Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert na liŚciu

Redakcja
Grażyna Starzak

FOT. AUTORKA

Potrafi grać na dudach, fujarce, okarynie, pasterskiej piszczałce. Jednak najwięcej braw zbiera, grając na... liściu. W jego repertuarze jest m.in. Polonez As-dur Chopina i największe przeboje Beatlesów. 64-letni Jacenty Ignatowicz z Żywca będzie jedną z 32 osób, które zobaczymy w najnowszym telewizyjnym show "Mam talent".

O tym, że rośliny można wykorzystać do muzykowania, dowiedział się, gdy był nastolatkiem. W rodzinnych stronach, na Lubelszczyźnie, często spotykał mężczyzn, którzy, pasąc krowy, grali ludowe melodie na źdźbłach trawy czy liściach mniszka. Godzinami potrafił słuchać tych koncertów. Dyplom zrobił z łąkarstwa w lubelskiej Akademii Rolniczej. Jednak jego prawdziwą pasją była i jest muzyka. W trzeciej klasie podstawówki zaczął grać na skrzypcach, w liceum - na flecie i klarnecie. Potem opanował grę na saksofonie i na… liściu.
- Okazało się to dość trudne dla mnie, saksofonisty. Zbyt mocno dmuchałem. Liście pękały, zanim wydobyłem z nich dźwięk. "Chłopie, dmuchaj wolniej" - pouczał mnie pan Józef, sąsiad z rodzinnego Parczewa. Dmuchałem w liście gruszy, wiśni, nic nie wychodziło. Nie mogłem opanować techniki stosowanej przez pana Józefa. Pojechałem do innego mistrza w grze na liściach. Pan Sławek, zamiast kłaść liść na język - tak robił Józef - wkładał go do ust, zamykał je i wydmuchiwał powoli różne melodie. Gdy po raz pierwszy wydobyłem kilka dźwięków z liścia, skakałem z radości. A że jestem uparty i łatwo się nie poddaję, dotąd ćwiczyłem, aż udało mi się wydobywać rozmaite dźwięki.

UczeŃ przerósŁ mistrza

- powiedział mi pan Sławek na pożegnanie.
Nie każdy liść nadaje się, by go wykorzystać jako instrument muzyczny. - Najlepszy jest ten, co ma równe brzegi, np. z gruszy, z cytryny, z bzu, żywopłotu - zdradza tajniki swojego muzycznego warsztatu Jacenty Ignatowicz.
Rozmawiamy, siedząc w ogrodzie, pod stuletnią lipą, nieopodal domu muzyka. Nie bez kozery gospodarz nad bramką powiesił tabliczkę z napisem "raj". W tym pełnym kwiatów i drzew owocowych zakątku człowiek czuje się jak w raju. W pewnym momencie Jacenty Ignatowicz zrywa liść z niewielkiego drzewka gruszy. Jest dość gruby, wygląda, jakby był pokryty woskiem. - Jaką melodię mam zagrać? Może "Ave Maria" Schuberta? - proponuje.
Wyjaśnia, że kiedy chce wydobyć niskie dźwięki, wargi muszą być luźniejsze, musi nabrać więcej powietrza i dmuchać z mniejszym napięciem. Wysoki dźwięk uzyska, gdy szczelina między wargami będzie mniejsza. Wtedy jest potrzebny silniejszy strumień powietrza.
Gra "Ave Maria", "Eine Kleine Nacht Musik" Mozarta, "Can't buy me love" Beatlesów i "W drogę" Czerwonych Gitar. Członkowie jury nowego telewizyjnego show "Mam talent" byli zachwyceni. Słuchając mieszkańca Żywca grającego na liściach, zapomnieli o przyciskach, które mieli pod stołem, aby dyscyplinować kandydatów przedłużających swój występ.
O castingu do programu "Mam talent", który zobaczymy na antenie TVN już we wrześniu, Ignatowicz dowiedział się przypadkiem. Akurat był we Wrocławiu na zaproszenie jednej z tamtejszych szkół. Jako "muzyk, folklorysta" - tak się przedstawia - daje koncerty w szkołach całej Polski. Ubrany w strój górali żywieckich gra na instrumentach ludowych i, oczywiście, na liściu. Jego występy to

prawdziwe show.

Przyznaje, że choć nie miewa tremy, a występował na wielu różnych scenach w kraju i za granicą - był trochę speszony, gdy zobaczył kilkaset osób stłoczonych przed drzwiami sali, w której miał się odbyć casting. Z zaciekawieniem obserwował konkurentów. Najwięcej było osób, które chciały podbić serca jury śpiewem czy swoimi talentami w grze na różnych instrumentach. Ktoś tam próbował popisać się zręcznością w podrzucaniu piłeczek pingpongowych, ktoś inny rzucał... butelkami, żonglował szklaną kulą itp.
Gdy przyszła jego kolej, zaczął od tego, że na stoliku jury ustawił trzy wazony, w których były liście różnych roślin. Już wtedy zafrapował i sędziów, i widownię. Swój występ rozpoczął od znanego przeboju zespołu The Beatles "Can't buy my love", który zagrał na pasterskiej piszczałce. Potem oznajmił jurorom i widowni: "A teraz usłyszycie państwo po raz pierwszy w historii kultury muzycznej Europy kompozycję ťAve MariaŤ Franciszka Schuberta wykonaną na instrumencie, którego nie wykonał człowiek". - Wziąłem liść fikusa beniaminka i trzymając go tylko ustami, zagrałem "Ave Maria" - _opowiada wrażenia z castingu Jacenty Ignatowicz. - _Miałem natchnienie. To fakt. Grałem z namaszczeniem, raz dynamicznie, potem z wyciszeniem. Dostałem brawa. Widownia zaczęła skandować "Jacenty, Jacenty". Dla mnie to była woda na młyn, bo ja dobrze się czuję na estradzie. Kłaniam się więc i mówię: "Mógłbym wam jeszcze zagrać koncert fortepianowy b-moll Czajkowskiego, ale mój czas się skończył". Wtedy Agnieszka Chylińska, która jest jednym z jurorów, pokazuje ręką, żeby grać. Gram więc tego Czajkowskiego, a widownia bijąc brawo woła "Jeszcze, jeszcze". Tym razem przyzwolenie na bis dał Kuba Wojewódzki. Wtedy wziąłem liść paproci i zagrałem na nim Poloneza As-dur Chopina. Nie chwaląc się, muszę powiedzieć, że mój występ zrobił na wszystkich wrażenie. W kuluarach, nieoficjalnie, dowiedziałem się, że mam szansę wystąpić przed kamerami. Oficjalne zaproszenie dostałem pod koniec lipca.
"Nasz Oskar Kolberg" - tak nazywają Jacentego Ignatowicza mieszkańcy Żywiecczyzny. Prawdziwy Kolberg, gdyby żył, pewnie by się nie obraził, bo Ignatowicz, tak jak on, jest

zafascynowany folklorem.

Ma bodaj największy w Polsce prywatny zbiór instrumentów ludowych. Zbiera też zabawki ludowe, dawne narzędzia rolnicze. Wszystkie te przedmioty znajdują się w stworzonej przez niego "Muzycznej Izbie Regionalnej" mieszczącej się w zabytkowym dworze rodziny Kępskich w Żywcu-Moszczanicy. Folklor górali żywieckich opanował do perfekcji. Pracując w szkole rolniczej w Żywcu, został członkiem zespołu Pilsko. Grał tam na klarnecie, trombitach, dudach, fujarkach, piszczałkach.
Jacenty Ignatowicz każdą wolną chwilę poświęca obecnie na przygotowanie się do występu przed kamerami. - Zastanawiam się, co zagrać w półfinale. Może fragmenty "Nabucco" Verdiego? Albo "Odę do radości" z IX Symfonii Beethovena? Jak pani myśli? Wezmę ze sobą trzy liście - z krzewu ligustra żywopłotowego, z fikusa beniaminka i paproci.
Na finał przygotowuje tytułową piosenkę z filmu "Singin in The Rain" z 1952 roku. Będzie grał tę popularną melodię, trzymając w jednej ręce parasolkę, w drugiej marakas, czyli grzechotkę, a w ustach liść paproci lub rododendrona. Zastanawia się też nad utworem z typowo młodzieżowego repertuaru, bo "SMS-y do telewizji wysyła głównie młodzież", a to właśnie telewizyjna widownia zadecyduje o tym, kto wygra 100 tys. euro. Nagrodę dla zwycięzcy.
Mieszkańcy Żywca nie mają wątpliwości, że Ignatowicz stanie się gwiazdą programu "Mam talent". Trzymają za niego kciuki. - To sympatyczny, zawsze uśmiechnięty człowiek. Humor nigdy go nie opuszcza. Dzięki niemu wiele dzieciaków zainteresowało się tradycją i folklorem - mówią pracownicy żywieckiego Ośrodka Kultury.
- Pamiętam, jak pan Jacenty spontanicznie wystąpił wspólnie z The Manhattan Transfer podczas ich koncertu w Bielsku-Białej parę lat temu. Zachwycił wszystkich, w tym członków zespołu - komentuje zagadnięty przeze mnie na ulicy młody człowiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski