18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kościół oznaczał wolność

Redakcja
Prof. Andrzej Nowak podczas premiery swojej książki Fot. PAWEŁ STACHNIK
Prof. Andrzej Nowak podczas premiery swojej książki Fot. PAWEŁ STACHNIK
- Podczas prezentacji swojej najnowszej książki powiedział Pan: "Polska historia zaczyna się w momencie chrztu. Wcześniejsze dzieje naszego kraju są - śmiem twierdzić - mało istotne. Owszem, są kraje, których przedchrześcijańska historia jest długa i bogata, ale w przypadku Polski jest inaczej". Czy na pewno?

Prof. Andrzej Nowak podczas premiery swojej książki Fot. PAWEŁ STACHNIK

Z prof. ANDRZEJEM NOWAKIEM, historykiem, autorem książki "Czas walki z Bogiem" (Biały Kruk), rozmawia Paweł Stachnik

- Trudno znaleźć w Europie przykład innego kraju, w którym historia wspólnoty zarówno państwowej, jak i narodowej, zaczynałaby się tak ściśle w związku z wydarzeniem chrztu. Przypomnijmy - nasze wcześniejsze daty historyczne niemal nie istnieją. Wiemy orientacyjnie, kiedy na scenie dziejowej pojawia się Mieszko I. Natomiast już historia jego rodziców jest domeną spekulacji i wątpliwości. Dopiero przybycie Dobrawy w 965 r. i chrzest, którego znamy najprawdopodobniej nawet datę dzienną - 14 kwietnia roku 966, to pierwsze pewne momenty w polskiej historii. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku historii niemieckiej, rosyjskiej, węgierskiej, bułgarskiej, czeskiej, skandynawskiej i wielu innych. Wszystkie te narody mają bogatą tradycję pogańską. My nie mamy do czego sięgnąć, jeśli chcielibyśmy wymyślić alternatywną historię Polski, inną niż chrześcijańska.

- Zapoczątkowany właśnie tomem "Czas walki z Bogiem" cykl książek wydawnictwa Biały Kruk poświęcony jest związkom między polskimi dziejami a wiarą, religią i Kościołem. Jak silne były te związki?

- Owe związki są wielostronne i wieloaspektowe. Po pierwsze, przez chrzest Polska uzyskała prawo obecności w Europie, nie było bowiem wtedy innej Europy niż chrześcijańska. Wspólnoty plemienne, które nie zaakceptowały tego połączenia, zostały wymazane z mapy, nad czym można ubolewać, ale taki właśnie jest rezultat dziejowy. Czy przyjęcie wiary chrześcijańskiej oznaczało rozpłynięcie się w czymś, co można by nazwać "ummą" chrześcijańską, na wzór "ummy" islamskiej? Otóż właśnie w Europie tak nie było. Kontynent był podzielony, ale w sposób wyjątkowy i oryginalny, dający mu ogromną siłę. To przede wszystkim podział na władzę świecką i duchowną. O ile w innych wielkich wspólnotach cywilizacyjnych ten podział nie występował , o tyle w Europie bardzo silne w okresie średniowiecza napięcie między papiestwem a cesarstwem tworzyło przestrzeń wolności dla poszczególnych państw i tworzących się narodów. Polska w tę przestrzeń wchodziła, najczęściej opowiadając się po stronie obozu papieskiego. Przez to zyskiwała poparcie dla swoich dążeń niepodległościowych, którym zagrażały aspiracje Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego do zdominowania całej Europy. I to właśnie napięcie między cesarstwem a papiestwem pozwalało królestwom (państwom niższej rangi niż cesarstwo) obronić swoją suwerenność. Polska właśnie w oparciu o Rzym tę suwerenność ocaliła.

Kluczowym momentem był rok 1000 i zjazd gnieźnieński. To początek polskiej suwerenności, a nie tylko wydarzenie o charakterze religijnym. To był moment symbolicznego przekazania znaków suwerenności polskiemu władcy Bolesławowi Chrobremu. Najistotniejsze było to, że polska organizacja kościelna zyskała wówczas suwerenność: własną, niezależną od Kościoła w Niemczech metropolię gnieźnieńską. Polska konsekwentnie od samego początku swych dziejów broniła niepodległości - od roku 1000 ukazuje się ścisły związek między chrześcijaństwem a tą właśnie wartością w naszych dziejach. Arcybiskup Magdeburga nie mógł rościć sobie praw do zwierzchności nad polskim Kościołem, a to ograniczało zarazem możliwość skutecznego narzucenia zwierzchności niemieckiej nad polskim państwem. Po drugie, przyjście chrześcijaństwa oznaczało wejście Polski w krąg kultury wysokiej. Nie było bowiem innego dostępu do kultury wysokiej jak tylko przez duchownych. Uczestnictwo w kręgu tej kultury dawało tworzącej się Polsce dostęp do wolności, by tak rzec, umysłowej.
I wreszcie trzeci wymiar owej obecności chrześcijaństwa w Polsce. Wiąże się z napięciem między władzą świecką a duchowną. Nie występuje ono tylko na szczeblu ogólnoeuropejskim, ale również wewnątrzkrajowym. Tam również dochodzi do zderzenia władzy księcia-króla, która rości sobie prawo do pełnej kontroli nad poddanymi - i władzy duchownej, która występuje w roli rzecznika poddanych. Tak było w Anglii, gdzie król Henryk II wszedł w konflikt z bp. Tomaszem Beckettem, tak też wcześniej było w Polsce, gdzie Bolesław Śmiały starł się z bp. Stanisławem. Wiemy, że w odwołaniu do tej tradycji wokół Kościoła skupiali się ci, którzy czuli się zagrożeni uroszczeniami władzy świeckiej. A zatem i tu napięcie między władzą świecką a duchowną otwierało przestrzeń wewnętrznej, obywatelskiej można powiedzieć wolności. I tak pozostało do czasów komunistycznej władzy.

- Pierwsza część Pańskiej książki poświęcona jest okresowi dwudziestolecia międzywojennego. Jaka wtedy była rola Kościoła w naszym państwie?

- Przekornie zacznę od tego, że ta rola nie dla wszystkich była taka oczywista. Duża część inteligencji była indyferentna religijnie, choć niekoniecznie wroga wobec Kościoła. Nie było jakiegoś przesycenia elit niepodległościowych związanych z Piłsudskim przywiązaniem do katolicyzmu. Ale dla mas chłopskich odradzającej się II Rzeczypospolitej tożsamość polska wyłaniała się z przywiązania do chrześcijaństwa, i to najczęściej w wersji katolickiej. Dla mas tworzących Polskę najważniejsze było to, że Kościół zaakceptował niepodległość. Co więcej, Kościół podkreślał potrzebę obrony tej niepodległości w momencie szczególnie ważnym, tzn. w chwili zagrożenia ze strony bolszewickiej Rosji. Bez poparcia, jakiego walce o niepodległość udzielali księża w każdej parafii, milion ludzi nie poszłoby do wojska. Gdyby Kościół zachował się wówczas niepatriotycznie, stałoby się tak, jak to było na wschód od Polski: masy społeczne nie broniłyby swej narodowej wspólnoty. To, że Kościół udzielał niepodległości olbrzymiego poparcia od pierwszych chwil listopada 1918 r., sprawiło, iż pierwsze wybory do Sejmu Ustawodawczego odbyły się nadzwyczaj sprawnie. Frekwencja sięgała 70 proc., dziś chcielibyśmy takiej... A przecież wielu uczestników to byli ludzie niepiśmienni albo ledwo piśmienni. Kościół angażował się w niepodległość od samego początku. W wojnie 1920 r. symbolem tego zaangażowania był ks. Ignacy Skorupka, ale takich księży było o wiele więcej, a wsparcie dla młodego państwa wyrażane było na wiele sposobów. Formacja patriotyczna połączona z formacją duszpasterską cechowała pracę Kościoła w okresie całego dwudziestolecia. Gdyby nie wspólne oddziaływanie Kościoła i szkoły, to przecież nie zostałoby wychowane tak patriotycznie to pokolenie, które sprawdziło się w ogniu najcięższej próby, jaka przyszła w czasie II wojny światowej.
- O ciężkich czasach dla Kościoła i narodu w latach wojny i okupacji 1939-1945 opowiada kolejna część Pańskiej książki.

- Żadna inna grupa społeczna - poza naturalnie społecznością żydowską - nie została potraktowana przez okupantów z taką zaciekłością jak księża Kościoła rzymskokatolickiego. Każdy, kto dzisiaj z szyderstwem odnosi się do sług Kościoła, powinien sobie uświadomić, że idzie śladami Hitlera i Stalina. W okresie wojny zamordowany został w Polsce co trzeci katolicki duchowny - dlatego właśnie, że był księdzem rzymskokatolickim. W przypadku ziem zachodnich, wcielonych do Rzeszy, skala prześladowań zbliżona była do wskaźników Holokaustu: zamknięte zostały prawie wszystkie kościoły, prawie wszyscy księża zostali aresztowani i wysłani do obozów, a w niektórych diecezjach powyżej 60-70 proc. duchownych zostało zamordowanych przez Niemców. Z podobną zaciekłością w Kościół uderzała strona sowiecka, choć przypomnieć trzeba, że spośród ok. 3,5 tys. księży, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, ponad 2,5 tys. zamordowali Niemcy. Również ukraińscy nacjonaliści na Wołyniu i Małopolsce wschodniej ze szczególną furią mordowali katolickich księży. To potwierdza fakt, że kto chciał zniszczyć polskość, ten w pierwszej kolejności uderzał w księży. Ale księża występują w tej książce nie tylko jako bierne ofiary, ale także jako ludzie, którzy tworzyli rdzeń polskiego oporu. Wielu z nich służyło jako kapelani we wrześniu 1939 r., później zaś w oddziałach partyzanckich, niekiedy nawet kierując tymi oddziałami. Inni dobrowolnie udali się na zesłanie do obozów w ZSRR, by towarzyszyć deportowanym. Jeszcze inni znaleźli się wśród oficerów aresztowanych przez Sowietów. Mieliśmy też kapelanów we wszystkich polskich formacjach wojskowych.

- Okres powojenny w dziejach polskiego Kościoła upłynął pod znakiem wielkiej postaci Prymasa Tysiąclecia.

- Pierwszy etap jego prymasowskiej posługi to walka o utrzymanie legalnej pozycji Kościoła w okresie najtrudniejszym, stalinowskim. Zawarcie formalnego porozumienia z rządem w 1950 r., krytykowane wówczas z różnych stron, pozwoliło przetrwać Kościołowi kolejne trzy lata, aż do aresztowania prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jak się okazało, wyróżniło to pozytywnie Polskę np. od Węgier, gdzie jednoznacznie odrzucająca jakiekolwiek dyskusje z komunizmem postawa kard. Mindszenty'ego doprowadziła faktycznie do delegalizacji i całkowitego zniszczenia Kościoła w tym kraju w czasach stalinowskich. U nas te najcięższe ciosy zostały odsunięte roztropną taktyką ks. prymasa. A kiedy w końcu 1953 r. spadły, okazało się, że cały dynamizm lat stalinowskich już się wytracał. Stalin już nie żył, zbliżała się odwilż. Po trzech latach internowania ks. prymas wrócił wskutek ogromnego nacisku całego społeczeństwa, wierzących i niewierzących. Był po prostu symbolem wolności i oporu. Wyszyński nie spoczął jednak na laurach, tylko stworzył ogromny program edukacji narodu przed wspomnianym już tu tysiącleciem chrztu. Program ten na pewno przeorał świadomość społeczeństwa polskiego głęboko, przeciwdziałając formie ateistycznej edukacji narzucanej przez komunistyczną szkołę i media. To czas zmagań dwóch programów kierowanych do społeczeństwa przez władze i Kościół, zmagań, których kulminacja następuje w 1966 r. w okresie obchodów milenijnych.

Ostatecznie, jak wiemy, Kościół wyszedł z tej walki o duszę narodu polskiego zwycięsko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski