Koparki drążą dalej

Tak się nie postępuje z ludźmi...

   - Gdy tylko inwestor otrzyma postanowienie o wstrzymaniu budowy, powinien przerwać prace. Do naszej decyzji może wnieść także zażalenie. Nie będzie to jednak równoznaczne z unieważnieniem wstrzymania budowy. W tym czasie ustalimy, czy inwestor dopełnił wszelkich formalności związanych z uzyskiwaniem pozwolenia na budowę toru. Potem zostanie podjęta ostateczna decyzja, czy prace mogą być kontynuowane czy pozwolenie na budowę toru zostanie uchylone. Mam nadzieję, że odpowiedź na to pytanie poznamy do dwóch miesięcy - powiedział Jerzy Muzyk, dyrektor Wydziału Architektury i Urbanistyki UMK, który na początku tego tygodnia wydał decyzję o ponownym wszczęciu postępowania dotyczącego pozwolenia na budowę toru saneczkowego pod kopcem Kościuszki. Podstawą do takiej decyzji były wnioski Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Towarzystwa Przyjaciół Salwatora oraz jednej osoby prywatnej, które powiadomiły, że jako strony zostały pominięte w pierwszym postępowaniu o pozwolenie na budowę. Swoje zastrzeżenia wnosił również Jan Janczykowski, wojewódzki małopolski konserwator zabytków.
   - Na razie o decyzji o wstrzymaniu inwestycji nikt mnie nie poinformował. Jeżeli do tego dojdzie - budowa zostanie przerwana - oświadczył Zbigniew Ratajczak, prezes spółki "TOR". - Nie rozumiem postępowania miasta. Najpierw wydaje ono wszelkie pozwolenia, a potem próbuje zrobić ze mnie idiotę. Na pewno sobie na to nie pozwolę. Zatrzymanie budowy narazi mnie na ogromne straty. Jestem przekonany, że zgodnie z prawem miasto będzie musiało zapłacić za to odszkodowanie. Jak do tego dojdzie, to może wreszcie ktoś zrozumie, że tak się nie postępuje z ludźmi - dodał z rozgoryczeniem prezes Ratajczak.
    (TYM)