Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół potrzebuje świętych kapłanów

Redakcja
Fot. Wacław Klag
Fot. Wacław Klag
- Wielki Czwartek to święto kapłanów. Księża w tym dniu powracają myślą do swoich święceń. Czy Ksiądz Kardynał pamięta ten dzień?

Fot. Wacław Klag

Rozmowa z kardynałem STANISŁAWEM DZIWISZEM, metropolitą krakowskim

 

- Tego dnia nigdy się nie zapomina. Sześcioletnie przygotowanie do kapłaństwa jest ukoronowane święceniami. Nasza duchowość, a równocześnie wykształcenie, które kleryk zdobywa w seminarium, jest ukierunkowane na to, aby odpowiednio przyjąć i przeżyć dar kapłaństwa, który jest darem Jezusa Chrystusa. Kapłaństwo to sakrament ustanowiony w Wielki Czwartek. W związku z tym każdy Wielki Czwartek jest przypomnieniem święceń. Jeżeli data jest okrągła - w moim przypadku 50 lat - to jest to powód do dziękczynienia. Moje kapłaństwo było szczególne. Rozwijało się w cieniu wielkich pasterzy, było bogate w przeżycia. Wstępując w 1957 roku do seminarium duchownego nie spodziewałem się, że będę brał udział w najważniejszych wydarzeniach z życia Kościoła.

- Ksiądz Kardynał rzadko mówi o sobie. Może dzisiaj, z tej szczególnej okazji, złamie zasady i opowie, w którym momencie zrodziło się powołanie?

- Myśl o kapłaństwie nosiłem w sobie od młodych lat, kiedy byłem już ministrantem. Mieliśmy w mojej rodzinnej Rabie Wyżnej doskonałych księży wikariuszy, a także wybitnego proboszcza. Wspólnotę parafialną tworzyli ludzie głębokiej wiary. Wszystko to, począwszy oczywiście od atmosfery panującej w domu rodzinnym, spowodowało, że mogłem się rozwinąć duchowo, pójść do seminarium i zostać kapłanem. O tym, że idę do seminarium, moja rodzina dowiedziała się dopiero wtedy, gdy dostałem zgodę arcybiskupa Eugeniusza Baziaka na przyjęcie.

Przez całe kapłańskie życie miałem szczęście być przy boku niezwykłych duszpasterzy. Na początku tej drogi była parafia w Makowie Podhalańskim. Ksiądz Franciszek Dźwigoński, ówczesny makowski proboszcz, był wspaniałym człowiekiem. Rozległą wspólnotę parafialną podzielił na małe sektory, do których mianował osoby mające za zadanie informować proboszcza o ludziach potrzebujących pomocy, chorych, bezrobotnych, dzieciach pozbawionych opieki itd. Czy młodemu księdzu mogła przypaść w udziale lepsza praktyka?

- Kapłaństwo Księdza Kardynała upływało jednak przede wszystkim u boku jednego, wielkiego duszpasterza. Jak zaczęła się ta posługa?

- Ksiądz Karol Wojtyła był profesorem teologii moralnej w seminarium duchownym. Wywarł na mnie ogromne wrażenie wielką pobożnością, mądrością, wspaniałymi wykładami, ale także tym, że umiał nawiązać kontakt z każdym człowiekiem. Biednym i bogatym, wykształconym i niepiśmiennym. Ze starszym i dzieckiem. Po ukończeniu seminarium i święceniach, które odbyły się 23 czerwca 1963 r., byłem księdzem w Makowie Podhalańskim. Po dwóch latach zostałem wezwany do Krakowa, aby kontynuować naukę. Rozpocząłem przygotowania do doktoratu poświęconego zagadnieniom kultu św. Stanisława na terenie diecezji krakowskiej do czasów Soboru Trydenckiego. 8 października 1966 r. arcybiskup Karol Wojtyła niespodziewanie wezwał mnie do siebie. Ten dzień pamiętam w każdym szczególe. Kiedy przyszedłem, arcybiskup spojrzał na mnie uważnie i powiedział: "Przeniesiesz się tutaj. Będziesz mógł kontynuować studia i będziesz mi pomagał". Zapytałem: "Kiedy?". Odpowiedział: "Nawet dzisiaj". Odparłem: "Przyjdę jutro". Byłem bardzo przejęty. Kiedy wychodziłem, zauważyłem, że patrzy na mnie z uśmiechem.
 

Moje kapłaństwo blisko 49 lat było związane z tym najwybitniejszym człowiekiem, Polakiem, który odegrał tak wielką rolę w życiu naszego narodu, Kościoła i świata. On miał wpływ na wiele pozytywnych zdarzeń w życiu społecznym i politycznym. Wzbogacił Kościół charyzmatem, talentami, świętością. A ja miałem to szczęście, że byłem blisko niego. Za to codziennie dziękuję Bogu. Będę dziękował również dzisiaj, w święto kapłanów.

- W czasie ostatniego synodu biskupów w Rzymie zwrócono uwagę na fundamentalną rolę kapłanów w dziele nowej ewangelizacji...

- Każdy kapłan musi zdać sobie sprawę, że ewangelizacja zaczyna się od jego samego. Musimy żyć tym, co chcemy przekazać wiernym. Wiemy, ile może dokonać gorliwy, pobożny ksiądz. Ale wiemy też, ile spustoszenia może dokonać ksiądz, który sprzeniewierzył się ideałowi kapłańskiego życia. Wiarygodność kapłańskiego świadectwa wymaga pogłębiania przyjaźni z Chrystusem, wymaga formacji umysłu i serca, aby kapłańskie serca biły w rytmie serca Bożego. Kościół potrzebuje bowiem świętych kapłanów, czyli ludzi żyjących dla Boga i prowadzących do Niego tych, do których zostali posłani. Kapłanów ubogich, dla których jedynym bogactwem jest Jezus Chrystus. Kościół potrzebuje kapłanów zdolnych do prawdziwej miłości i bezinteresownej służby bliźnim.

- Czego Ksiądz Kardynał będzie życzył kapłanom, którzy dzisiaj przybędą z pielgrzymką do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach?

- Żeby bronili naszej kapłańskiej jedności, nie dali się podzielić, a braci, którzy słabną, otoczyli modlitwą i życzliwością.

Rozmawiała Grażyna Starzak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski