Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koń trojański

Redakcja
W żadnej innej spośród 17 gmin powiatu krakowskiego nie ma tak ostrego konfliktu między wójtem a radą

GRAŻYNA STARZAK

GRAŻYNA STARZAK

W żadnej innej spośród 17 gmin powiatu krakowskiego

nie ma tak ostrego konfliktu między wójtem a radą

   W Czernichowie trwa zimna wojna pomiędzy wójtem a gminnymi radnymi. Z tego powodu wiele ważnych dla regionu kwestii pozostaje nierozstrzygniętych. Radni twierdzą, że z wójtem nie da się współpracować. Taką samą opinię wyrażają osoby, którym wójt zawdzięcza wyborczy sukces. Swojego ówczesnego faworyta nazywają dzisiaj koniem trojańskim.
   Zbigniew Morawski, mieszkaniec Krakowa, został wójtem Czernichowa w ostatnich wyborach samorządowych. Kampanię organizował mu inny krakowianin - Andrzej Sabatowski. Zdecydował się na to, bo doszły go słuchy, że poprzedni wójt, rządzący Czernichowem przez 12 lat, traci swój elektorat. Postanowił wykreować na jego następcę Zbigniewa Morawskiego, który choć od lat mieszka w Krakowie, urodził się w pobliskich Rusocicach. Dlaczego postawił na Morawskiego? Bo był właścicielem nieźle prosperującej firmy, a to niezła rekomendacja dla przyszłego wójta.
   Przygotowując fotel dla swojego kandydata, Andrzejowi Sabatowskiemu udało się stworzyć prawie w każdym sołectwie stowarzyszenie na rzecz inicjatyw lokalnych. Pełniły one później funkcję komitetów wyborczych. Głównemu strategowi w obozie przyszłego wójta pomagał Grzegorz Surdy, znajomy obu panów: Morawskiego i Sabatowskiego, oraz Wanda Sekuła, pedagog z Czernichowa.
   Przeciwny obóz, promujący Mariana Paszczę, poprzedniego wójta, tworzyli radni minionej kadencji, którym przewodził Jacek Podgórski, wieloletni działacz samorządowy. Każda ze stron próbowała rozmaitych sposobów, aby zdobyć głosy wyborców. Mieszkańcom gminy podobało się zwłaszcza rozdawanie paczek najuboższym i organizowanie pielgrzymek do Częstochowy.
   Strategia, przyjęta przez desant z Krakowa, jak mówili zwolennicy Mariana Paszczy,

okazała się sukcesem.

   Jedni nazwali ją majstersztykiem, dowodząc, że trzeba nie lada umiejętności socjotechnicznych, aby zapewnić fotel wójta człowiekowi, który nie miał w Czernichowie żadnego zaplecza politycznego; drudzy używali w tym przypadku słowa - manipulacja.
   - O zwycięstwie Zbigniewa Morawskiego zdecydowało głównie to, że ludzie mieli już dość urzędującego wójta - przedstawia swoją opinię o czernichowskich korzeniach osoba postronna. Jej zdaniem był to casus Tymińskiego. - Pan Morawski, przedsiębiorca, przyszedł do gminy, która jest jedną z uboższych w powiecie krakowskim, z teczką pełną obiecanek. A ponieważ przedstawiano go jako człowieka gospodarczego sukcesu, głosujący na tę kandydaturę ludzie uwierzyli, że tylko on potrafi zmienić ich egzystencję; poszli do urn z nadzieją, że po wyborach czeka ich dobrobyt - przedstawia swój punkt widzenia anonimowy rozmówca.
   Człowiek dobrze znający miejscowe układy twierdzi, że Zbigniew Morawski wygrał, bo zapewniał swój elektorat, że nie będzie żałował pieniędzy na oświatę. Tymczasem jego poprzednik, nie zważając na protesty mieszkańców, podejmował niepopularne decyzje dotyczące likwidacji szkół. Doskonałym zabiegiem socjotechnicznym była też obietnica zwiększenia dotacji na infrastrukturę Czernichowa, siedziby gminy. Niektórzy mieszkańcy tej wsi uważają, że poprzednie władze pompowały pieniądze głównie do wsi Wołowice, skąd pochodził były wójt, i do Rybnej, gdzie mieszka obecny przewodniczący rady.
   Głosujący na Zbigniewa Morawskiego ludzie zapewne do dzisiaj nie wiedzą, że organizatorzy kampanii długo musieli przekonywać swojego kandydata, aby zdecydował się ubiegać o fotel wójta. Przyjaciele Zbigniewa Morawskiego z tamtego okresu mówią, że z początku

nie miał ochoty

na karierę samorządową. Pewnie dlatego jedną z jego pierwszych decyzji było powołanie trzech pełnomocników, którzy mieli odpowiadać za poszczególne zagadnienia, związane z funkcjonowaniem gminy. Nietrudno się domyślić, że funkcję tę wójt powierzył organizatorom kampanii.
   Decyzja wzbudziła wiele kontrowersji, bo też wiązała się z dodatkowymi pieniędzmi, które trzeba było wyasygnować z gminnej kasy. Najmocniej krytykowali wójta radni, którzy byli w radzie również w poprzedniej kadencji i należeli do zwolenników Mariana Paszczy.
   Trzeba przyznać, że Zbigniew Morawski niewiele robił, aby zyskać sobie wśród nich sojuszników. Do niedawna Rada Gminy nie miała nawet swojego pokoju w urzędzie, a gdy zaczęła jawnie krytykować postępowanie wójta na łamach wydawanego przez siebie czasopisma "Orka", Morawski zwolnił ze stanowiska redaktora naczelnego Zbigniewa Lamparta, który był równocześnie dyrektorem Gminnnego Ośrodka Kultury.
   W odwecie radni zdecydowali, że to oni, a nie wójt, będą powoływać naczelnego "Orki" i powierzyli te obowiązki Zbigniewowi Lampartowi. Postanowili też, że będą wydawać "Orkę" za pieniądze ze składek społecznych.
   Działo się to na początku minionego roku. Pełnomocnicy wójta, którzy na początku kadencji mieli duży wpływ na decyzje kadrowe, cieszyli się z odwołania, bo redaktor "Orki" nie oszczędzał ich na swoich łamach. Rychło okazało się, że odejście Lamparta to początek czystki wśród pracowników gminnej administracji.
   Wójt Czernichowa wyjaśniał wszem i wobec, że w ten sposób realizuje przedwyborcze obietnice. Jedna z nich dotyczyła oszczędności w wydatkach. Komisja Rewizyjna Rady Gminy wykazała jednak, że wydatki te zamiast maleć - rosną. Na same wynagrodzenia pracowników administracji w marcu ub. roku wydano dwa i pół raza więcej niż we wrześniu 2002 r. Radni skrupulatnie wyliczyli wójtowi i jego pełnomocnikom, ile pieniędzy wydali na telefony komórkowe; gdzie i za ile jeździli służbowo. Udowodnili, że jedna z tych osób rozliczyła trzy delegacje, ale tylko raz dotarła do celu. Wszystkie tego typu wpadki skrupulatnie opisywano na łamach ukazującej się obecnie niemal w podziemiu "Orki".
   Do poruszanych tam kwestii odnosili się z początku pełnomocnicy wójta, polemizując na łamach z Jackiem Podgórskim, przewodniczącym rady. Jednak i oni zaczęli mieć wątpliwości, czy otwarta i często nie przebierająca w środkach wojna z radnymi ma sens. Tym bardziej że ludzie wytykali władzom gminy na zebraniach wiejskich, że w gminie panuje coraz większy marazm. Widać było, że są niezadowoleni z panujących porządków.
   Pełnomocnicy wójta doszli do wniosku, że wojna z radą do niczego dobrego nie prowadzi. A nawet zagraża ich egzystencji. Poza tym sami mieli coraz większe problemy z nawiązaniem dialogu ze swoim pryncypałem. Nie spodziewali się jednak, że Zbigniew Morawski tak

okrzepnie na stanowisku,

że doradcy przestaną mu być potrzebni. Pierwszy został zwolniony Andrzej Sabatowski. Wójt zarzucił mu, że buntuje ludzi przeciwko niemu. Jeden z pracowników Urzędu Gminy, umawiając się ze mną w głębokiej tajemnicy, mówi, że on osobiście żałuje, iż wójt pozbył się Sabatowskiego.
   - Może niektórym nie było na rękę, że pan Andrzej dyscyplinuje pracowników urzędu. To jest bardzo inteligentny człowiek i miał niezłe pomysły na wypromowanie naszej gminy. Pan wójt natomiast nie lubi ludzi z pomysłami. No, chyba że będzie mógł sprzedać taki pomysł jako własny. Tak np. się stało z projektem zagospodarowania terenu zalewu po byłej piaskowni w Przegini. To pan Sabatowski zaproponował, aby stworzyć tam coś w rodzaju małego Kryspinowa. Wójt Morawski na początku storpedował ten pomysł, a gdy zwolnił Sabatowskiego, obnosi się z nim jako jego ojciec - wyjaśnia kulisy funkcjonowania urzędu mój rozmówca.
   Potem przyszła kolej na Wandę Sekułową. Wójt zwolnił ją, gdy zasugerowała mu, żeby mimo wszystko próbował się dogadać z radnymi.
   Los trzeciego z pełnomocników - Grzegorza Surdego, też kilka razy wisiał na włosku. Nadal pracuje, ale nie jest już głównym doradcą wójta. Kto obecnie pełni tę funkcję? - Nikt, bo on nie potrzebuje doradców. Nie ma też zastępcy, ponieważ zaraz na początku kadencji zlikwidował to stanowisko - mówi jeden z pełnomocników.
   Szeregowych pracowników urzędu i niektórych petentów najbardziej zbulwersowało zwolnienie asystentki wójta. Przyszła do Urzędu Gminy z polecenia żony Zbigniewa Morawskiego. Ale nawet niechętnych wójtowi radnych przekonała do siebie kompetencją, fachowością, znajomością języków. - Ona nie tylko kierowała kancelarią urzędu, ale również pisała wnioski o pomoc z Unii Europejskiej. Dzień przed Wigilią ub. roku wójt wręczył jej wypowiedzenie. Nie dał się przekonać nawet panu Surdemu, który stanął w jej obronie. Po kątach mówi się, że była

za mądra

dla wójta - relacjonuje osoba z kręgów bliskich czernichowskiej władzy. W opinii mojego informatora wójt ma kompleksy z powodu braku wyższego wykształcenia. Dlatego idzie na udry z przewodniczącym rady Jackiem Podgórskim, który miał mu powiedzieć na jednej z sesji, że muszą z sobą współpracować, chociaż wójt jest taki niedouczony...
   - Nie pamiętam, czy dosłownie tak to ująłem. Jedno jest pewne, że wiele razy próbowałem, próbowaliśmy jako rada, przekonać wójta, że współpraca jest konieczna. Wychodziliśmy z różnymi propozycjami. Osobiście sugerowałem, żebyśmy się spotkali we dwójkę i pogadali jak chłop z chłopem, ale pan Morawski szantażował mnie, nas, mówiąc: - Uchwalcie to, co chcę, a wtedy możemy rozmawiać - wspomina Jacek Podgórski.
   - Dialog jest utrudniony również z innego powodu - dowodzi radny Andrzej Mach. - Pan wójt bywa w urzędzie najwyżej dwa razy w tygodniu. I to po parę godzin. Podobno załatwia w Krakowie sprawy istotne dla gminy. Tymczasem Czernichów drepce w miejscu niemal w każdej dziedzinie. Przede wszystkim nie mamy wieloletniego planu inwestycyjnego, co zniechęca ludzi, którzy mieliby ochotę zostawić na naszym terenie swoje pieniądze. Były nawet takie sytuacje, że wójt odsyłał potencjalnych inwestorów do Skawiny, twierdząc, że w Czernichowie nie ma odpowiedniej infrastruktury. Niestety, do dzisiaj

nie zrobił nic,

aby ona powstała - mówi radny Mach.
   Na pytanie, za co można pochwalić wójta, radni odpowiadają, że mieszkańcy gminy pewnie chwalą go za to, że wydał więcej niż planowano pieniędzy na remonty i rozbudowę szkół. Jednak w ich opinii nie jest to powód do chwały, bo nawet była najbliższa współpracownica wójta - Wanda Sekuła miała podobno świadomość, że w szkołach jest coraz mniej dzieci, dlatego trzeba ograniczać liczbę placówek, a nie rozbudowywać sieć szkół. Gmina już dzisiaj dokłada do subwencji oświatowej 2 mln zł z własnych środków, a w budżecie pustki.
   Radni twierdzą, że na pieniądze unijne też nie mają co liczyć. - Nasz urząd złożył co prawda aż 44 wnioski - dla przykładu miasto Kraków sporządziło ich zaledwie 17, ale podobno są one słabo przygotowane i fachowcy nazywają je spisem pobożnych życzeń, co oznacza, że szanse na pieniądze są raczej marne - podsumowuje inny samorządowiec Szymon Łytek.
   Radni skupieni wokół przewodniczącego Jacka Podgórskiego mówią z ironią w głosie, że głównym osiągnięciem wójta Morawskiego jest to, że skłócił mieszkańców gminy. Uważają, że to on odpowiada za panujący w Czernichowie marazm; że prowadzi nierozsądną politykę kadrową, zwalniając fachowców, a przyjmując miernoty; że tylko patrzeć, jak ci ludzie zaczną popełniać

poważne błędy,

bo urząd pracuje jak koło zamachowe - rozpędem.
   Radni odpierają zarzuty wójta, który twierdzi, że torpedują jego poczynania i w związku z tym ma związane ręce. Mówią, że w sprawach istotnych dla gminy zawsze będą trzymać jego stronę. Jeśli oczywiście propozycje wójta będą sensowne. Dają przykład dyskutowanej na jednej z sesji sprawy dotacji dla LZS-ów, gdy stworzyli wspólny front ze swoimi przeciwnikami, uważanymi za zwolenników wójta (jest ich w radzie 4). Uznali bowiem, że wzmocnione finansowo kluby mogą przedstawić atrakcyjniejszą ofertę spędzenia wolnego czasu dla wałęsającej się bez celu młodzieży.
   - Nie mogliśmy natomiast przegłosować innego wniosku wójta - relacjonuje Szymon Łytek. - Wystąpił on do rady z pismem o przyznanie jednorazowego dodatku do pensji w wysokości 680 zł. Byliśmy zdumieni, bo pan Morawski, oficjalnie zaś jego żona, ma dobrze prosperującą firmę. Sam wiele razy podkreślał, że pieniędzy mu nie brakuje. Dlatego ośmieszył się tym posunięciem. Nie dziwiłbym się, gdyby poprosił o dodatek w wysokości np. 6 tys. zł, bo zabrakło mu na nowe opony do samochodu terenowego, ale o 680 zł? Trudno uwierzyć, że chciał w ten sposób załatać dziury w domowym budżecie.
   Na co wójt Czernichowa, osoba, którą stać było na kupno zabytkowego samolotu za ponad 100 tys. zł (zakupu dokonywał jeden z pełnomocników), potrzebował 680 zł? Jedna z osób zwolnionych przez wójta z pracy sugeruje, że pewnie chciał się w ten sposób dowartościować, bo wynagrodzenie, które przyznała mu rada, jest bodaj najniższym wśród tych, jakie pobierają wójtowie w Małopolsce. Tymczasem dochody jego poprzednika należały do najwyższych.
   Jak było naprawdę? O te oraz inne kwestie miałam zamiar zapytać Zbigniewa Morawskiego. Jednak z wójtem Czernichowa

nie jest łatwo

się umówić. Przez dwa kolejne dni kierowniczka sekretariatu wójta informowała mnie, że pana Morawskiego nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Nie omieszkała również zaznaczyć, że dzwonię do kancelarii, a nie do sekretariatu. Wójta Czernichowa nie było również w godzinach dopołudniowych, w dniu, w którym miała się odbyć sesja Rady Gminy nad przyszłorocznym budżetem. - Czy wójt będzie na sesji? - Nie wiem. Pan wójt nie informuje nas, jakie ma plany - odpowiedziała kierowniczka kancelarii. - Nie wiem - powtórzył te słowa przewodniczący rady. - Kilka razy zdarzyło się, że sesja odbyła się bez udziału pana wójta. - Dlaczego? - Niech go pani zapyta.
   Zbigniew Morawski pojawił się w tym dniu w Urzędzie Gminy około godziny 14. Gdy korzystając z chwilowej nieobecności kierowniczki kancelarii weszłam niezapowiedziana do gabinetu wójta, zastałam go rozpartego wygodnie w fotelu za biurkiem. W drugim końcu pokoju, przy małym, kwadratowym stoliku dyskutowało zawzięcie kilka osób. Wójt sprawiał wrażenie osoby, której ta dyskusja nie dotyczy. Zgodził się rozmawiać ze mną, ale w towarzystwie Grzegorza Surdego, który przyszedł z plikiem dokumentów.
   Wójt zaczął od przypomnienia sloganu z ulotki propagandowej jednego z ugrupowań, mówiąc, że jego celem jest przywrócić normalność w gminie. Później wymienił inne, znane hasło, że trzeba uświadomić ludziom, iż mają wziąć sprawy w swoje ręce. Po czym przypomniał szczegóły swojej kampanii wyborczej, przyznając, że to prawda, iż decyzję podjął w ostatniej chwili. Gdy widział, że jego popularność wśród elektoratu rośnie, uznał, że trzeba

iść za ciosem.

   Paczki? Wycieczka do Częstochowy? A czy to coś złego? On chce być postrzegany jako osoba, której celem jest zniwelowanie zubożenia społeczeństwa. A gmina Czernichów jest uboga. Choć mogłoby być jeszcze gorzej. Za swój sukces uważa m.in. restrukturyzację urzędu. Uważa, że każde zwolnienie było uzasadnione i nie będzie na ten temat dyskutować.
   O swoich pełnomocnikach, ludziach, którzy zorganizowali mu udaną kampanię wyborczą, nie ma najlepszego zdania. Mówi, że bez nich wygrałby już w pierwszej turze. Uwagi na temat marazmu panującego w gminie zbywa jednym zdaniem: - To demagogia.
   Ci, co tak mówią, nie wiedzą, że obejmując fotel wójta, stanął przed zadaniem budowania od podstaw potęgi gminy. Zaniedbania są wieloletnie, a efekty będzie widać dopiero po 5-10 latach. Poza tym wszystkie jego dobre pomysły torpeduje rada. Tak, również ten o jednorazowy dodatek do pensji - powtarza za mną. Sprawę kwituje krótko: - Miałem do tego prawo.
   Temat konfliktu z radą podsumowuje uwagą, że w naszym systemie prawnym wójt powinien mieć większe kompetencje. Konkluzja tego wywodu jest taka, że demokracja demokracją, ale do samorządu powinni wejść ludzie odpowiednio wcześniej przygotowani, z minimum średnim wykształceniem. - Z takimi ludźmi na pewno się dogadam - kończy swój wywód Zbigniew Morawski. Sam ma wykształcenie, hmmm - prezydenckie - mówi, uśmiechając się pod nosem. Studiował na Akademii Rolniczej, ale nie miał czasu, aby napisać pracę magisterską.
   O przygotowanie właściwych kandydatów do rady, z którą będzie mógł współpracować wójt Morawski, ma zadbać Stanisława Zabagło, emerytka z Czernichowa. Jest ona jedną z organizatorek gminnego referendum w sprawie odwołania rady w obecnym składzie. Wójt twierdzi, że nie ma z tym

nic wspólnego.

   Tymczasem Wanda Sekułowa, była pełnomocniczka wójta powiedziała, że dostała wymówienie z pracy m.in. dlatego, że była przeciwniczką referendum. Poza tym osoby, które przygotowały akcję, często można spotkać właśnie w Urzędzie Gminy.
   Stanisława Zabagło nie ukrywa, że sympatyzuje z wójtem, bo za jego kadencji naprawiono chodnik w Czernichowie i wyremontowano szkołę, którą poprzednik Morawskiego skreślił z ewidencji. W jej opinii obecny wójt zrobiłby znacznie więcej, gdyby nie przeszkadzała mu rada i jej przewodniczący. Dziwi się, że nawet młodzi, wykształceni radni, tacy jak pan Łytek, przeszli na stronę przewodniczącego i dołączyli do chóru prześmiewców wójta.
   Stanisława Zabagło często chodzi na sesje i widzi, że radni dworują sobie ze Zbigniewa Morawskiego. Jej po prostu żal tego człowieka. Dlatego zaangażowała się w akcję referendalną. Wierzy, że rada w nowym składzie będzie umiała dogadać się z wójtem. A jeśli nie? - No, wtedy zastanowimy się, czy nie odwołać wójta - mówi emerytka z Czernichowa.
   O tym, czy dojdzie do odwołania Rady Gminy Czernichów zadecydują 7 marca br. wyborcy z tego regionu. Jeśli oczywiście minimum 30 proc. spośród nich pójdzie do urn i ponad połowa opowie się za odwołaniem rady. Wtedy trzeba będzie rozpisać kolejne wybory i znów zachęcić ludzi, aby poszli głosować. Może się jednak zdarzyć - a takie przypadki wcale nie są rzadkie - że wybrane zostaną te same osoby.
   Tak było również w Czernichowie. Felicjana G. tuż przed ostatnimi wyborami samorządowymi odwołano, bo został skazany prawomocnym wyrokiem sądowym, ale niezrażony tym znów postanowił kandydować. I został radnym. W tej kadencji należy do obozu popierającego urzędującego wójta.
   Jest wielce prawdopodobne, że w Czernichowie wszystko zostanie po staremu. Wyjąwszy fakt, iż z gminnej kasy ubędzie prawie 100 tys. złotych. Koszt jednej tylko referendalnej akcji to wydatek 45 tys. złotych.
   - Gmina poniesie nie tylko straty materialne - zauważa Jacek Krupa, starosta powiatu krakowskiego. - Energię ludzi, ale i urzędników, zaangażowanych w referendum i ewentualne wybory, powinno się przecież wykorzystać np. na promocję regionu. Tak, jak to czynią inne ośrodki, zdając sobie sprawę, że niebawem wejdziemy do Unii - mówi krakowski samorządowiec.
   Jacek Krupa nie chce oceniać ludzi władzy w Czernichowie. Stwierdza jednak, że w żadnej innej spośród 17 gmin powiatu krakowskiego nie ma tak ostrego konfliktu między wójtem a radą, mimo iż w czterech miejscowościach nastąpiła zmiana na stanowisku włodarza regionu.
   Organizatorzy kampanii wyborczej Zbigniewa Morawskiego przyznają, że

jest im głupio,

iż promowali właśnie tę osobę. - Pewnie w ościennych gminach śmieją się z nas; pewnie śmieje się też pan Paszcza, poprzednik Morawskiego. Ja jednak nadal uważam, że zmiana na stanowisku wójta była konieczna, ale postawiliśmy nie na tę, co trzeba osobę - mówi Wanda Sekuła.
   Andrzej Sabatowski jest tego samego zdania. Wyrzuca sobie, że chyba za mało znał tego kandydata: - Niezależnie od naszych wzajemnych z wójtem animozji żal mi tego społecznego zapału, jaki wywołaliśmy wśród ludzi podczas kampanii. Ten zapał, te społecznikowskie ciągoty można było wykorzystać z pożytkiem dla regionu, a nie do wewnątrzgminnych rozgrywek. Żal mi straconego czasu; żal mieszkańców gminy, bo oni sądzą, że jak zmienią radę, co wcale nie jest takie pewne, to już wszystko będzie cacy. Życzę tej gminie, aby tak było. Obawiam się jednak, że pan wójt nie dogada się również z nowo wybranymi radnymi, chyba że zgodzą się na role manekinów. Czy można coś na to zaradzić? Pewnie tak. Np. można zrobić referendum w sprawie odwołania wójta, ale podejrzewam, że on za mocno trzyma się swojego fotela.
   Andrzej Sabatowski się myli. Oto kilka dni przed ubiegłoroczną Wigilią Zbigniew Morawski przyznał się bliskiej osobie, że jest już bardzo zmęczony urzędowaniem i zniechęcony brakiem sukcesów. Powiedział również, że byłby zadowolony, gdyby ktoś go odwołał z tej funkcji, bo nie przypuszczał, że właśnie tak wygląda rządzenie.
GRAŻYNA STARZAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski