MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kour de Pologne

Redakcja
Tato, dlaczego ten wyścig kolarzy nazywa się tak dziwnie: kurde poloń? - zastrzeliła mnie pytaniem córka. Kurde poloń. Kour de Pologne. Nawet ładnie. I jak pasuje!

Przemek Franczak: SPORTY BEZ FILTRA

Proszę, już nawet ośmioletnie dziewczynki wiedzą, że kolorowy peleton blokujący przez cały poniedziałek ruch w centrum Krakowa wzbudza uczucia dalekie - eufemistycznie mówiąc - od sympatii. Wczoraj w korkach pod adresem kolarzy poleciało przecież niejedno, hmm, kurde.

Zresztą to i tak cud, że tylko na tym się skończyło i wściekli kierowcy nie prowadzili akcji odwetowych wymierzonych w przypadkowych rowerzystów. Kto wie jednak, co by się stało, gdyby wiedzieli, że za te zamknięte ulice nikt nie zapłacił nam ani grosza, jeno sami je sobie musieliśmy zafundować. Bodajże za niecałe pół miliona. Tyle księgowy wyścigu skasował od miasta za ustawienie w nim startu i mety. I to się nazywa mieć głowę do interesów. Zamkniemy pół miasta, a wy nam za to jeszcze zapłaćcie. Czesław Lang, który podźwignął Tour de Pologne z dna, to jedna z niewielu w tym kraju osób, które wiedzą, jak zarabiać na sporcie.

Taki wyścig to całkiem fajna rzecz. Efektowna, przykuwająca uwagę. Nawet jak ktoś się kolarstwem nie interesuje, to z zaciekawieniem popatrzy, że na ulicach w godzinach szczytu można się rozpędzić do 50 km/h. Prawdziwy cud! I to na rowerze. Zostaje tylko pytanie, czemu krakowianie musieli się o tym przekonywać akurat w poniedziałek. Między wyjściem z pracy, wizytą w urzędzie a zakupami, czyli w tak zwanym codziennym życiu, w którym pedałujący peleton jest im potrzebny tak jak turyście wczasy wykupione w Sky Clubie.

Dlaczego na ostatni etap wybrano akurat ten dzień - nie wiadomo. Może takie były ustalenia z transmitującym imprezę Eurosportem. A to duża promocja etc. Tyle tylko że niewiele obchodzi to tych, którzy wczoraj podejmowali karkołomne próby przebicia się przez miasto do własnych domów. I słusznie. Kraków nie cierpi przecież na brak dużych imprez, ma rozpoznawalną markę i nie jest, za przeproszeniem, Kędzierzynem-Koźlem, w którym przejazd kolarzy może wzbudzić nie lada sensację. U nas jeśli już coś wzbudza, to - jak w tym przypadku - powszechną złość. Promocja - tak, ale nie za wszelką cenę. Złota myśl na przyszłość: w niedzielę, kurde, mniej boli. Kurde poloń, oczywiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski