Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec pewnej epoki

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Rząd szwedzki ogłasza, że wysyła wojsko na wyspę Bornholm, gdyż w razie rosyjskiej inwazji na kraje bałtyckie, wyspa ta mogłaby zostać prewencyjnie zajęta przez Rosjan, dla utrudnienia zachodniej reakcji.

A szwedzki minister sugeruje, iż Sztokholm raz jeszcze musi się zastanowić nad przystąpieniem do NATO. Rząd polski wnosi o rozlokowanie amerykańskich samolotów na terytorium Polski, na co pozytywna reakcja Waszyngtonu jest natychmiastowa. Amerykanie posyłają także samoloty do patrolowania przestrzeni powietrznej państw bałtyckich, a NATO uruchamia loty obserwacyjne nad wschodnią Polską i Rumunią.

Rząd niemiecki publicznie przyznaje, że jego polityka budowania z Rosją „grupy kontaktowej” dla dyplomatycznego rozładowania konfliktu krymskiego poniosła fiasko i z bólem zapowiada nieuchronność obłożenia Rosji sankcjami, tak jak kilka dni wcześniej proponował to już polski premier.

Czy to oznacza, że Zachód zastanawia się nad czynnym, militarnym sposobem obrony niepodległości Ukrainy? Oczywiście nie. Wszystkie strony konfliktu, z Moskwą i Kijowem na czele, wiedzą doskonale, że pod żadnym względem Zachód nie jest do takiej reakcji zdolny. To dlatego właśnie los porewolucyjnej Ukrainy pozostaje niepewny. I dlatego w kręgu najbardziej fachowych i realistycznych ekspertów od bezpieczeństwa oraz geopolityki, w sprawie Ukrainy panuje pesymizm.

Właśnie ośrodek STRATFOR opublikował obszerną analizę i prognozę, autorstwa Eugene Chausovskiego, kończącą się konkluzją, iż: „w żadnym razie, nawet zjednoczone wysiłki zachodnich sojuszników, nie będą w stanie popchnąć Ukrainy na Zachód”. Wskazywać ma na to właśnie z jednej strony oczywista dysproporcja sił pomiędzy Moskwą i Kijowem, a z drugiej – absolutna pewność, że Zachód nie podejmie kroków wojskowych w obronie Ukrainy.

Taki skrajny polityczny „realizm”, choć intelektualnie uzasadniony, bardzo często okazuje się w żywej polityce mało „realistyczny”. Dla Rosji ryzyko aneksji i tak rosyjskiego przecież Krymu może się wydawać niewielkie. Ryzyko otwartej inwazji Ukrainy i prawdziwej wojny z sąsiednim państwem jest jednak niewyobrażalnie większe.

Jednakże w ciągu ostatnich dwóch tygodni coś bardzo istotnego zmieniło się w światowej polityce. Tym czymś – jest polityczny status Rosji. Niemal we wszystkich zachodnich kancelariach rządowych i w przygniatającej liczbie mediów – Rosja Putina została nagle uznana za państwo zdolne do wywołania wielkiego konfliktu zbrojnego, tylko ze względu na swe imperialne ambicje. To, co jeszcze w zeszłym roku ledwie półgębkiem odważali się mówić niektórzy Polacy albo Litwini – traktowani jako „zoologiczne rusofoby”– nagle stało się zachodnią polityczną poprawnością.

Jarosław Kaczyński zapewne nie odważyłby się otwarcie zestawić Putina z Hitlerem. Ale teraz tak właśnie Amerykanom przedstawia rosyjskiego przywódcę Hillary Clinton – najpoważniejsza kandydatka do prezydenckiej schedy po Obamie, a niedawno – jako sekretarz stanu – autorka sławetnej koncepcji „resetu” z Rosją. Przez ostatnie ćwierć wieku Rosja była na wszelkie możliwe sposoby wciągana do współpracy z Zachodem i wspólnego rozwiązywania problemów światowych. A Waszyngton i Berlin – uważały takie podejście za jądro swych strategicznych koncepcji urządzenia świata. W Polsce musieliśmy ten proces obserwować z bezsilną obawą.

Ale prezydent Putin właśnie przeciął go, z iście napoleońskim rozmachem. Więc nie wiemy wprawdzie nadal, co stanie się z Ukrainą, wiemy jednak, że póki w samej Moskwie nie nastąpi – podobna do Kijowa – rewolucyjna przemiana, Rosja będzie mieć w Europie i Ameryce status państwa nieobliczalnego i groźnego. I to jest w polityce europejskiej – bez wątpienia – koniec pewnej epoki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski