Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konająca konstytucja

Redakcja
Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder wystąpił z inicjatywą utworzenia unijnego "twardego jądra", złożonego z sześciu krajów - założycieli UE, czyli Francji, Niemiec, Włoch, Holandii, Belgii i Luksemburga - poinformowała brytyjska agencja Press Association, powołując się na dobrze poinformowane źródła w Brukseli.

   Schröder miał złożyć propozycję "wzmocnionej współpracy" premierowi Holandii Janowi-Peterowi Balkenende w rozmowie telefonicznej w środę wieczorem. Według PA, "oferta Schrödera zakłada przywrócenie statusu sześciu członków UE jako państw założycieli, wytyczających kierunek Unii". Agencja dodaje, że propozycja kanclerza nie znalazła jednak poparcia u Balkenende.
   Biuro prasowe niemieckiego rządu zaprzeczyło wczoraj informacjom podanym przez PA.
\\\*
   Odrzucenie przez Holendrów konstytucji Unii Europejskiej to - zdaniem najważniejszych tytułów prasy europejskiej - "śmiertelny cios" dla tego dokumentu, który w najlepszym razie jest "konający", jeśli nie "pogrzebany".
   "O ile głosowanie Francji zadało traktatowi poważny cios, to Holendrzy miłosiernie go dobili" - napisał w komentarzu brytyjski lewicowy "Guardian".
   Brytyjski "The Independent" na pierwszej stronie zadał pytanie we wszystkich unijnych językach: Co teraz z Europą? (Według gazety po Polsku pisze się to: Co teraz s Europou?)
   "Holenderskie 'nie' oznacza niemal fiasko konstytucji" - uważa z kolei hiszpański "El Pais", sympatyzujący z rządzącymi socjalistami. "Trzy dni po odrzuceniu przez Francuzów, wyrażone jeszcze jaśniej 'nie' Holendrów potwierdza, że projekt jest w fazie terminalnej" - dodaje gazeta.
   Lewicowy "Berliner Zeitung" zwraca uwagę na masowy charakter holenderskiego "nie". Pisze, że "kiedy lewica, liberałowie, zieloni i prawica w podobny sposób krytykują konstytucję, to nie wynika to tylko z niezadowolenia ze spraw krajowych".
   "UE powinna wymyślić jakieś przekonujące odpowiedzi, jak najlepiej wykonywać swoją pracę, to znaczy służyć ludziom" - dodaje berlińska gazeta.
   Zdaniem "Sueddeutsche Zeitung" to stopień skomplikowania traktatu i źle przeprowadzona przez rząd kampania są powodami odrzucenia konstytucji w referendum w Holandii.
   "To pokazuje, do jakiego stopnia absurdem było głosowanie nad tekstem, który ma 500 stron, który mało kto przeczytał" - napisał wydawany w Monachium dziennik.
   Francuski lewicowy "Liberation" zauważa, że podobnie jak dla Francuzów, dla Holendrów konstytucja stała się ucieleśnieniem strachów i fobii "równie licznych, co sprzecznych: przeciwko elitom, cudzoziemcom, drożyźnie, bezrobociu, rozszerzeniu UE i brukselskiej biurokracji".
   Zdaniem dziennika jedynym "planem B", który czeka Unię, jest "plan Tony'ego Blaira: zamienić ją w wielką strefę wolnego rynku tak mało regulowaną, jak to tylko możliwe".
   Dla "Liberation" po holenderskim referendum ratyfikacja konstytucji zaczyna przypominać "film katastroficzny, którego francuskie 'nie' było pierwszym odcinkiem".
   Konserwatywny "Le Figaro" pisze, że "podobnie jak we Francji wyborcom się wszystko pomieszało". "Francuski i holenderski przykład dodał skrzydeł zwolennikom 'nie' w krajach, gdzie zapowiedziano referenda, jak Dania i Luksemburg". (PAP)

Narcystyczny kryzys toŻsamoŚci

   Czy głosując przeciwko konstytucji europejskiej Francuzi i Holendrzy wykazali, że tworzą społeczeństwa zdemoralizowane przez warunki komfortowego życia? Nie dostrzegli, że ich decyzje urzeczywistniają przepowiednię, iż XXI wiek będzie epoką, w której wzrośnie znaczenie takich krajów jak Chiny czy Indie, a Europa przesunie się na cywilizacyjny margines świata?
   Konstytucja europejska to napisane prawniczym językiem, kompletnie niezrozumiałe dla laika tomiszcze. Ta niezrozumiałość sprawia, że każdy Europejczyk może w niej dostrzec uzasadnienie dla swoich lęków. Jednak zadaniem tego dokumentu jest - albo raczej, było - polityczne zunifikowanie kontynentu. Stworzenie wspólnego, europejskiego frontu wobec reszty świata. Była więc, w zamierzeniach jej autorów, praktyczną próbą realizacji tego, co jak mantrę powtarzają kolejne pokolenia Amerykanów: "zjednoczeni przetrwamy, podzieleni przegramy".
   Wzmocniona konstytucją Europa miała przystąpić do tworzenia nowej wizji świata, zastępującego ten, w którym hegemonistyczną pozycję zajmują Stany Zjednoczone. Są dwa scenariusze realizacji tej wizji świata XXI wieku: według pierwszego z nich, przeciwwagą dla USA stanie się zjednoczona Europa, zaś według drugiego, ekonomicznie przebudzona Azja. W ostatnich dniach realizacja azjatyckiego scenariusza stała się bardziej prawdopodobna, a europejskiego bardziej wątpliwa.
   Dzisiejszą Azją rządzą prawa ekonomiczne w swej najczystszej postaci, napędzają takie gospodarcze potęgi, jak Japonia, Chiny, Indie, Korea Południowa, Tajwan, Singapur. Co może tym azjatyckim tygrysom przeciwstawić Unia Europejska, a raczej jej stara część? Determinację swych obywateli zaciekle broniących płac i socjalnych przywilejów, zepsutych subsydiami rządowymi, dokonywanymi niemal w każdej sferze ich życia?
   Ten sam, obserwowany w Azji duch przedsiębiorczości istnieje chyba tylko na rubieżach Unii Europejskiej, w nowych krajach członkowskich. Mógłby stać się najcenniejszym kapitałem, jaki te państwa wnoszą do Unii Europejskiej. Niestety, odrzucając konstytucję europejską zarówno Francuzi, jak i Holendrzy pośrednio opowiedzieli się przeciwko działaniu praw ekonomicznych, a za obroną swoich socjalnych imperiów. Nowy francuski premier już zapowiedział, że będzie się starał spełnić życzenia swych współobywateli.
   Co stara Europa oferuje nam, nowym Europejczykom? Harmonizację, czyli podciąganie standardów socjalnych do poziomu europejskiej czołówki. Otwarte pozostaje pytanie, w jaki sposób Paryż czy Berlin chciałyby tego dokonać, skoro nie potrafią zapewnić go powiększającym się rzeszom bezrobotnych Francuzów i Niemców?
   W jakiej Europie obudziliśmy się po decyzji Francuzów i Holendrów? W Europie, która wybiera kult hedonistycznego samozadowolenia nad kulturą przedsiębiorczości i pracy. Tymczasem, jak to się wielokrotnie okazywało w historii, przyszłość wcale nie należy do tych, którzy uważają, że sukcesy spadną im z nieba jak manna. Ale do tych, którzy na swoje szczęśliwe jutro pracują dzisiaj. W warunkach ostrej, geopolitycznej konkurencji.
   Dobitnie obnażona słabość Europy ułatwia Chinom powrót na zajmowane przez tysiące lat pozycje pępka świata. Jeżeli ta słabość nie zostanie przezwyciężona, to przyszłe pokolenia Europejczyków będą marzyły o legendarnych bogactwach Wschodu, tak jak ich dawni przodkowie.
   _Oczywiście, jak każda, ta wizja nie musi się sprawdzić. Ci sami politycy, którzy najpierw stworzyli konstytucję europejską, a później umiejętnie stymulowali lęki przed apokalipsą polskiego hydraulika czy masarza, wkrótce odejdą w przeszłość. Prezydent Jacques Chirac kształtował się politycznie w tych samych czasach, kiedy na deskach europejskich konstruktorów powstawały plany concorde'a. Można go dzisiaj - samolot, a nie prezydenta - podziwiać w muzeach techniki lotniczej. Nie ulega wątpliwości, że już wkrótce również Chiraca będzie można podziwiać w muzeach - figur woskowych. A za konstruowanie Europy zdolnej wytrzymać globalną konkurencję weźmie się nowe pokolenie polityków. Mam nadzieję, że z lepszym skutkiem... _JAROSŁAW ARMATYS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski