Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komuniści malowani dowcipem

Filip Musiał
Poczucie humoru nie opuszczało nas nawet w stanie wojennym
Poczucie humoru nie opuszczało nas nawet w stanie wojennym Fot. archiwum
1 kwietnia * Jednym ze sposobów „oswojenia” komunizmu w powojennej Polsce było opowiadanie kawałów o jego funkcjonariuszach * Metoda była skuteczna, no, chyba że za dowcip trafiło się za kraty...

W komitecie powiatowym partii stwierdzono ostrą walkę klasową. Bój trwa pomiędzy tymi, co mają dwie klasy, a tymi co mają cztery” – to jeden z chętniej opowiadanych dowcipów o nowej komunistycznej władzy. We wczesnej Polsce „ludowej” można było za ich powtarzanie zostać uznanym winnym dopuszczenia się „szeptanej propagandy”.

Nowe „elity”

PRL był zaprzeczeniem wolnej II Rzeczpospolitej w wielu wymiarach. Co najmniej nadwerężona, jeśli nie zerwana została ciągłość wspólnoty narodowej, kulturowej, w wielu wypadkach przerwane więzi rodzinne i obywatelskie.

Wprowadzenie i utrzymanie w Polsce komunistycznego reżimu przyniosło efekt w postaci postępującej degradacji instytucji państwowych, gospodarczych czy społecznych – ale przede wszystkim wyniszczenia najbardziej wartościowego elementu ludzkiego. W pojałtańskiej Polsce sukcesywnie realizowano politykę likwidacji warstw przywódczych, doprowadzając do odwrócenie drabiny społecznej.

Dotychczasową elitę skazano na wegetowanie na marginesie życia społecznego. Awansowano natomiast reprezentantów nizin społecznych. Próba zawładnięcia ludzkimi duszami musiała się wiązać z odrzuceniem znacznej części narodowej tradycji i kultury, której „wsteczność” i „reakcyjność” była nie do pogodzenia z komunistyczną ideologią.

Właśnie nowe „elity”, a więc reprezentanci nizin stali się w pierwszych latach „ludowej” Polski obiektem politycznego dowcipu. Charakter tej społecznej zmiany oddaje anegdota, w której chłop przychodzi do bezpieki i domaga się widzenia z szefem urzędu.

– Szefa nie ma, ja jestem zastępcą, więc możecie powiedzieć, o co chodzi – odpowiada przyjmujący go człowiek w mundurze.

– Ano, ukradli mi krowę – rzekł po chwili milczenia chłop – milicja ją znalazła, ale nie chcą mi jej oddać, nie wierzą, że to moja. To chciałem prosić szefa, żeby zaświadczył.

– Zgłupieliście? A czemuż to szef miałby w takiej sprawie się wypowiadać? – grzmi ubowiec. Na co chłop odpowiada:

– Przed wojną przez dwa lata pasał ją u mnie, to rozpozna….

Nie zapominano także o wykorzystywaniu przez komunistów do swych celów osób, na które mieli „haki”. W celi więziennej spotyka się dwóch skazańców:

– Czyś pan głupi? – pyta pierwszy z nich – po co się było przyznawać do handlu masłem z folksdojczami w czasie wojny?

– A co miałem zrobić? – mówi drugi – skoro sędzią był ten, który to masło ode mnie kupował…

Ministrowie…

Na taryfę ulgową nie mogli liczyć reprezentanci najwyższych władzy PRL. Opowiadał o nich dowcip, w którym w pięknej willi do snu szykował się minister ze swą żoną. Żona, rozczesując włosy, pyta: – Powiedz Heniu, czy kilka lat temu, gdy byłeś zwykłym robotnikiem, bez wykształcenia, ledwo składającym litery, uwierzyłbyś, że będziesz sypiał z ministrową?

W innym ujęciu tego samego społecznie dostrzeżonego problemu mówiono o komuniście, który spotkał się z matką i powiedział jej, że właśnie został ministrem. Matka na to: – Gdybym wiedziała, że mam tak zdolnego syna, to pozwoliłabym ci chociaż szkołę podstawową skończyć…

Kłopoty edukacyjne nowych kadr, nowej „elity”, były na tyle dostrzegalne, że od lat 60. zwracano uwagę na formalne uzupełnianie wykształcenia. Szkoły wieczorowe dla dorosłych zapełniły się wówczas aparatczykami, urzędnikami, funkcjonariuszami milicji i bezpieki. Ta sytuacja została także odbita w zwierciadle dowcipów. Mówiono więc o ministrze, który dzwoni do rektora uniwersytetu i pyta:
– Towarzyszu rektorze, na którym semestrze jestem u was?

– Zaraz sprawdzę – odpowiada, nieco spłoszony, rektor – jesteście na trzecim semestrze, towarzyszu.

– Oj, co tak się grzebiecie? W przyszłym tygodniu mam już być na piątym semestrze! – pada zdecydowana dyspozycja.

Dwójmyślenie

W dowcipach zachowało się także świadectwo innej konsekwencji systemu komunistycznego – czyli orwellowskiego dwójmyś-lenia. Taktyki przystosowawczej, sprawiającej, że niezależnie od własnych przekonań część osób dla spokoju, bezpieczeństwa czy awansu wpisywała się w oficjalnie obowiązującą wykładnię rzeczywistości. Powtarzano zatem historię kandydata do PZPR, który staje przed komisją, mającą decydować o przyjęciu go do partii. Na wszystkie pytania odpowiada sloganami z „Trybuny Ludu”. Zatem jeden z egzaminujących pyta z przekąsem:

– Mówicie tak, jak byście głośno czytali organ prasowy KC PZPR. A własnej opinii nie macie?

– Mam własną opinię – odpowiada kandydat – ale się z nią nie zgadzam…

Podobnie było w sprawach wiary. Choć partia dokładała wszelkich starań, by odciągnąć ludzi od Kościoła, „religianctwu” – jak to nazywano w komunistycznym żargonie – ulegali także jej członkowie. Powtarzano więc historię członka PZPR wezwanego przez sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej, który z marszu udziela mu reprymendy:

– Towarzyszu, jak to jest, wy, członek partii, a na drzwiach macie napisane „K+M+B 1966”. To jak to tak, legitymacja partyjna w kieszeni, a wy towarzyszu księdza po kolędzie przyjmujecie?

– Ależ gdzie tam – te litery oznaczają: Kosygin, Mikojan, Breżniew.

Dwóch z wymienionych było zresztą bohaterami innego dowcipu. Opowiadano, jak to Anastas Mikojan, wicepremier ZSRS odbywał wizytę w PRL, wszędzie entuzjastycznie witany. Na zakończenie zwraca się do Gomułki:

– Świetnie towarzyszu, teraz powinien tu przyjechać towarzysz Chruszczow, niech i on zobaczy, jak nas kochacie. Jednak strapiony Gomułka odpowiada: – Nic z tego nie wyjdzie towarzyszu. No bo jak ja drugi raz wytłumaczę ludziom, że to pożegnalna wizyta przed wycofaniem wojsk sowieckich z Polski?

Troska o przyszłość

Dowcip polityczny pozwalał też wyrazić nadzieje na to, że przywódców reżimu dosięgnie w końcu ręka sprawiedliwości. Powtarzano więc, jak to I sekretarz KC PZPR Wojciech Jaruzelski wizytował wspólnie z premierem Zbigniewem Messnerem przedszkole.

– Ile wydajecie dziennie na dziecko? – pytał Jaruzelski.

– 80 złotych – pada odpowiedź.

– Zdecydowanie za dużo. Mamy przejściowe trudności gospodarcze, trzeba stawkę zmniejszyć o połowę – komenderuje przywódca PRL. Następnego dnia zwiedzają z kolei więzienie.

– Jaka jest dzienna stawka na więźnia? – pyta I sekretarz.

– 60 złotych – pada odpowiedź.

– Zdecydowanie za mało – trzeba podwoić te stawki – wydaje rozkaz Jaruzelski.

Po zakończeniu wizyty Messner pyta: – Wojtek, co ty wyprawiasz, po co dzieciom zabierasz, a więźniom dodajesz?

– A co ty myślisz – odpowiada Jaruzelski – że jak nas w końcu usuną, to nas do przedszkola dadzą?

Z końcem lat 80., gdy krytyczna sytuacja partii była już dostrzegalna, uchwycono inną tendencję. Do statutu PZPR – jak twierdzono – miał zostać dopisany nowy punkt, dotyczący wysokości premii za pozyskanie nowych członków partii:

– ze zwerbowanie jednego członka płaci się 3 tysiące złotych;

– za zwerbowanie dwóch nowych członków płaci się 6 tysięcy złotych;

– za zwerbowanie trzech nowych członków – uzyskuje się zwolnienie z członkostwa w PZPR;

– za zwerbowanie czterech nowych członków – uzyskuje się zwolnienie z członkostwa w PZPR z zaświadczeniem, że nigdy się do niej nie należało.

Także gospodarcza niewydolność systemu została dostrzeżona. Gdy było już jasne, że bez głębokiej reformy nie da się komunizmu utrzymać, zaczęto wymyślać metody na wyjście z tragicznej sytuacji. Powtarzano więc, że jeden z ekonomistów twierdził:

– Znalazłem sposób na wyprowadzenie kraju z kryzysu. Po prostu trzeba powiesić komunistów i pomalować wszystkie drzwi na biało. – A czemu malować drzwi na biało? – dopytywano. – Ciekawe, że o to pierwsze nikt nie pyta… – zadumał się ekonomista.

Zdrowy rozsądek podpowiadał jednak, że w systemie totalitarnym należy się mieć na baczności, nawet opowiadając dowcipy. Jedna z najstarszych anegdot, w której zmieniano tylko nazwiska przywódców, relacjonowała rozmowę prezydenta USA z I sekretarzem KC KPZR. Amerykanin miał powiedzieć: – Wiesz, zbieram dowcipy o sobie, mam cały zeszyt. Na co przywódca sowiecki odpowiada – Ja też. Mam już cały łagier…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski