Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kossakówka - miejscem wymarzonym do przedstawienia cenionej dziś w świecie historii społecznej

Liliana Sonik
To dyskusja o przyszłości zrujnowanej willi i zapuszczonego ogrodu w centrum Krakowa, w pobliżu Jubilata i placu Juliusza Kossaka. Co robić z Kossakówką będącą własnością miasta, a zatem nas wszystkich?

FLESZ - Minimalna płaca w górę

O to, jak Kossakówkę wykorzystać, jak ma wyglądać po remoncie i komu służyć rozgorzał spór. Prasa mówi o awanturze. Nie ma żadnej awantury. Jest ostre ale naturalne starcie koncepcji. Przedstawianie tego jako konfliktu politycznego - z jednej strony PiS, z drugiej Masza Potocka dyrektorka MOCAK, której Prezydent Majchrowski powierzył Kossakówkę - też jest bez sensu.

Absolutnie nie chodzi też o antagonizm oczekiwań typu „anachroniczny skansen” versus wizja nowoczesnego Muzeum Historii Sztuki. Nie dajmy się nabrać na łatwe formułki, bo istnieje ryzyko, że Kossakówka padnie ich ofiarą.

Zależy nam, aby Kossakówka służyła krakowianom w każdym wieku, nawet dzieciom, a także turystom. Aby dom rodzinny kilku pokoleń Kossaków służył ukazaniu ich historii paradoksalnie dość typowej dla losów naszej inteligencji w czasach, gdy ta niezwykła warstwa społeczna powstawała, osiągnęła świetność i znaczenie. Od seniora rodu (o którym Stanisław Witkiewicz pisał „cokolwiek żyło na obszarze Polski, wszystko to żyje i żyć będzie w jego dziełach”, po Simonę – której ekologiczne przesłanie wyprzedzało światowe trendy.

Czy nam się to podoba, czy nie, malarstwo Kossaków stało się częścią polskiego imaginarium, a wojenne i powojenne losy (nie tylko Zofii Kossak Szczuckiej) cezurą zbyt słabo przez nas rozpoznaną. Ciekawe jest też napięcie między opisywanym przez Magdalenę Samozwaniec gejzerem intelektualnego życia, a dramatyzmem i tragicznością.

„Za jedną kolację w tej kompanii, w której wyśmiewało się wszystkie krakowskie snobizmy, a potem futuryzmy i strefizmy, gdzie rodziły się najlepsze dowcipy i powiedzonka - dałabym pięć lat życia. To wszystko trwało do września 1939 roku.”

W koncepcji przedstawionej przez MOCAK takiej wizji brak. Gorzej: to zaprzepaszczenie szansy na powstanie w Krakowie salony wystawowego nowej jakości. Lokowanie w malutkiej willi Muzeum Historii Sztuki wygląda na groteskowe nieporozumienie. Nie dość, że dobudowanie kilkunastu „boksów” ograbi nas z części ogrodu, to powstanie ekspozycja… memów.

Bo jak inaczej określić zamierzenie pokazania sztuki „od średniowiecza po współczesność” w 20 „boksach”? Nazwa „Muzeum Historii Sztuki” – czyli Kunsthistorisches Museum – zobowiązuje, a zastosowana do Kossakówki drwi lub oszukuje. Przy okazji wystawiając Kraków na pośmiewisko.

Kossakówka była miejscem wielu sztuk, lecz w innym wymiarze, aspekcie i o innym znaczeniu. Tworzenie kolejnego w Krakowie muzeum sztuki jest nieporozumieniem. I marnowaniem szansy, jakie daje miejsce wprost wymarzone do przedstawienia tak dziś cenionej w świecie historii społecznej.

W Kossakówce powinniśmy móc zobaczyć jak rodziła się i promieniowała krakowska inteligencja. I jak nastąpił tego kres... Tego nie da się pokazać tylko przez wystawę stałą. Od czego jednak są wystawy czasowe? Oraz narzędzia, jakie oferuje dzisiejsza technologia, włącznie np. video i hologramami.

A na koniec kilka tylko z setek komentarzy internautów:

  • Mogłoby tam powstać naprawdę wspaniale muzeum rodziny. Całej. Ale widać Krakowowi potrzebna jest pilnie kolejna niewykorzystana szansa.
  • Krakowianie wypchnięci przez turystów z Rynku mogliby się odnaleźć w Kossakówce.
  • To historia życia towarzyskiego rodziny, która promieniowała na całą Polskę ... Nie historia sztuki, tylko historia społeczna. Dlaczego nikt z decydentów nie chce tego zrozumieć?....
  • Do tego dodać planowaną przebudowę (ze zmianą funkcji) pl. Kossaka i stworzyć fantastyczny kwartalik w centrum miasta.
  • W ciągu 30 lat pracy przewodnickiej pokazywałam czasem turystom ten kwartał. Byli zachwyceni, choć w życiu nie słyszeli o Talowskim, Kossakach i polskiej secesji. Ta dzielnica ma potencjał: dobrze przygotować, rozreklamować i będzie nowy produkt turystyczny. Może stać się kolejnym znakiem firmowym Krakowa.
  • To też fragment kulinarnej historii miasta (z uprawianymi w ogrodzie szparagami) i salon Marii Kossakowej wpisujący się w tę specyficznie krakowską sztukę salonowania.
  • Domagam się stolika do kart w ogrodzie, bo tam Magdalena Samozwaniec organizowała partyjki, w których uczestniczyła plejada Krakowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski