Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konie biegały po bulwarach, stwarzając zagrożenie

Anna Agaciak
Strażnicy wypisują panu Lechowi mandaty za niedopilnowanie zwierząt, ale mężczyzna i tak ich nie opłaca, ponieważ jest bezrobotny i nie ma pieniędzy
Strażnicy wypisują panu Lechowi mandaty za niedopilnowanie zwierząt, ale mężczyzna i tak ich nie opłaca, ponieważ jest bezrobotny i nie ma pieniędzy Andrzej Banaś
Kontrowersje. Mężczyzna, który od lat wypasa konie na trawnikach w centrum Krakowa, będzie miał sprawę w sądzie

Straż miejska, policja, straż pożarna oraz inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami łapali wczoraj na bulwarach wiślanych, w rejonie dawnego hotelu Forum, dwa spłoszone koniki polskie. Zwierzęta w każdej chwili mogły wybiec na ruchliwą ulicę Konopnickiej. Wywoływały też strach u turystów i przechodniów. Gdy zwierzęta zostały złapane, pojawił się ich właściciel - Lech Krzewicki.

Charakterystyczny, brodaty mężczyzna od lat wypasa swe konie na krakowskich trawnikach, co budzi zdziwienie, sympatię lub oburzenie przechodniów. Po wczorajszym incydencie mógł stracić swe zwierzęta. Konie mogły zginąć pod kołami samochodów lub stratować ludzi. Mężczyzna zupełnie jednak nie przejął się sytuacją. Nie rozumie, że odpowiada za spowodowanie zagrożenia.

Pan Lech kocha swych czworonożnych towarzyszy, dba, żeby konie nie były głodne. Problem w tym, że ma kłopot z ich upilnowaniem. Zapewnia, że gdy idzie do miasta, zawsze je przywiązuje. Tak było i tym razem. Krzewicki tłumaczy, że jeden z koni jest w stanie sam się odwiązać. - Mógł je też uwolnić ktoś złośliwy - stwierdza.

Odebrać konie?
Osoby interweniujące w sprawie biegających koni mają już dość takich sytuacji. Żądają od miejskich służb, aby zabrano konie nieodpowiedzialnemu mężczyźnie.

KTOZ nie chce odbierać Krzewickiemu ukochanych zwierząt, ale jego inspektorzy przyznają, że z mężczyzną nie można dojść do porozumienia w sprawie odpowiedniego zabezpieczenia koni.

- Przyjmujemy zgłoszenia o koniach na trawniku bez przerwy - mówi Paulina Boba, kierownik KTOZ. - Ostatnio usłyszeliśmy, że ogier stał się agresywny i kopie. Wiele osób domaga się ich zabrania, ale jesteśmy bezradni. Nie mamy tu do czynienia ze znęcaniem się nad zwierzętami, tylko ze stwarzanym przez zwierzęta zagrożeniem, a tym zajmuje się policja i straż miejska - wyjaśnia kierowniczka.

Kłopot dla służb
Rzecznik krakowskiej straży miejskiej Marek Anioł przyznaje, że z Lechem Krzewickim i jego nietypowym trawnikowym wypasem funkcjonariusze mają problemy od wielu lat.

Mandatów, które funkcjonariusze wypisują za niedopilnowanie zwierząt, mężczyzna nie opłaca, gdyż jest bezrobotny i nie ma pieniędzy.

- Wczoraj jednak sytuacja była dużo poważniejsza - przyznaje rzecznik straży miejskiej. - Luźno biegające konie stanowiły poważne zagrożenie. Musieliśmy chwilowo wstrzymywać ruch pojazdów. Żeby złapać zwierzęta, trzeba było wezwać straż pożarną. W każdej chwili mogły się bowiem dostać na ruchliwe skrzyżowanie - wyjaśnia.

Policja przyjechała na miejsce, by kierować ruchem. Na szczęście udało się schwytać zwierzęta. Nikomu nic się nie stało.
Opiekunowi koni (mężczyzna twierdzi, że należą do jego siostry, a on tylko się nimi zajmuje) grozi teraz proces sądowy za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym oraz za niezachowanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia.

Filip Szatanik, zastępca dyrektora ds. informacji w krakowskim magistracie, powiedział nam wczoraj, że urzędnicy z Wydziału Kształtowania Środowiska też zastanowią się, jak rozwiązać problem, zanim dojdzie do kolejnego incydentu z udziałem koni.
Tymczasem starszy pan całkowicie nie przejął się wczorajszym zamieszaniem. Zabrał zwierzęta i odszedł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski