Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KONKURS Niewiary GodnY

Redakcja
Ogłoszony w poniedziałek prezesem Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowym Sączu Tadeusz Czoch może utracić fotel tak szybko, jak go wywalczył w konkursie.

NOWY SĄCZ. Gigantyczne zamieszanie z wyborami prezesa "Grodzkiej"

   Wczoraj wokół protokołu z wyborów wybuchło ogromne zamieszanie. Została zakwestionowana procedura głosowania, jak i wcześniejsze postępowanie z kandydatami. Jeden z nich - Krzysztof Niewiara - złożył protest. Przewodniczący Rady Nadzorczej w trybie nagłym postanowił zwołać posiedzenie prezydium, by móc zająć stanowisko wobec wszystkich powstałych wątpliwości.

   Bomba wybuchła, gdy się okazało, że w protokole pokonkursowym, podpisanym przez trzy osoby komisji skrutacyjnej: przewodniczącą Elżbietę Antoń, Stanisława Kamińskiego i Andrzeja Rajewskiego, nie ma wyników pierwszej tury wyborów. Jak pisaliśmy wczoraj, Tadeusz Czoch został wybrany dopiero w drugim podejściu. 26 stycznia, w poniedziałek, wybierało prezesa 17 członków Rady Nadzorczej.
   "Dziennik" podał, za przewodniczącym Rady Nadzorczej Bogusławem Budzyńskim, że w pierwszej turze głosy rozłożyły się następująco: 1 był nieważny, 8 kartek dostał Tadeusz Czoch i 8 Krzysztof Migacz. Wczoraj przewodniczący Budzyński potwierdził raz jeszcze, że według jego wiedzy takie właśnie było rozłożenie głosów w pierwszej turze. Innego zdania jest jednak Stanisław Kamiński z komisji skrutacyjnej, liczącej głosy. Według niego, pierwsza tura zakończyła się na sto procent wynikiem 9 do 7 dla Czocha. Nie mogła przesądzać o wyborze. Wymagane regulaminem 50 proc. głosów plus jeden, to - według interpretacji prawnika - nie 9, a 10 głosów z ogólnej liczby 17. Z tego powodu zresztą komisja skrutacyjna poprosiła o konsultację prawną.
   Niestety, nie można tego obecnie zweryfikować, gdyż w protokole nie ma żadnych danych liczbowych z pierwszego głosowania. Nie dość tego. Na taśmie magnetofonowej, rejestrującej przebieg wyborów, słychać głos szefowej komisji Elżbiety Antoń, która po pierwszej turze oznajmia pozostałym członkom Rady Nadzorczej, że potrzebna jest druga tura, bo pierwsza nie przyniosła rozstrzygnięcia. Dodaje jednak - co istotne - że nie poda Radzie wyników, by się nimi nie sugerowała, powtórnie wrzucając kartki do urny.
   - Tak było - mówi Bogusław Budzyński, a Stanisław Kamiński stwierdza, że ustalili takie postępowanie w trójkę. Zatajenie tej wiadomości doprowadziło do sytuacji, w której trzech członków Rady z komisji skrutacyjnej, głosując ponownie, znało pierwszy wynik, a pozostałych 14 nie.
    - Organizatorzy konkursu wypisali szereg warunków, które kandydat powinien spełnić. Powinien - czy musi, oto jest pytanie, pomijając już inne nieścisłości regulaminowe - przedstawiał nam swoje wątpliwości Krzysztof Niewiara. - Moją kandydaturę odrzucono, gdyż - jak podano - nie dostarczyłem zaświadczenia, że nie ma mnie w rejestrze skazanych. Oczywiście po publikacji tej informacji zaczęły się uwagi, że pewnie mam coś na sumieniu. Tymczasem, nie patrząc na to, czy powinienem, czy muszę, wysłałem 13 stycznia list polecony do sądu w Krakowie z prośbą o wydanie takiego zaświadczenia. Sam nie mogłem jechać, bo byłem chory. List dotarł do Krakowa dopiero 19 stycznia. Mam na to dowody. Wreszcie, mimo choroby, pojechałem osobiście i ponaglając pracowników sądowych, niemal wydarłem im z ręki potrzebny dokument. Owszem, nie zdążyłem na 23 stycznia na godz. 15. Jednak w dniu wyborów dałem osobiście do ręki przewodniczącemu Budzyńskiemu to zaświadczenie, razem z poświadczeniem wysłania przesyłki. Nikt nie próbował jednak usprawiedliwić mojego przypadku, ale Rada Nadzorcza przymknęła oko na fakt, że Jan Maciuszek nie spełniał podstawowego wymogu, bo nie był członkiem spółdzielni "Grodzkiej", tylko jego żona. Podobno on sam elegancko się zachował i wycofał, mimo, że został wytypowany z Tadeuszem Czochem i Krzysztofem Migaczem do finałowej trójki. Nie mam nic do tych panów, ani do zwycięzcy. Nie zgodzę się jednak na taki bałagan proceduralny.
   Przewodniczący Budzyński był wyraźnie zdezorientowany tym, co się stało i podenerwowany sytuacją. Zwrócił się wczoraj do prawników, czy może natychmiast zwołać prezydium Rady Nadzorczej w siedmioosobowym składzie. Chodzi o niebagatelną sprawę, czyli o ważność wyborów. Pewne jest tylko to, że dowody przebiegu głosowania, a więc zalakowane koperty z kartkami, brudnopis protokołu i taśma z nagraniem, są zdeponowane w biurze spółdzielni. Pytanie, czy wobec tylu wątpliwości, to wystarczy, by prezes Czoch pozostał prezesem.
Wojciech Chmura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski