Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kossak i damy

Redakcja
Jerzy T. Paździułł

Malowane miliony

Jerzy T. Paździułł

Malowane miliony

W roku 1867 Juliusz Kossak jedzie do Monachium, gdzie przebywają jego przyjaciele i po części uczniowie w osobach Brandta, Gierymskiego i Pilattiego. Pracuje wiele i - zdaniem Felicjana Faleńskiego - "nawet ogromnie się dźwignął". Niemniej na wielkiej wystawie, na której pokazał obraz "Mohort prezentujący stadninę ks. Józefowi", nagrody żadnej nie dostał, podczas gdy Brandt otrzymuje za "Lisowczyków" złoty medal. Kossak wyjeżdża więc z Monachium, żegnany na dworcu przez 72 (słownie - siedemdziesięciu dwóch) kolegów. Jedzie do Krakowa, gdzie kupuje dom, zwany do dziś "Kossakówką".
Jest wśród swoich, w Galicji, czyli tam, gdzie miał zawsze największe powodzenie. Niestety. Wydatki rosną, więc rośnie - dla ich zaspokojenia - podaż obrazów Juliusza, lecz nie popyt na nie. Dla sprostania wydatkom związanym z utrzymaniem domu i rodziny zajmuje się drzeworytem ilustracyjnym, o czym pisze do Marcina Olszyńskiego: "Chwilowo zabieram się do rysunków na drzewie, naturalnie dla ËKłosówÇ. Wyrysuję wam jarmark pod św. Jurem we Lwowie podług akwareli, którą zrobiłem w Monachium...".
Poza tym Kossak pracuje dla konkurującego z "Kłosami" "Tygodnika Ilustrowanego". Mimo to popada w tarapaty tak znaczne, że musi sprzedać pamiątkę po Vernecie, prosząc Olszyńskiego, by ten nie sprzedał jej niżej niż 200 rubli, dodając, że "żal mi bardzo zmarnować tego, co by dzieciom zostać mogło, zważywszy jednak ciężkie czasy...". _By im sprostać, pracuje nad siły. "Julo ma oczy tak zmęczone przez ciągłe rysowanie - pisze jego żona - _że mnie pozwolił się wyręczyć w pisaniu listu do Pana...".
Kossak siedzi więc w Krakowie, lecz nie przez czas cały, bo zawsze lubił podróżować. Tym bardziej że były to tzw. podróże artystyczne, podczas których nie tylko nowe strony, lecz również nowych klientów poznawał. Tak właśnie powstał w 1874 roku "Jarmark w Bałcie" pełen koni i ludzi, stłoczonych na dużym, jak na tego artystę, formacie papieru.
Dziś, w stulecie śmierci, Juliusz Kossak nie miałby zapewne finansowych kłopotów, gdyż szkic do "Jarmarku" Connaisseur (Rynek Gł. 11) wycenił na 5 000 zł, co nie jest kwotą bagatelną, lecz cóż, Juliusz idzie w cenie. I słusznie, gdyż był i pozostał w opinii koneserów najwybitniejszym z całej rodziny Kossaków. Tudzież jedynym "na czasie", czyli reprezentującym - do wybuchu impresjonizmu, czyli lat "Jarmarku" właśnie - aktualne zagadnienia plastyczne swojej epoki; podczas gdy Wojciech, o Jerzym nawet nie wspominając... Cóż, byli i pozostali miłymi niektórym sercom epigonami, co jednak nie należy do rzeczy.
W tymże antykwariacie obraz drugiego monachijczyka, a mianowicie Aleksandra Mroczkowskiego "Zimowy nokturn", utrzymany w rzadkiej, lekko fiołkowej tonacji. Tak oryginalnej i trafnej, że można by się w niej doszukiwać inspiracji "najlepszego oka" w polskiej kolonii malarskiej, jak zwano niekwestionowany autorytet w sprawach doboru barw, Adama Chmielowskiego, znanego dziś szerzej pod imieniem Brata Alberta, malarza i świętego. Cena nokturnu - 14 000 zł. Tamże drugi nokturn - a wyżej podpisany lubi sceny nocne - przedstawiający las, ognisko, przy którym stoi mieszane towarzystwo, do którego podjeżdża parowóz z dwoma "czerwonymi ślepiami latarni", jak by to ujął literat tamtych dni. Tu przypomnieć można, że w tym właśnie mniej więcej czasie na głowę Moneta posypały się gromy za namalowanie "Dworca St. Lazaire", na którym stoją dwie czarne i buchające dymem lokomotywy, no bo, fi donc! - któż widział malować rzeczy z natury brzydkie! Właśnie takie, jak czarne i smrodliwe parowozy! Cena nokturnu - 26 000 zł. Z ciekawostek natomiast można polecić główkę rokokowej damy, malowaną w roku 1880 przez monogramistę "SF"; dla jej urody, lecz również naklejki, informującej, że obrazem dysponował "Komitet Wystawy i Loterii Sztuki pod protektoratem Arcyksięcia Karola Stefana na zakupienie warsztatów rękodzielniczych i narzędzi dla ociemniałych inwalidów wojennych pochodzenia galicyjskiego". Ech, były czasy...
Zwolennikom malarstwa współczesnego natomiast możemy polecić akwarele Leonarda Konopelskiego, wychowanka naszej ASP, mieszkającego i wykładającego od 1975 roku w USA, ściślej - w renomowanym Art Center College of Design w Pasadenie. Konopelski tworzy sztukę bardzo efektowną i dekoracyjną, a jednocześnie intymną (niekiedy nawet bardzo), lekką w barwie i wirtuozerską w rysunku, w której świetny, a dla nas egzotyczny (na razie) papier niemałą gra rolę. Warto zobaczyć i kupić. Cena - od 1500 zł do 4000 za ogromne dzieło.
Drugim artystą jest Marek Szmidel. Do niedawna opierał swą sztukę na flamandzkich i holenderskich martwych naturach XVII w., z których brał jeden szczegół, podczas gdy resztę płaszczyzny rozwiązywał na zasadzie peinture active, lecz w barokowej tonacji barwnej. Obecnie wziął na warsztat Klimta. A Klimt - to kobieta secesji. Piękna, kusząca i pyszna jak paw i ozdobna jak bizantyńska mozaika, które Klimt na równi z paniami i winem sobie cenił. Ceny - od 600 do 3000 zł, lecz nie jest to wiele za tak urodziwe damy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski