Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koronawirus w Małopolsce. Liczba zakażonych raz maleje, raz rośnie. Dlaczego? Prof. Pyrć: Wynika to z ogniskowej natury epidemii

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
W Małopolsce w ostatnich dniach znowu wzrosła liczba zakażonych koronawirusem. W maju wydawało się, że epidemia wyhamowała. Było to jednak mylne wrażenie. Co czeka nas dalej? Dlaczego chorych przybywa, a innego dnia dane wskazują na zakażenie u zaledwie paru osób? Wyjaśnia nam to prof. Krzysztof Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagielońskiego.

FLESZ - Przed nami rekordowa waloryzacja emerytur

od 16 lat

Ostatnie badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u 25 osób: to 12 kobiet i 13 mężczyzn. Takie dane podał 8 czerwca krakowski sanepid. W ostatnich dniach liczba zakażonych w Małopolsce gwałtownie rośnie. W maju były dni, kiedy dane sanepidu mówiły zaledwie o jednej, dwóch nowych zachorowaniach w regionie. Ludzie zastanawiają się, skąd te nagłe różnice. Niektórzy myśleli, że epidemia wyhamowała. Tymczasem z dnia na dzień chorych znów przybywa. Dlaczego tak się dzieje? O komentarz poprosiliśmy prof. Krzysztofa Pyrcia, kierownika Pracowni Wirusologii w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagielońskiego.

- Wynika to z ogniskowej natury tej epidemii. Przypomnijmy, że pierwsze epicentrum koronawirusa było w Chinach. Jeśli chodzi o Europę, to na początku epicentrum mieliśmy w Lombardii. Następnie te epicentra się rozszerzały, a potem powoli wygasały w wyniku podjętych działań - tłumaczy prof. Pyrć.

Nowa moda: 2,5 mln ludzi w Polsce i pół miliarda na Ziemi to...

- Najważniejsze jest, by jak najszybciej wychwycić takie ognisko - im szybciej, tym mniejsza szansa na dramatyczny scenariusz. Gdy to się uda, ludzie przechodzą testy, a liczba chorych zdiagnozowanych rośnie, co widzimy w statystykach. Jeżeli danego dnia uda się zlokalizować ognisko - liczby będą wyższe, jeżeli nie - niższe. To czego osobiście się boję, to właśnie te ogniska, których nie widzimy - dodaje profesor.

Wielu zastanawia się, czy wysokie temperatury mogą wyhamować epidemię? - Od stycznia konsekwentnie powtarzam, że mam nadzieję, że pogoda będzie miała wpływ na epidemię. Ale na razie nic na to nie wskazuje. W krajach Ameryki Południowej chorych przybywa, sytuacja jest naprawdę zła, a przecież notuje się tam teraz wysokie temperatury. Prawdopodobnie latem będziemy sobie mogli na nieco więcej pozwolić. Ale epidemia nie wygaśnie dzięki pogodzie, nie miejmy złudzeń - tłumaczy prof. Pyrć.

Co czeka nas dalej, co powinniśmy robić, by zakażeń było mniej? - Teraz najważniejsze jest, byśmy nauczyli się śledzić tego wirusa i myśleć strategicznie w zakresie wykrywania ognisk zakażeń na terenie kraju. Jako społeczeństwo też nie powinniśmy ignorować zagrożenia i uważnie śledzić rozwój sytuacji - kwituje profesor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Koronawirus w Małopolsce. Liczba zakażonych raz maleje, raz rośnie. Dlaczego? Prof. Pyrć: Wynika to z ogniskowej natury epidemii - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski