Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konrad Niedźwiedzki: Chcemy odzyskać olimpijską formę

Rozmawiał Artur Bogacki
Rozmowa. Łyżwiarz szybki z Zakopanego KONRAD NIEDŹWIEDZKI na inaugurację Pucharu Świata liczy na pobicie rekordów życiowych.

- Za półtora tygodnia w Calgary rozpocznie Pan rywalizację w Pucharze Świata. Jak ocenia Pan teraz swoją formę?

- Myślę, że wszystko jest w porządku. Przedsezonowe starty w zawodach kontrolnych były całkiem niezłe. Myślę, że jestem na dobrej drodze.

- Mówi Pan tak skromnie, a trener Wiesław Kmiecik za jeden z biegów na 1500 metrów w Inzell chwalił Pana ogromnie.

- Start w tych zawodach ogólnie był bardzo dobry. Pojechałem na trzech dystansach, bo szukałem rywalizacji na wysokim poziomie. Faktycznie, był to jeden z moich najlepszych biegów na 1500 metrów na tym etapie przygotowań. Mogę w spokoju czekać na następne zawody.

- Trener chwalił też za dobrze przejechany technicznie bieg. W tej kwestii Pan może się jeszcze poprawić?

- Zawsze coś można poprawić. Bardzo dużo pracuję nad pozycją w czasie jazdy, bo widzę, że są pewne niedociągnięcia. Gdy się myśli o sukcesie w Pucharze Świata, to trzeba od początku jechać czysto, bez błędów. Jeśli to się uda, to będzie dobry wynik. Wiem, co mam robić, żeby było dobrze.

- Ten sezon jest pośrodku między igrzyskami. Jak go Pan potraktuje?

- Nie będę pochodził do niego ulgowo. Wiadomo, że nie każdy sezon może być tak intensywny jak ten olimpijski, ale dam z siebie sto procent. W poprzednim byliśmy trochę zmęczeni, chcieliśmy też nacieszyć się tym sukcesem na igrzyskach. Teraz przygotowania zacząłem nawet wcześniej, bo w kwietniu, po operacji (przepuklina sportowa - przyp.) miałem treningi stabilizacyjne. Porównując objętościowo wykonaną pracę, to było podobnie jak w roku olimpijskim.

- Jaki plan startów Pan sobie założył na ten sezon?

- Odpuszczam mistrzostwa Europy. Te zawody nie mają już takiej rangi jak kiedyś, wcześniej były kwalifikacją na wielobojowe mistrzostwa świata. A tytuł i tak jest poza moim zasięgiem, bo nie jestem w stanie walczyć z najlepszymi na najdłuższych dystansach. Na mistrzostwach Europy mocniej skoncentruję się w przyszłym sezonie, gdy zostaną rozegrane w Zakopanem. Mają mieć inną formułę, nie będzie to już wielobój, tylko rywalizacja na poszczególnych dystansach.

- Na co Pan liczy w pierwszych zawodach Pucharu Świata. W Calgary, a później w Salt Lake City, jest „szybki” lód, można uzyskać bardzo dobry czas.

- Mam wyznaczone cele - chciałbym poprawić swoje rekordy życiowe na 1000, 1500 i 5000 metrów. Dużo zależy od tego, jak lód zostanie przygotowany. Jeśli warunki będą optymalne, będzie dobre losowanie, to myślę, że stać mnie na trzy „życiówki”. Zobaczymy jednak, jak przebiegnie aklimatyzacja. To dlatego na zawody lecimy tak wcześnie, żeby się przestawić. Mieliśmy już w tym sezonie zgrupowanie w Calgary, także po to, by sprawdzić, jak najlepiej sobie radzić z tymi efektami ubocznymi.

- Mówiąc o celach, nie wspomniał Pan o konkretnym miejscu...

- No tak, te „miejsca” chodzą zawsze po głowie. Już wiele razy mówiłem, że w końcu chciałby indywidualnie stanąć na podium. Zdaję sobie jednak sprawę, że w tych dwóch pierwszych zawodach może być o to bardzo trudno. Na pewno Kanadyjczycy i Amerykanie będą chcieli się pokazać, oni u siebie zawsze szaleją. Do tego na „szybkim” lodzie większe szanse będą mieć sprinterzy, a z tego co widziałem, to z Holendrów na 1500 metrów zakwalifikowali się właśnie trzej tacy zawodnicy. Postaram się wykonać dobry, równy bieg, z mocną końcówką. Mam plan na siebie, który się sprawdza i tego zamierzam się trzymać. Jeśli uda się pojechać tak jak w Inzell, to będę zadowolony.

- Na 1500 m o zwycięstwo walczyć mogą Zbigniew Bródka i Jan Szymański. Dwóch Polaków stanie na podium jednych zawodów Pucharu Świata?

- Jasne, że tak. Może już w tym sezonie.

- Jakieś pięć lat temu takie rozstrzygnięcia były nie do pomyślenia...

- To fakt, wtedy nie było o tym mowy. Widać, jak ogromny postęp zrobiliśmy przez te kilka lat. Zaczęło się od sukcesu dziewczyn na igrzyskach w Vancouver, kiedy odpaliły medalową bombę (Polki w IO w 2010 r. niespodziewanie zdobyły brąz w biegu drużynowym - przyp.). Pokazały, że nie mając indywidualnie wielkich sukcesów, można coś razem osiągnąć. Potem już poszło. Zbyszek zrobił kolejny krok, zdobywając Puchar Świata na 1500 metrów, a potem jeszcze jeden, gdy wywalczył złoty medal olimpijski w Soczi. W poprzednim sezonie zawody wygrywali Janek Szymański i Artur Waś. Wiary w sukcesy i motywacji nam nie brakuje.

- Męską drużynę stać na podium? W igrzyskach w Soczi zdobyliście brązowy medal, a po następnej dużej imprezie, mistrzostwach świata, pozostał spory niedosyt.

- Mam nadzieję, że wrócimy do formy z Soczi. W poprzednim sezonie problemem był brak równej dyspozycji każdego z nas, a w tej konkurencji to klucz do sukcesu. Teraz mieliśmy sporo treningów właśnie pod team, myślę, że jesteśmy wystarczająco dobrze zgrani. Zostaje kwestia indywidualnej formy. Powinno być dobrze.

- Będziecie w stanie wygrać w drużynie z Holendrami?

- To mało prawdopodobne. Holendrzy to niezniszczalna ekipa. Mają Svena Kramera, a kto by z nim nie jechał, to i tak będą mocni. Tam co roku pojawia się jakiś dobry zawodnik, nigdy nie są słabi. Naszym następnym krokiem powinno być nawiązanie walki z Koreańczykami, także w tym sezonie na tym celu powinniśmy się skupić. Jeśli uda się nam z nimi regularnie wygrywać, to będzie można pomyśleć o Holendrach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski