Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kopniaki w życiu i na macie

Jerzy Filipiuk
Mateusz Dylawerski z medalami zdobytymi w Armenii
Mateusz Dylawerski z medalami zdobytymi w Armenii Archiwum Mateusza Dylawerskiego
Sylwetka. Mateusz Dylawerski z Wieliczki trenuje taekwon-do. Koreańską sztukę walki traktuje jako przygodę. I już myśli o swej przyszłości.

Zawodnik Krakowskiego Centrum Taekwon-do ma na koncie kilkadziesiąt medali, ale sukcesy nie przesłaniają mu rzeczywistości. Bo wie, że w codziennym życiu czekać go będą - tak, jak na macie - różne kopniaki, tyle że od losu. Dlatego już troszczy się o to, by w przyszłości dawać sobie radę też poza matą.

Treningi z Majką
Urodził się w 1991 roku w szpitalu w Krakowie, ale przez całe życie mieszka w Wieliczce. Sztuki walki zaczął trenować już w wieku siedmiu lat. Najpierw - krótko, bo przez tylko trzy miesiące - kung fu. Ćwiczył pod okiem wielkiego mistrza, Tomasza Chabowskiego. - Kung fu jednak nie podobało mi się - przyznaje.

Wybór padł na taekwon-do. Nieprzypadkowo. Jego ojciec, Kazimierz, w młodości też uprawiał tę sztukę walki. Uzyskał żółty pas (drugi najniższy stopień uczniowski). Potem wybrał kolarstwo. Jeździł nawet w Tour de Pologne amatorów. Gdy zamieszkał w Wieliczce, zaczął organizować kolarskie majówki i został ich dyrektorem.

- Ja też jeździłem, gdy przerwałem treningi w taekwon-do. Byłem wtedy zawodnikiem Krakusa Swoszowice. Trenowałem razem z Rafałem Majką (obecnie jeden z najlepszych polskich kolarzy - przyp. red.). Żeby się jednak przebić w kolarstwie, trzeba było mieć dużo talentu i zawziętości. Po pół roku wróciłem do taekwon-do - wspomina podopieczny trenera Macieja Michalika.

Pierwszy większy sukces odniósł w wieku 12 lat. Został mistrzem Polski młodzików w semi-contact. Potem zdobywał wiele medali w kraju i za granicą. Nie tylko dzięki dużym umiejętnościom, także dzięki bardzo wczesnemu rozpoczęciu treningów.

"Bez ręki", dla kibiców
Dla Dylawerskiego otwarte mistrzostwa Europy w Wieliczce w 2012 roku miały być wyjątkową imprezą. Najważniejszą w karierze, bo organizowaną w jego rodzinnym mieście. Tymczasem w lipcu, a więc trzy miesiące przed ME, podczas letniego obozu studenckiego doznał złamania lewej ręki z przemieszczeniem. Poślizgnął się, gdy grał w piłkę. - Lekarz powiedział, że czeka mnie rok przerwy. Załamałem się, miałem łzy w oczach - przyznaje.

Jeszcze w lipcu przeszedł operację. Potem dostał skierowanie na rehabilitację.

- Mama wręcz zmusiła mnie do pójścia do ośrodka w Wieliczce. A tam okazało się, że fizjoterapeutką jest... moja koleżanka z sekcji Anna Turchan. Powiedziała mi: "Nie przejmuj się. Zrobimy tak, że wystartujesz w mistrzostwach". I postawiła mnie na nogi. Już w połowie września wróciłem do treningów. Ręka nie była w pełni sprawna, praktycznie jej nie używałem. Ania po każdej walce mi ją rozmasowywała - opowiada.

W semi-contact przegrał w pierwszej walce w kat. 70 kg z ówczesnym wicemistrzem świata oraz późniejszym mistrzem Europy i globu, Niemcem Johannesem Gottwaldem. Lepiej poszło mu w light-contact. Po pokonaniu dwóch Rosjan awansował do ćwierćfinału, w którym musiał uznać wyższość Witolda Ragana z Orientu Częstochowa (zdobył brąz).

- Dla mnie sukcesem było już to, że wystąpiłem w tych zawodach, pokazałem się kibicom - podkreśla. - W drugiej walce z Rosjaninem udało mi się wykonać kopnięcie boczne z obrotem o 360 stopni. Rywal padł na matę. Potem kontynuował walkę, ale przegrał.

Coraz mniej startów
Jest studentem V roku AWF w Krakowie (wychowanie fizyczne). Na przełomie czerwca i lipca czeka go obrona pracy magisterskiej. Jej temat to: "Skuteczność działań technicznych w walce sportowej w taekwon-do". Jeszcze nie wie, czy zostanie nauczycielem wf. - Zastanowię się nad tym - mówi.

Ale już wie, że chce poświęcić się pracy instruktorskiej. W Gdowie prowadzi zajęcia z trzema grupami: młodszą początkującą, młodszą zaawansowaną i starszą. Razem 40 osób, w tym dorośli ćwiczący rekreacyjnie i jeżdżący na zawody.

- Moi wychowankowie zaczynają wygrywać na zawodach. Ale gdy sam na nich startowałem, nie mogłem się w stu procentach skupić na moich zawodnikach. Podjąłem więc decyzję, że marcowe mistrzostwa Polski były ostatnimi moimi zawodami krajowymi w taekwon-do. Teraz chcę się poświęcić pracy trenerskiej, a startować będę tylko w międzynarodowych imprezach- zaznacza.

Decyzję zawodnika doskonale rozumie trener i prezes KCT Mikołaj Kotowicz. - Taekwon-do to sport, który wiąże się z urazowością, dlatego nadmierne eksploatowanie organizmu niczemu dobremu nie służy - mówi. I podkreśla: - Muszę się liczyć z tym, że zawodnicy podejmują pracę, zakładają rodzinę. Moją rolą jest zadbać o rozwój klubu, o znalezienie tych, którzy zastąpią mistrzów.
Z mniejszej liczby wyjazdów Mateusza na zawody ucieszy się zapewne jego dziewczyna, 22-letnia Aneta Domagalska, studentka pedagogiki wczesnoszkolnej na Akademii Ignatianum. Znają się 4 lata.

Pismo do Guinnessa
W majowych otwartych mistrzostwach Armenii w Erywaniu zdobył dwa medale: złoty w walkach w kat. 71 kg oraz srebrny w technikach specjalnych.

Podczas marcowych międzynarodowych MP, które odbyły się w Wieliczce, pobił rekord kraju wynikiem 2,80 m.

- W Księdze Rekordów Guinnessa jest informacja, że rekord świata w wyskoku w taekwon-do wynosi 2,73 metra. Należy do Chińczyka. Ja skoczyłem wyżej. Napisałem więc do Guinnessa, że jestem gotowy do pobicia tego rekordu. Na razie nie otrzymałem odpowiedzi - zaznacza.

Wysoki wzrost (189 cm) zwykle jest jego sprzymierzeńcem w walce. Podczas MŚ w 2013 roku w Coventry, gdzie wraz z kolegami zdobył brązowy medal drużynowo, w meczu z Australią bił się z przeciwnikiem mającym około 2 metry wzrostu.

- Byłem w szoku, bo bardzo rzadko walczę z wyższymi od siebie rywalami. Przegrałem 1:2 - mówi. Ale gorycz porażki osłodził mu brązowy medal - największy sukces w karierze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski