Koprolalia i promiskuityzm

Wszyscy narzekający na poziom telewizji, w tym publicznej, powinni koniecznie obejrzeć ten program; z pewnością od razu rzucą się do regulowania zaległego abonamentu.

Nadawany przez polską filię MTV cykl „Warsaw Shore” (nowa edycja nosi podtytuł „Winter Camp”) to dowód na całkowity, choć zapewne nie ostateczny, upadek tego, co czasem bywa nazywane XI Muzą. Grupka młodych ludzi pokazuje widzom, jak się sama bawi i jak powinni się bawić wszyscy.

Cechy tej zabawy to odbywający się w specjalnie przygotowanej „bzykalni” promiskuityzm, do tego koprolalia, womitowanie i alkoholizm (bardziej zrozumiałe odpowiedniki tych słów nie nadają się do druku). - Lubię biegać, krzyczeć, szaleć, wydzierać się i nie zamierzam tego zmieniać - deklaruje jedna z uczestniczek.

Obecna edycja „Warsaw Shore” została nagrana w Zakopanem w trakcie ferii i - jak można wnioskować z doniesień medialnych - „zimowa stolica Polski” cieszyła się z wizyty kolejnych celebrytów. No cóż, nie wiem, czy taki sposób promocji faktycznie jest najbardziej skuteczny.

Oczywiście nie mam zamiaru potępiać tego programu w imię obrażonej „moralności publicznej”. Cykl nadawany jest po godzinie 23, na początku pojawiają się stosowne ostrzeżenia. Martwi mnie coś innego. Czyli to, że program - skoro pojawia się już na antenie od kilku lat - ma swoich widzów.

Na dodatek młodych i mających prawa wyborcze, co nie najlepiej rokuje na przyszłość. Nie można też wykluczyć, że uczestnicy „Warsaw Shore” zaczną pojawiać się w telewizjach śniadaniowych w roli autorytetów, oceniających na przykład wydarzenia polityczne (przypomnę, że karierę stricte polityczną zrobiło kilku uczestników „Big Brothera”).

Najciekawsze jest jednak to, jak na przytoczone na wstępie pytanie zareagują górale...