Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmarny mecz i porażka krakowianki w trzeciej rundzie

Hubert Zdankiewicz, Paryż
Tenis. Z turnieju w Paryżu odpadł również Jerzy Janowicz po meczu z Jo-Wilfriedem Tsongą

– Jestem trochę zdenerwowana, pierwszy raz udzielam wywiadu w tak dużej sali przed tak dużą publicznością – śmiała się Ajla Tomljanović po zwycięstwie nad Agnieszką Radwańską (6:4, 6:4). Miała powód, bo 1/8 finału Roland Garros to jej najlepszy wynik w Wielkim Szlemie.

Dla Polki to była po prostu katastrofa i bynajmniej nie dlatego, że jej rywalka jest 72. na świecie (Polka 3.), bo nie takie sensacje tu oglądaliśmy. Rzecz w tym, że tak słabo grającej Polki nie oglądaliśmy od dawna.

W piątek Chorwatka zagrała po prostu dobrze. Fakt, że o wiele lepiej niż w Madrycie, gdzie przegrała w kwalifikacjach z Katarzyną Piter, ale grająca na swoim normalnym poziomie Radwańska z pewnością by ją pokonała. Problem w tym, że nic jej w piątek nie wychodziło. Popełniała błędy całymi seriami, nie wytrzymywała dłuższych wymian.

Zawodził ją serwis, nie przez cały mecz, bo niektóre gemy przy swoim podaniu wygrywała pewnie. Trzy razy dała się jednak przełamać. Dwa razy w pierwszym secie, w którym od stanu 1:0 przegrała pięć kolejnych gemów. Zajęło jej to całe... 21 minut. Nie wychodziły jej nawet ulubione skróty – z siedmiu prób w całym meczu tylko jedna była udana.

Tomljanović pokazała z kolei, że jest całkiem niezła w tym elemencie gry. Chorwatka potrafi też mocno uderzyć z głębi kortu, gra agresywnie, dobrze serwuje i można założyć, że jej ranking szybko się poprawi. Jest w nim tak nisko przede wszystkim dlatego, że jej karierę zahamowała dwa lata temu poważna choroba (mononukleoza). W Paryżu wyeliminowała wcześniej mistrzynię Roland Garros z 2010 roku Włoszkę Francescę Schiavone, potem rozstawioną z nr. 32. Rosjankę Jelenę Wiesninę.

Szkoda tego meczu, tym bardziej że Radwańska miała dużą szansę na dobry wynik na nielubianej przez siebie ceglanej mączce. Nie tylko dlatego że po porażkach Sereny Williams (nr 1) i Chinki Na Li (nr 2) była najwyżej rozstawioną w turnieju tenisistką. Cyferki nie grają – to fakt.

Obiektywnie jednak patrząc, na drodze do półfinału nie stała Agnieszce ani jedna zawodniczka, której nie byłaby w stanie pokonać. Jak jednak widać, tegoroczny Roland Garros wciąż zaskakuje, a gwiazdy odpadają jedna po drugiej. Dotyczy to również mężczyzn, bo w pierwszej rundzie odpadł aktualny mistrz Australian Open Szwajcar Stanislas Wawrinka. Można sobie zadać pytanie, kto będzie następny...

Wszyscy liczyliśmy, że Jo- -Wilfried Tsonga, który w piątek zmierzył się z Jerzym Janowiczem. Dla miejscowych kibiców był to mecz dnia, choć nie odbył się na Korcie Centralnym, tylko na Suzanne Lenglen, drugim co do wielkości. Francuz to przecież półfinalista poprzedniej edycji French Open i nikt w Paryżu nie zakładał, że może przegrać z 23. na świecie Polakiem.

I rzeczywiście, górą był Francuz (6:4, 6:4, 6:3), choć początek meczu dawał nam podstawy do optymizmu. Polak zaczął bardzo dobrze – skupiony, dokładny, dobrze serwował i wytrzymywał długie wymiany. Już w pierwszym gemie meczu miał break pointa, później obaj pewnie wygrywali swoje podania. Aż do dwunastego gema, gdy Janowicz dał się przełamać i stracił seta. Niemal identycznie wyglądał drugi. W trzecim Tsonga był już wyraźnie lepszy.

– Czego zabrakło? Jedyna rzecz, jaka mi dziś przeszkadzała, to kort. Jest zupełnie inny niż te, na których dotychczas tu grałem. Piłka skacze ze dwa razy wyżej – podsumował Polak. – Przegrałem, ale ogólnie jestem zadowolony z tegorocznego Roland Garros.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski