Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Końska podkowa czy Welon panny młodej

Redakcja
Pisarz i poeta Kornel Makuszyński niegdyś napisał o Zakopanem, iż jest to dziura z Gubałówką i ciągle padającym deszczem. W mniej więcej podobny sposób można byłoby scharakteryzować miasto Niagara Falls, mówiąc, iż jest to dziura z wodospadem.

Impresje z Niagarą w tle

   Tyle tylko, iż stwierdzenie powyższe byłoby znacznie uproszczone i nie oddające rzeczywistości. Bo wprawdzie wspomniane wcześniej miasto nie pretenduje do rangi metropolii, ale trudno też je porównać z przedwojennym Zakopanem. A i wodospad Niagara też trochę bardziej znany i wspominany w książkach i encyklopediach częściej niż Gubałówka.
   Pozostawmy jednak na boku porównania obu obiektów i obu miejscowości. Proponuję wędrówkę po Niagara Falls i rzut oka na wodospad.
   Miasto nie należy do metropolii. Jak na amerykańskie standardy, plasuje się gdzieś pośrodku: ani duże, ani małe. Gdyby ktoś chciał szukać jakichś jego szczególnych i charakterystycznych punktów, miałby z tym duży kłopot. Bo tak naprawdę Niagara Falls to miasto hoteli. Dużych i małych, eleganckich i zwyczajnych, zbudowanych w sposób standardowy lub mających dziwne kształty.
   Na przykład jeden z budynków ma kształt wielkiego żółwia, inny znów to znany i popularny na całym świecie klockowaty prostopadłościan. Jeszcze inny składa się ze schodkowo zestawionych ze sobą segmentów. Można śmiało rzec, iż inwencja projektantów znalazła tu ujście, przynajmniej gdy idzie o kształty.
   Oczywiście, każdy z hoteli oprócz noclegu, proponuje gościom różne atrakcje. Może to być wizyta w parku morskim lub przejazd do Kanady, albo lot małym turystycznym samolotem ponad wodospadem. W recepcji czeka kolorowy katalog z informacjami o atrakcjach i ich cenie, a personel odpowiedzialny za tę część usług spełni nasze życzenia.
   Jeśli wyruszymy z hotelu, by rozejrzeć się po okolicy, to do wyboru mamy kilka wariantów. Możemy pójść na przechadzkę brzegiem rzeki, której wygląd na pierwszy rzut oka nie zapowiada niczego specjalnego. Można zaryzykować porównanie do rozlanego szerzej, bardziej rwącego, no i o wiele czystszego Dunajca. Dopiero później z daleka widać wodny pył, zapowiadający jeden z cudów natury, czyli wspomniany wcześniej wodospad. Pył ten czuje się w powietrzu w odległości kilku kilometrów od wodospadu. Zjawisko to powoduje specyficzny mikroklimat.
   Aby zobaczyć wodospad, mamy do wyboru wyjazd windą na specjalną wieżę widokową lub też skorzystanie z teleskopów, ustawionych na specjalnych platformach widokowych. Nie trzeba dodawać, iż wejście na punkt widokowy oraz teleskopy są odpłatne.
   Warto też zaglądnąć do położonego w pobliżu rzeki parku. Wśród kwitnących w lecie drzew tulipanowych, natkniemy się na wspomnienie burzliwej historii tych terenów. Owo wspomnienie, to naturalnej wielkości rzeźba z brązu, przedstawiająca Indianina trzymającego w rękach wampum (wampum był pasem tkaniny, wyszywanym muszelkami z obu stron. Przedstawiano na nim sceny figuralne, i służył w rokowaniach z innymi szczepami Indian oraz białymi. W zależności od strony, na którą wampum był odwrócony, zwiastował pokój lub wojnę).
   W pobliżu rzeki, gdzie koncentruje się większość hoteli i wszelkich atrakcji służących oskubaniu turysty, znajduje się też niewielkie muzeum figur woskowych. Nieco dalej mieści się ogród botaniczny.
   Jednak gdyby ktoś spodziewał się ogrodu tylko i wyłącznie eksponującego rzadkie gatunki roślin, zaglądając tutaj, mocno się zdziwi. Bo miejscowy ogród to nie tylko gigantyczne palmiarnie i połączone szklarnie. Mieści się tu także spora ilość sklepów, restauracja, kawiarnia, a nawet kino. Gdy swe podwoje zamknie centrum handlowe, można pospacerować po alejkach lub usiąść na ławce pod palmą.
   Wodospad oraz bliższe z nim spotkanie to osobna część pobytu w tym miejscu. Wspomniałem już, że można go oglądać z punktów widokowych. To tylko jeden ze sposobów. Są też i inne. Jedni wybierają "wersję podniebną" i decydują się na lot ponad wodospadem na pokładzie niewielkiej awionetki. Widok z góry należy do tych, które trudno zapomnieć.
   Inni wybierają rejs statkiem. Po zaokrętowaniu każdy z pasażerów dostaje pelerynę z nazwą statku i rozpoczyna się rejs. Przez megafon płyną informacje o wysokości poszczególnych części wodospadu oraz o tym, iż znaleźli się śmiałkowie, którzy postanowili przejść ponad wodospadem po linie oraz tacy, którzy postanowili przepłynąć rzekę w miejscu, gdzie zaczyna się spadek jej koryta, tworzący wodospad. Byli też i tacy, którzy jak pewna nauczycielka, dla "sławy mołojeckiej" skakali ze szczytu wodospadu w różnych zabezpieczeniach. Wspomniana dama skakała zamknięta w beczce.
   Na wyobraźnię turystów działa nie tylko widok szeroko rozlanej rzeki oraz wodnej kipieli spadającej w dół z wysokości kilkudziesięciu metrów i wręcz grożącej wciągnięciem w ramiona niewielkiego stateczku, ale też i romantyczne nazwy części amerykańskiej i kanadyjskiej wodospadu: "Końska podkowa" i "Welon panny młodej".
   Można też zobaczyć wodospad "od środka". Chętni na ten sposób zwiedzenia cudu natury zostają wyekwipowani w odpowiednie obuwie i sztormiaki, po czym wraz z przewodnikiem wyruszają na wędrówkę po specjalnych platformach, ustawionych za wodną kurtyną. Gdy dotrą na jedną z nich - ociekając wodą jak kaczki - przewodnik zwykle ogłasza: - Daję 50 dolarów temu, kto potrafi tutaj zapalić zapałkę! Nie trzeba dodawać, iż pieniądze pozostają w jego kieszeni.
   Jeśli ktoś nie lubi pieszych spacerów, a chciałby bez fatygi obejrzeć okolicę, nie będzie miał z tym problemu. W pobliżu punktów widokowych ma przystanek spacerowy tramwaj. Wykupując bilet i zajmując miejsce w jednym ze zradiofonizowanych wagoników, można objechać najbliższą okolicę, słuchając objaśnień podawanych przez osobę prowadzącą pojazd. Opowiada ona o najciekawszych wydarzeniach, które miały miejsce w okolicy, pokaże z daleka kanadyjski brzeg i "Tęczowy Most", będący przejściem granicznym między obu krajami, wspomni o "Koziej Wyspie" znajdującej się w amerykańskiej części rzeki, a na koniec podziękuje za wspólną przejażdżkę, powracając z pasażerami do punktu wyjazdu.
   W przeciwieństwie do turystów, Niagara nigdy nie zasypia. Gdy zamkną podwoje restauracje, kawiarnie, sklepy z pamiątkami oferujące koszulki z widokiem wodospadu, pocztówki przedstawiające Niagarę latem, zimą i jesienią oraz niezliczoną ilość gadżetów z jej widokiem, taflę rzeki i spadającą wodę rozświetlają kolorowe reflektory. Natura wspomagana przez człowieka przedstawi bajkowy spektakl, będący nie tylko urokliwym obrazkiem, ale też i pokazem jej siły. ANDRZEJ NAZAR

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski