Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert życzeń

Łukasz Gazur
„Variete Film Show”, czyli 25 filmowych szlagierów na scenie
„Variete Film Show”, czyli 25 filmowych szlagierów na scenie fot. Anna Kaczmarz
Variete Film Show” chyba uznać można za pierwszą udaną (szczególnie w początkowej części) produkcję najmłodszego miejskiego teatru - mimo zauważalnych mankamentów.

Reżyser i dyrektor teatru Variete w jednej osobie, Janusz Szydłowski, poszedł tropem zdania z filmu „Rejs”: „Polacy lubią piosenki, które dobrze znają”. Wybrał więc 25 przebojów muzyki filmowej. Jedne bardziej oczywiste, inne mniej. Całość złożyła się na „koncert życzeń” - każdy znalazł tu coś dla siebie.

Żeby było jasne - do musicalu czy spektaklu muzycznego tej produkcji jeszcze daleko. Ale udało się stworzyć interesujące show, które bawi, śmieszy, czasem napawa nostalgią i budzi wspomnienia. Ważniejsze, że po roku od niezbyt udanej premiery „Legalnej blondynki” zobaczyliśmy dużo sprawniejszy zespół - tak tanecznie, jak wokalnie.

Na szczególną pochwałę zasługuje Nick Sinckler, znany z telewizyjnego programu „Fabryka gwiazd”. To zwierzę estradowe, które odnajduje się w różnych gatunkach muzycznych - z „Gangsta’s Paradise” włącznie. Znakomicie wypadały też panie - zarówno we wspólnym „Cell Block Tango” z musicalu „Chicago”, jak i solo. Na pewno zapamiętana zostanie Kamila Kropkowska z „I need a Hero” oraz Justyna Woźniak z „GoldenEye”.

Z tancerzy fenomenalną wręcz sprawnością wykazała się szczególnie męska część - z Janem Boreckim na czele. Przede wszystkim zobaczyliśmy zespół, który po prostu jest w stanie wytańczyć zaproponowane układy taneczne, a artyści panują nad swoim ciałem. To duża zmiana w porównaniu to wspomnianej już „Legalnej blondynki”.

Poza tym wreszcie usłyszeliśmy w teatrze Variete orkiestrę na żywo, co zupełnie zmienia odbiór muzycznych spektakli. Lepiej też niż w poprzednich produkcjach tej sceny wypadły wizualizacja - bez kiczu, naiwności i przedstawień 1:1. Aż miło było popatrzeć.

A mankamenty? Cóż, w drugiej części bywało nudno, w pewnym momencie wyczerpała się po prostu formuła koncertu, czyli pojedynczych utworów, drobne wpadki w scenach synchronicznych też się zdarzały. Ale mimo to miło było tego posłuchać. Bo krytycy też lubią piosenki, które dobrze znają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski