cienia przesady. „Ogień” w sposób bardziej niż wyrazisty przypominał komunistom i funkcjonariuszom bezpieki, jaki naprawdę jest stosunek górali do bolszewizmu. Przedstawiciele PSL dzięki temu czuli się na tyle pewnie, że przybyłych z Krakowa pepeerowców wprost ostrzegali: „Uważajcie, nie twórzcie u nas bandy »Ognia«, bo my wszyscy jesteśmy »Ogniem« - a jeżeli będziecie wytwarzać ognie, to gorzej z wami”. Innym razem komendant MO w czasie posiedzenia Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Targu apelował o pomoc ludności „w wykrywaniu band terrorystycznych”. W twarz mu rzucono z mównicy: partyzanci „wiedzą kogo mordują, co się tam wtrącać w ich sprawy”.

Posyłać naszych

Koncepcja przenikania sił niepodległościowych do lokalnych formacji komunistów, w tym UB i MO, była naturalnym efektem kilkumiesięcznej obserwacji sytuacji na ziemiach pod władzą PKWN. Komuniści kompromitowali się brakiem zaplecza społecznego. Obsadzić stanowiska centralne czy wojewódzkie to nie problem. Jednak do powiatów i gmin potrzeba było tysięcy ludzi. Komuniści ich nie mieli. Wściekły Stalin rugał ich, wykrzykując, że gdyby nie Armia Czerwona nie mieliby szans na utrzymanie władzy.

Przed nową ofensywą sowiecką stać ich było na tworzenie grup operacyjnych, które przejmą co najwyżej najważniejsze stanowiska kierownicze. A co z resztą potrzebnych ludzi? Nie wszystko da się „załatać” otwarciem na żądne awansu doły społeczne czy element z przestępczego półświatka.

Tymczasem już w sierpniu 1944 roku szef kontrwywiadu AK na teren Podokręgu Rzeszowskiego przesłał do Londynu informacje o dotkliwym dla komunistów braku ludzi: „W tej sytuacji czynniki do tego przygotowane mogły ująć władzę w swoje ręce i trzymać ją a to jest bardzo wiele”. Uważał za błąd, że w pierwszym okresie ludzie nie wzięli władzy w swe ręce. Pisał wprost: „Dajcie instrukcje by nasi ludzie obejmowali władzę administracyjną i aby uruchamiali urzędy. […] Będziecie mieli władzę w rękach, z którą d[owód]ztwo czerw[onej] armii będzie musiało się liczyć. Proszę pamiętać, że tylko przez fakty dokonane możemy przeciwnika szachować”.

Zbierać punkty

Dowodzący małopolskimi oddziałami ludowymi (jednocześnie zastępca komendanta Okręgu AK) Narcyz Wiatr „Zawojna” w poufnych rozmowach zalecał, aby starać się opanować urzędy bezpieczeństwa i posterunki MO w poszczególnych powiatach. „Ogień” cieszył się pełnym zaufaniem nowotarskiego kierownictwa konspiracyjnego ruchu ludowego. Zresztą jego działacze schronili się w ziemiance Kurasia. Polecili, aby „Ogień” po wejściu Sowietów podjął próbę tworzenia formacji porządkowych i zabezpieczył granicę państwową.

Stąd zadbano m.in. o dobre stosunki z leśnymi oddziałami sowieckimi i komunistycznymi. W końcu roku 1944 „Ogień” utrzymywał kontakty przede wszystkim z przybyłym w te okolice oddziałem AL Izaaka Gutmana (skądinąd też w większości sowieckim). Gutman rozbił obóz w bezpośredniej bliskości oddziału Kurasia. Dostawał od „Ognia” przewodników i patrole, które uczestniczyły w akcjach przeciw Niemcom. Gutman był pod wrażeniem starszego o pięć lat, bardziej doświadczonego Kurasia. Mieli dobre relacje jako od siebie niezależni dowódcy, choć ani Gutman nie mówił „Ogniowi” wszystkiego, ani też Kuraś nie zdradzał przed nim służbowych tajemnic. W meldunkach przesyłanych na sowiecką stronę Gutman raportował o współpracy z odrębnym „otriadem” BCh por. Ognia.

W dniach ofensywy sowieckiej „Ogień” wysyła ludzi, którzy przeprowadzają sowieckie oddziały górami, obchodząc niemieckie linie obronne. Następnie sprowadza swoich ludzi do zajętego miasta. Wypełnia polecenia swoich zwierzchników z ruchu ludowego, którzy wciąż jeszcze pozostają w konspiracji. Gutman uwiarygadnia „Ognia” w oczach sowieckiej komendy wojennej. Kuraś tworzy oddziały porządkowe, ale do miasta przyjeżdża grupa operacyjna z Rzeszowa. Jest kierownik UB i komendant MO. Oni mają komunistyczne nominacje. Kuraś - nie.

Va banque

Gutman rozwiązuje problem. Godzi się na fałszywe poświadczanie przynależności oddziału „Ognia” do AL. W całościowym sprawozdaniu „sztukuje” informację o rzekomym akcesie „ogniowców” do jego grupy. Uzbrojony w takie poświadczenia „Ogień” jedzie do Lublina i do Warszawy. Skierowany do MBP, podaje się - zgodnie z poświadczeniami Gutmana - za dowódcę jednej z kompanii w AL.

Okłamuje ubeków w rozmowach. Kłamie w wypełnianych dokumentach. W szczegółowej ankiecie podaje informacje tak, aby uniknąć wszystkiego, co jest tam źle widziane. Przemilcza cały początek udziału w konspiracji niepodległościowej w Organizacji Orła Białego i w ZWZ. Opisuje bajki, że już od listopada 1939 roku działał w Konfederacji Tatrzańskiej. Skąd UB-owcy w Warszawie mieliby wiedzieć, że Konfederacja w ogóle istniała dopiero od wiosny 1941 r.? Służbę w AK „zamienia” na służbę w Batalionach Chłopskich.

W gorącej atmosferze początków roku 1945 nikt nie miał szans, aby szybko zweryfikować oświadczenia na temat lat okupacji na Podhalu. Liczyło się to, co poświadczył Gutman i jego ludzie. Owszem, na dłuższą metę kłamstwo może mieć krótkie nogi. Ale „Ogień” nie planuje przecież robić kariery pod ich władzą.

Jako „AL-owiec” zostaje przyjęty do PPR i do UB. Wyposażony w kwity z MBP Kuraś melduje się w Nowym Targu z nominacją na zastępcę kierownika PUBP. Kierownik urzęduje w Zakopanem. W Nowym Targu to „Ogień” ma najwyższą funkcję. Sukces jest oczywisty, ale… tylko pozornie.

Ludowcy nie wzięli pod uwagę, jak ważną rolę będzie w terenie odgrywać NKWD. Sowieci też wyciągali wnioski z bezradności komunistów w „Polsce Lubelskiej”. NKWD nie czeka. Już dawno tropi akowców. Kiedy „Ogień” w marcu przyjeżdża do Nowego Targu w nowej roli, pojawia się w budynku NKWD. Widzi aresztowanych akowców. Tu nie ma żadnej władzy.

Co innego, kiedy funkcjonariusze do nowotarskiego aresztu UB doprowadzają żołnierza AK, Jana Klimowskiego „Mroza”. Zaskoczony „Ogień” od razu obiecuje mu, że dopóki on, czyli „Ogień” tu jest, to nic złego mu się nie stanie. Klimowski zostaje szybko zwolniony.

Wybór

Ale na dłuższą metę staje się jasne: trzeba wybierać. NKWD domaga się efektów działań „przeciw reakcji”. Dylemat jest prosty: wykazać się gorliwością w rzeczywistej służbie bolszewikom albo uciekać. Dokąd? Dla Kurasia sprawa nie jest taka prosta: swoich ludzi porozrzucał przecież po posterunkach. Ma sam uciec, a ich zostawić?

Po trzech tygodniach zwołuje odprawę w górach. Powstaje Oddział Partyzancki „Błyskawica”. W jego szeregach z czasem chronią się zarówno dawni podkomendni, jak również żołnierze AK i przybysze z innych regionów.

„Ogień” nie jest ikoną bez skazy. Popełniał błędy i nie wszystkim wyzwaniom jako dowódca mógł sprostać. Ale dla komunistów błyskawicznie stał się obiektem nienawiści i lęku.

Podhalańskie spory i kłótnie to jedna sprawa. Ale próbować zrobić z „Ognia” symbol komunizmu - to czysta schizofrenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski