Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koriolan

Redakcja
Szekspir wiecznie żywy! Dramaty angielskiego mistrza wciąż sprawdzają się w kinie. Nawet w najbardziej ryzykownych adaptacjach. Takich jak ta, której dokonał w swym reżyserskim debiucie znakomity aktor Ralph Fiennes.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Anglik po raz pierwszy stanął po drugiej stronie kamery, by przenieść na ekran sztukę Szekspira "Tragedia Coriolanusa”. To rzecz, naturalnie, o politycznej manipulacji, zdradzie, o tronie skąpanym we krwi. Ogolony na łyso Fiennes nie ograniczył się tylko do reżyserii, ale sam siebie obsadził w tytułowej roli krwiożerczego żołnierza, którego wypełnia pogarda dla plebsu i wrogów. W swych działaniach jest bezwzględnym mścicielem, którego nie potrafią powstrzymać ludzkie uczucia.

Rola mocna, którą Fiennes wypełnił nieprzeciętnym talentem do budowania postaci emanujących psychologiczną siłą. Aktor udowodnił, że jest nie tylko znakomitym odtwórcą melodramatycznych kreacyjek (największą popularność przyniosło mu romansidło "Angielski pacjent”), ale potrafi też zbudować charakter złożony, niejednoznaczny, działający na pograniczu szaleństwa.

W tych działaniach artystycznych odnajduje doskonałego partnera. Jest nim Gerard Butler, szkocki aktor o mocnej aparycji, który bezskutecznie próbuje się oderwać od popularności, jaką przyniósł mu film "300” o walce Spartan z Persami. Zmierzenie się z Szekspirem wyszło Butlerowi zaskakująco płynnie. Gra wodza Wolsków, Aufidiusza, w sposób swobodny i sugestywny, nie popada ani w nadmierną teatralności, ani w komiksowy patos. To kolejna udana rola Butlera, a jego nie zawsze oczywiste wybory potwierdzają, że jest aktorem nie tylko szalenie przystojnym, ale też z głową kierującym ekranowym wizerunkiem.

"Koriolan” Fiennesa przenosi akcję w czasy wojny bałkańskiej. Trochę nam trudno zrozumieć do końca powód tej właśnie destynacji. Domniemuję, że Fiennes chciał uniknąć oczywistych bliskowschodnich konotacji i dlatego nie osadził filmu w Afganistanie czy Iraku. Ta geograficzna kwestia schodzi na plan drugi, bowiem Szekspir broni się pod niemal każdą szerokością. Także tu, rozegrany w zgliszczach kolejnego Sarajewa, wśród wybuchów i wystrzałów (filmował je efektownie genialny operator Barry Ackroyd, współautor oscarowego "The Hurt Locker”), z żołnierzami ubranymi w mundury, które oglądać mogliśmy przy okazji wojny z talibami czy Saddamem Husajnem. Nie jest to pierwszy tego rodzaju eksperyment, by przypomnieć choćby "Ryszarda III” Richarda Loncraine’a czy "Hamleta” Kennetha Branagha. Uniwersalność dramatów angielskiego mistrza jest doprawdy frapująca. Mechanizmy władzy, meandry ludzkiej psychiki, dylematy "być albo nie być” – to wszystko wciąż okazuje się aktualne. Niezależnie od tego, jak wielki skok cywilizacyjny i filozoficzny nastąpił od czasów, w których tworzył Szekspir.

Uwspółcześniony dramat pokazuje, że napędzają nas nadal te same bodźce, emocje, cele. Jesteśmy jako społeczeństwo bardziej ich świadomi, ale to wcale nie oznacza, że unikamy pułapek. Szekspir to wszystko mistrzowsko przewidział. A Fiennes sugestywnie pokazał na ekranie.


FOT. KINO ŚWIAT

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski