Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koronakryzys w Małopolsce: Rośnie bezrobocie, już co trzecia firma zgłosiła wniosek o wsparcie od państwa, by utrzymać miejsca pracy

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
W Krakowie z powodu koronakryzysu w tragicznej sytuacji znalazło się ok. 60 tysięcy spośród 146 tys. zarejestrowanych przedsiębiorstw; w większości są to firmy mikro, zatrudniające do 9 osób (ale przeważnie tylko samego właściciela)
W Krakowie z powodu koronakryzysu w tragicznej sytuacji znalazło się ok. 60 tysięcy spośród 146 tys. zarejestrowanych przedsiębiorstw; w większości są to firmy mikro, zatrudniające do 9 osób (ale przeważnie tylko samego właściciela) Andrzej Banas / Polska Press
Przez koronakryzys ponad stu nowych bezrobotnych rejestruje się codziennie w Grodzkim Urzędzie Pracy w Krakowie. Na początku marca, przed wybuchem epidemii, zgłaszało się kilka, góra kilkanaście osób dziennie. Podobny wzrost widać od początku kwietnia w pośredniakach we wszystkich częściach Małopolski. Ale nie jest to jeszcze fala tsunami, jakiej spodziewają się pracownicy powiatowych urzędów. By nie dopuścić do jej powstania lub chociaż złagodzić skutki, powiatowe urzędy pracy i ZUS zaczęły przelewać pieniądze w ramach tzw. tarczy antykryzysowej. W środę pierwsze środki na świadczenia postojowe otrzyma w kraju 86,2 tys. przedsiębiorców, w tym blisko 8,5 tys. z Małopolski.

FLESZ - Firmy w tarapatach z powodu epidemii. Nadchodzi fala zwolnień

- Do 14 kwietnia w całej Polsce przedsiębiorcy złożyli ponad 650 tys. wniosków o pomoc z tarczy. Przeszło 500 tys. z nich dotyczy zwolnienia ze składek ZUS, ponad 100 tys. to wnioski o świadczenie postojowe dla samozatrudnionych, a ponad 10 tys. to wnioski o świadczenie postojowe dla zleceniobiorców – wyjaśnia Anna Szaniawska, rzeczniczka małopolskiego ZUS.

W Małopolsce o wsparcie państwa w celu utrzymania miejsc pracy wystąpiła już niemal co trzecia mała i średnia firma. W Krakowie z powodu koronakryzysu w tragicznej sytuacji znalazło się ok. 60 tysięcy spośród 146 tys. zarejestrowanych przedsiębiorstw; w większości są to firmy mikro, zatrudniające do 9 osób (ale przeważnie tylko samego właściciela). Tysiące zawiesiło działalność w oczekiwaniu na lepsze czasy. Reszta próbuje przetrwać w oczekiwaniu na środki z rządowej tarczy.

Na razie do mikrofirm trafiły jedynie pożyczki (5 tys. zł, z możliwością umorzenia, jeśli zachowane zostanie miejsce pracy), teraz dojdą do tego świadczenia postojowe – po 2 tys. zł na zatrudnionego.

Kraków: na początek po 2 tys. zł na głowę dla 8,5 tys. przedsiębiorców, głównie samozatrudnionych

W samej Małopolsce pieniądze na wypłatę postojowego – w sumie 16,9 mln złotych – trafi w środę do prawie 8,5 tys. podmiotów. Przedsiębiorcy spod Wawelu wykazali się przy tym wyjątkowym refleksem w składaniu wniosków i w efekcie Kraków należy do trzech miast w Polsce, w których pomoc uzyskana na ten cel jest najwyższa – wynosi niemal 9,6 mln złotych (środki trafią tu do ponad 4,9 tys. firm).

Oddział ZUS w Nowym Sączu przeleje w środę ponad 3 mln zł do 1508 firm, oddział w Chrzanowie – 2,.1 mln zł do 1042 firm, a oddział w Tarnowie nieco ponad 2 mln zł do 991 firm.

Anna Szaniawska podkreśla, że najsprawniejszą i najszybszą obsługę wniosków zapewnia Platforma Usług Elektronicznych (PUE) – ZUS gorąco zachęca do korzystania z niej, zwracając uwagę, że ponad 80 proc. złożonych w ten sposób dokumentów zostało rozpatrzonych automatycznie.

Z kolei w małopolskim WUP oraz powiatowych urzędach pracy największą popularnością wśród przedsiębiorców cieszą się dopłaty do wynagrodzeń. - Telefonów w tej sprawie oraz w ogóle wszystkich związanych z pomocą w ramach tarczy jest mnóstwo, tysiące na godzinę, zarówno do nas jak i powiatowych urzędów – przyznaje Jan Gąsienica-Walczak, dyrektor WUP w Krakowie. Wyjaśnia, ze w celu usprawnienia obsługi przedsiębiorców skierował do infolinii wszelkie dostępne siły.

- Nieustannie szkolimy pracowników z rozwiązań tarczy i informujemy ich na bieżąco o zmianach, by mogli kompetentnie odpowiadać na wszelkie pytania zainteresowanych – zapewnia dyrektor. Dodaje, że w ostatni piątek na próbę zadzwonił na infolinię - udało mu się za trzecim razem „dobić” do konsultanta i uzyskać potrzebne informacje. – Trzeba tu pewnej cierpliwości, bo – jak wspomniałem – w jednej chwili potrafi próbować się dodzwonić setki osób – wyjaśnia Jan Gąsienica-Walczak.

Koronakryzys w Małopolsce: uniknąć tsunami

Statystyki wszystkich urzędów pracy w Małopolsce wskazują jednoznacznie, że firmy w regionie zaczęły z końcem marca zwalniać pracowników z powodu kryzysu wywołanego obostrzeniami wprowadzonymi przez rząd w celu powstrzymania epidemii koronawirusa. Tuż przed końcem marca zamiar grupowego zwolnienia 611 pracowników zgłosiło Grodzkiemu Urzędowi Pracy w Krakowie osiem firm, w tym dwie wielkie sieci handlowe, dwie średnie spółki hotelarskie oraz cztery małe firmy z różnych branż. Kolejne 1400 etatów (nie wiadomo, ile w samym Krakowie) zredukować postanowiły cztery duże spółki (w tym dwie handlowe) z siedzibą w Warszawie.

W pierwszych dniach kwietnia zamiar grupowego zwolnienia 255 osób zgłosiły GUP dwie kolejne firmy. Aż 155 z około 200 pracowników odprawia firma instalacyjna, kolejnych 90 – duża krakowska hurtownia spożywcza. Teraz dołączyła do niej firma prowadząca w Krakowie call-center: pozbywa się aż 93 ze 117 pracowników. W pozostałych urzędach w Małopolsce grupowych zwolnień związanych z koronawirusem na razie nie ma, choć wielu przedsiębiorców sygnalizuje taki zamiar, pytając jednocześnie, jak można tego uniknąć.

- Owszem, obawiamy się, że panuje na razie coś w rodzaju ciszy przed burzą, bo te dotychczasowe rejestracje bezrobotnych i zgłoszenia zwolnień grupowych nie odbywają się, mimo wszystko, na jakąś wielką skalę. Przypuszczam, że jest tak, ponieważ pracodawcy zaczęli wręczać wypowiedzenia na koniec marca, a pracownik ma na zarejestrowanie się w PUP miesiąc. Innym dopiero teraz kończą się kwarantanny, zwolnienia chorobowe, urlopy, opieka nad dziećmi… Poza tym część ludzi próbuje się zarejestrować poprzez papierowe wnioski, a to jest dzisiaj utrudnione – tłumaczy dyrektor WUP.

Wedle jego obserwacji, większość pracodawców próbuje zrobić wszystko, by – mimo trudności – nie redukować zatrudnienia, tym bardziej, że jeszcze niedawno wszyscy musieli zabiegać o każdego pracownika. Wielu – zwłaszcza w branżach, które z dnia na dzień utraciły całe przychody, jak turystyka czy sklepy w galeriach handlowych – czeka z ogromną niecierpliwością na państwowe wsparcie w opłaceniu etatów oraz zwolnienia z ZUS.

Prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS, zapewniła w zeszłym tygodniu, że Zakład nie będzie wszczynał postępowań egzekucyjnych za marzec, kwiecień i maj wobec przedsiębiorców, którzy są uprawnieni do zwolnienia ze składek. W tej sytuacji osoby, które prowadzą firmy nie muszą się spieszyć ze złożeniem wniosku. Mają na to czas do 30 czerwca.

Z kolei urzędy pracy od zeszłego tygodnia przelewają dotacje do pensji pracowników tym firmom, które złożyły wnioski jako pierwsze. Do grona szczęśliwców zalicza się m.in. CCC, największa w Polsce, notowana na warszawskiej giełdzie, spółka obuwnicza. Na poczet wypłat dla pracowników dostała w ramach tarczy 23 mln zł dofinansowania.

- Ubiegaliśmy się o pokrycie 40 proc. wynagrodzenia pracownika przez państwo (limit 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia) w przypadku zmniejszenia jego etatu o 1/5 oraz pokrycie przez państwo postojowego w wysokości do 50 proc. płacy minimalnej – informuje Gabriela Kahl, dyrektor ds. HR w CCC. Firma złożyła wnioski już 1 kwietnia, czyli w pierwszym możliwym dniu, i zgodnie z 7-dniowym terminem otrzymała odpowiedź. 23 mln złotych wystarczy CCC na dopłaty do pensji pracowników przez kolejne 3 miesiące.

Podhalański Wojas: chronić pracowników, przetrwać do zdrowych czasów

Małopolscy konkurenci CCC również złożyli wnioski i czekają na dobre wieści od zarządzających rządową tarczą. Nowotarska spóła WOJAS, także notowana na giełdzie, ucierpiała na koronakryzysie podwójnie: jako popularny producent obuwia i jako właściciel 150 firmowych sklepów działających w galeriach handlowych.

– Produkcję trzeba było zawiesić z uwagi na bezpieczeństwo około 300 pracowników, a sklepy, w których pracuje kolejnych 700 osób, zostały unieruchomione w efekcie wprowadzonego przez rząd zakazu działania centrów handlowych – wyjaśnia Michał Wojas, menedżer ds. e-commerce w WOJAS SA, syn Wiesława, założyciela i prezesa firmy.

Przez kilka tygodni firma musiała się utrzymać, w tym opłacić wynagrodzenia pracowników, mimo utraty około 80 proc. przychodów oraz tego, że swój rozwój oparła na kredytach (które trzeba na bieżąco obsługiwać). Przy zamkniętych sklepach stacjonarnych rozwija wprawdzie z dużym powodzeniem kanały sprzedaży internetowej, ale na razie nie jest to w stanie zrekompensować utraty obrotów generowanych w tradycyjny sposób.

Zamrożenie przez koronakryzys wytwórni i sklepów Wojasa uderzyło również w oczywisty sposób we wszystkich kooperantów firmy – od dostawców materiałów i komponentów (np. podeszw) po firmy transportowe. Część z nich, zwłaszcza tych mniejszych, kilkunastoosobowych, m.in. z Kalwarii Zebrzydowskiej, nie było w stanie przetrwać, zawiesiło działalność i poodsyłało pracowników do domów, bez pensji za kolejne miesiące – w oczekiwaniu na lepsze czasy. Mikro i małych przedsiębiorców nie stać na wypłaty postojowego z własnych środków, a rządowa pomoc przychodzi za późno.

- Z punktu widzenia przedsiębiorców kluczowe jest szybkie uruchomienie wsparcia, na różnych poziomach i bez zbędnej biurokracji – kwituje Michał Wojas. Zwraca uwagę, że w innych krajach państwowe dofinansowanie do pensji pracowników firm, które utraciły przychody, wynosi 80 proc. W Polsce – 40 proc. Pracodawca musi skądś wysupłać resztę. Skąd?

Michał Wojas przyznaje, że pewne nadzieje wzbudziła w przedsiębiorcach tzw. tarcza finansowa, zapowiedziana przez premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa NBP Adama Glapińskiego przed świętami; w jej ramach atrakcyjne – umarzalne nawet do 75 proc. – pożyczki mają trafić do firm wszelkiej wielkości; państwo przeznaczy na nie nawet 100 mld zł.

- Niestety, szczegóły tej propozycji nie są ciągle znane, a każdy dzień jest dla pozbawionych przychodów firm ekstremalnie trudny i, dosłownie, niezwykle cenny – mówi Michał Wojas.

Minister zdrowia, Łukasz Szumowski, stwierdził we wtorek w RMF FM, że z powodu zamrożenia gospodarki polscy przedsiębiorcy tracą nawet 10 mld zł dziennie. To więcej niż rząd realnie przeznaczył na ratowanie gospodarki w ciągu 34 dni od chwili wprowadzenia pierwszych ograniczeń związanych z koronawirusem.

Koronawirus: aktualizowany raport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski