Koszykówka. Koniec (spodziewany) wspaniałej serii w Eurolidze

UMMC Jekaterynburg - Wisła Can-Pack Kraków 89:48 (22:21, 22:8, 28:7, 17:12)

UMMC: Taurasi 29 (7x3), Gruda 15, Bieliakowa 8 (2x3), Torrens 5 (1x3), Griner 2 -Toliver 12 (2x3), Lyttle 10, Vieru 6, Nolan 2, Arteszina 0, Barić 0, Czerepanowa 0.

Wisła: Peters 16, Turner 16 (1x3), Szott-Hejmej 9 (1x3), Nicholls 2, Ziętara 1 - Zohnova 2, Żurowska-Cegielska 2, Misiuk 0.

Po pięciu wygranych pucharowych meczach z rzędu, krakowianki zostały w końcu zatrzymane. I to w dość bolesny sposób. Można się było tego spodziewać - w końcu podejmował je najbogatszy zespół Europy, naszpikowany gwiazdami. Wiślaczki tylko w pierwszej kwarcie były w stanie dotrzymać kroku takiemu rywalowi.

Początek spotkania nie zapowiadał takiej klęski. Nie było aż tak widać nieobecności rozgrywającej Cristiny Ouvini. Mało brakowało, by to krakowianki wygrały tę partię. To były jednak miłe złego początki. W drugiej kwarcie zaczęły się mnożyć proste błędy, straty. Zwłaszcza u Yvonne Turner, która miała problemy na rozegraniu.

Tej klasy rywal od razu potrafił to wykorzystać. Krakowianki zneutralizowały wprawdzie ofensywną moc Brittney Griner, ale walka z mierzącą 206 cm środkową na tyle absorbowała Laurę Nicholls, że ta również prawie nie istniała w ofensywie. W dodatku okazało się, że w fenomenalnej formie rzutowej była Diana Taurasi. Do przerwy Amerykanka rzuciła aż pięć „trójek”, a potem poprawiła ten dorobek. To przesądziło o losach spotkania. Każdy kolejny trafiony rzut z obwodu coraz bardziej podcinał wiślaczkom skrzydła.

Po przerwie niewiele się zmieniło. Jeśli już, to tylko na gorsze. Nie dość, że krakowianki nie potrafiły powstrzymać pod koszem Sandrine Grudy czy Taurasi na obwodzie, to nadal zawodziły w ofensywie. Nie miały szans na punkty z ponowienia, bo były bez szans w walce o zbiórki. Na tablicy atakowanej miały ich raptem cztery w całym meczu.