Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konfederacja miała rację

Redakcja
FOT. ANNA KACZMARZ
FOT. ANNA KACZMARZ
KSIĄŻKA HISTORYCZNA * Dwa tomy, ponad tysiąc stron, 200 fotografii * Z rozmachem zarysowany obraz stanu wojennego w Krakowie

FOT. ANNA KACZMARZ

Rozmowa z Maciejem Gawlikowskim, dziennikarzem.

- Skąd wziął się pomysł napisania tak szeroko zakrojonej książki?

- Twórcą pomysłu na cały cykl książek opisujących historię ROPCiO i KPN w Krakowie jest Mirosław Lewandowski, współautor "Gazu na ulicach". Jego determinacja spowodowała, że zaczęliśmy pisać, on też zaczął gromadzić materiały do pierwszego tomu. Najpierw ukazał się tom "Prześladowani, wyszydzani, zapomniani... Niepokonani. ROPCiO i KPN w Krakowie 1977-1981". Teraz ukazała się część poświęcona krakowskiej Konfederacji Polski Niepodległej w stanie wojennym, a w przyszłości planujemy kolejne tomy doprowadzające tę historię do momentu pierwszych wolnych wyborów w 1991 r. W trakcie pracy okazało się, że mimo iż jesteśmy 20 lat po upadku PRL, mnóstwo tematów dotyczących opozycji nie zostało opracowanych historycznie. Nie ma monografii stanu wojennego w Małopolsce, nie ma monografii małopolskiej "Solidarności", NZS czy innych organizacji. Ukazuje się wprawdzie wiele książek na ten temat, ale w większości są to zbiory dokumentów Służby Bezpieczeństwa. Przekazują one ubecką wersję historii. Z powodu wspomnianego braku opracowań książka, która miała być o KPN, przerodziła się w opowieść o stanie wojennym w Krakowie i Małopolsce.

- Wy również korzystaliście z dokumentów SB. Czy można się było z nich czegoś wartościowego dowiedzieć?

- Dokumenty SB jak każde źródło historyczne są źródłem cennym, pod warunkiem, że umie się z nich korzystać. Trzeba je krytycznie opracować, zderzyć z innymi źródłami, np. relacjami. Jest w nich oczywiście wiele bzdur, ale można sobie z nimi poradzić. Mechanizm czasem był mniej więcej taki: niezbyt lotny, a chcący się wykazać konfident, składa raport, który w połowie jest zmyśleniem, a w połowie głupotą. Ten raport trafia następnie do niezbyt inteligentnego funkcjonariusza, który dokonuje jego przeróbki.

Następnie przetworzony dokument zostaje przesłany do szefa wydziału, który na jego podstawie sporządza informację zbiorczą. W efekcie obraz rzeczywistości jest tak zdeformowany, że aż trudno uwierzyć. Podam przykład: w dokumentach SB można przeczytać, że serię antykomunistycznych napisów na murach w Krakowie własnoręcznie wykonał działacz KPN Zygmunt Łenyk. Jest jednak mały szczegół: Zygmunt Łenyk od piątego roku życia jest niemal niewidomy, więc miałby pewne trudności z wykonaniem takiej akcji. Staraliśmy się więc weryfikować każdą informację znalezioną w dokumentach.

- Rozmawialiście też z byłymi funkcjonariuszami SB. Czy chętnie mówili?

- Po pierwsze, trudno było tych ludzi namierzyć, a potem nakłonić do mówienia. Niektórzy oczywiście nie chcieli, zatrzaskiwali drzwi, wrzeszczeli, chowali się na nasz widok. Mogę powiedzieć, że finalnie na pewno w lepszej sytuacji byli ci, którzy zdecydowali się rozmawiać. Informacje przez nich przekazane były często bardzo cenne. W kilku przypadkach okazało się, że ludzie, w odniesieniu do których istniało silne przekonanie, że sypali w śledztwie, byli niewinni. Tak było ze Stanisławem Papieżem, późniejszym posłem LPR. Po dokonanej przez nas bardzo dokładnej analizie informacji wpływających do SB, okazało się, że 19-letni Papież owszem mówił, ale potwierdzał jedynie te informacje, które już bezpieka miała. Nie wynika z tego, że powiedział cokolwiek od siebie i że ktoś poszedł siedzieć z jego powodu. Dzięki naszym dociekaniom okazało się, że Papież jest czysty.
- Czy to, że byliście uczestnikami tamtych wydarzeń, pomagało czy przeszkadzało w pracy nad książką?

- Z głębokim przekonaniem mogę powiedzieć, że udało nam się zachować dystans. Łatwiej opisywać pewne mechanizmy, gdy zna się ich funkcjonowanie z autopsji.

- Czy krakowskie struktury KPN wyróżniały się czymś na tle innych środowisk opozycyjnych?

- Krakowski ośrodek KPN był bardzo mocny. W stanie wojennym był to jedyny ośrodek Konfederacji, który w ogóle nie przerwał działalności. Mimo aresztowania 13 grudnia prawie wszystkich najważniejszych działaczy natychmiast, kilka dni później zebrali się ludzie, którzy stworzyli tajne Tymczasowe Kierownictwo Akcji Bieżącej i kontynuowali działalność. W 1982 r. Służba Bezpieczeństwa szacowała liczebność krakowskiej struktury Konfederacji na około 150 czynnych osób. Krakowska Konfederacja wyróżniała się i na tle opozycji krakowskiej, i na tle ogólnopolskiej KPN. Inna sprawa, że potencjał środowisk radykalnych w różnych częściach Polski był naturalnie ograniczony. We Wrocławiu silna była "Solidarność Walcząca". Z kolei w Krakowie "Solidarność Walcząca" była zupełnie szczątkowa, a KPN bardzo silna.

- Jak dziś oceniać formy walki przez radykalne organizacje podziemne?

- Dzięki demonstracjom ulicznym w stanie wojennym świat wiedział, że Polska się nie poddaje. Demonstracje były skuteczną metodą walki. Ich miejscem była Nowa Huta, bo tam w pewnym momencie przeniosły się demonstracje. W wąskich uliczkach starego Krakowa niewielkie siły ZOMO i milicji potrafiły skutecznie spacyfikować demonstrantów. Więc od czerwca 1982 r. manifestacje przeniosły się do Nowej Huty, która stwarzała dobre warunki do obrony i ucieczki. Te walki miały charakter obronny. Podczas pierwszych demonstracji ludzie zobaczyli, jak brutalna jest milicja, jak katuje się przypadkowych przechodniów bez względu na wiek, płeć i sytuację.

To wszystko doprowadziło do powstania swoistej samo- obrony. W październiku 1982 r. doszło do potężnych, wielodniowych walk, w których po stronie władzy uczestniczyło ponad 4,5 tys. funkcjonariuszy! Wyszkolonych, sprawnych fizycznie, uzbrojonych po zęby i wyposażonych w ciężki sprzęt i śmigłowce. Podczas walk wystrzeliwano tysiące pocisków z gazem łzawiącym, tworząc tzw. kocioł gazowy w całej dzielnicy. Hordy zomowców potrafiły pacyfikować całe bloki, wpadając do mieszkań, tłukąc ludzi. To rzeczy dziś zupełnie nie do wyobrażenia. W tej gigantycznej bitwie na obszarze całej dzielnicy, niestety, padali też zabici, czego przykładem jest Bogdan Włosik.

- Jak KPN plasowała się na mapie opozycji lat 80.?

- KPN była partią kadrową, a nie masową. Partią stawiającą bardzo radykalne cele, bo postulat walki o niepodległość i uwolnienie się spod sowieckiej dominacji był wtedy - a szczególnie w momencie utworzenia KPN w 1979 r. - skrajnie radykalny. Przez większość opozycji było to uważane albo za prowokację, albo za głupotę. Nie było oczywiście tak, że ludzie działający w KOR czy w "Solidarności" nie chcieli niepodległości. Oni też tego chcieli, tyle że cel ten w perspektywie ich życia wydawał się absolutnie niemożliwy do osiągnięcia. Co więcej, uważali, że stawianie go jest szkodliwe. Jego radykalność powodowała bowiem - ich zdaniem - jedynie represje władzy. Historia pokazała, że mylili się. Pokazała, że program przedstawiony przez Leszka Moczulskiego w tekście poprzedzającym powołanie KPN, a zatytułowanym "Rewolucja bez rewolucji" jest realistyczny. Nie można porównywać "Solidarności" i KPN. "Solidarność" była wielkim społecznym ruchem dążącym do celu, który był również celem KPN. Tyle że "Solidarność" uważała wtedy, że cel ten jest celem ostatecznym - tzn. wolne związki zawodowe, poluzowanie systemu itp. Dla KPN był to natomiast cel pośredni. Tam, gdzie "Solidarność" się zatrzymywała, Konfederacja mówiła: idźmy dalej, twórzmy własny system polityczny, twórzmy partie polityczne, twórzmy alternatywę dla rządów komunistów. Ważne jest uchwycenie tego właśnie mechanizmu. To tak jak przed rokiem 1914 - byli wtedy ludzie stawiający kwestię odzyskania niepodległości jako realną i możliwą do zrealizowania, a byli też tacy, którzy stawiali na rozwiązania nie idące tak daleko, a oparte o współpracę z którymś z państw zaborczych. To też nie znaczy, że ci drudzy nie byli patriotami.
- "Gaz na ulicach" w konkursie na Książkę Historyczną Roku został wybrany "Najlepszą książką popularnonaukową".

- Bardzo dobre oceny dostaliśmy zarówno od historyków związanych ze środowiskiem "Gazety Wyborczej" jak i będących na zupełnie odmiennym biegunie politycznym. Pokazuje to, że udało nam się uniknąć raf politycznych, a książka jest dobrze odbierana po obu stronach politycznej barykady.

Rozmawiał PAWEŁ STACHNIK

* Maciej Gawlikowski - działacz opozycyjny, reporter, autor filmów i książek, producent telewizyjny. W drugiej połowie lat 80. jeden z przywódców KPN w Małopolsce. Wraz z Mirosławem Lewandowskim współautor książki "Gaz na ulicach. KPN w Krakowie. Stan wojenny 1981-1982", nagrodzonej w konkursie na Książkę Historyczną Roku 2012.

KSIĄŻKA ROKU

Mirosław Lewandowski Maciej Gawlikowski "Gaz na ulicach" to obszerna monografia opisująca historię Konfederacji Polski Niepodległej w Krakowie w burzliwych latach stanu wojennego 1981-1982. Praca powstała w oparciu o rozmowy z dawnymi członkami KPN i b. funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa zwalczającymi Konfederację oraz na podstawie analizy dokumentów SB. Książkę opatrzono dokumentami, zdjęciami i korespondencją z prywatnych zbiorów działaczy KPN. Wydawnictwo Dar-Point, Kraków 2011.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski