KPS Kęty - Ślepsk Suwałki 0:3 (17:25, 28:30, 17:25)
KPS: Błasiak, Bogus, Czubiński, Tomczak, Lewandowski, Kluth, Toczko (libero) oraz Ledwoń (libero), Biegun, Chmielewski, Szpyrka, Zygmunt.
Ślepsk: Urbanowicz, Zapłacki, Gonciarz, Hunek, Rudzewicz, Lewiński, Andrzejewski (libero) oraz Skrzypkowski, Szczytkow, Mendak, Wasilewski.
W premierowej odsłonie gospodarze prezentowali się niemrawo. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili przy wyniku 5:8. Wprawdzie szybko udało im się doprowadzić do remisu 9:9, ale potem było już tylko gorzej. Przy stanie 11:15 trener miejscowych Marek Błasiak poprosił o czas. To jednak niewiele pomogło jego drużynie. - Popełnialiśmy zbyt dużo błędów - tłumaczył szkoleniowiec.
Gospodarze tracili dystans do rywali (12:17, 15:22), więc inauguracyjną odsłonę mogli spisać na straty.
W drugim secie kęczanie zaprezentowali inne, lepsze oblicze. Prowadzili już 4:0, więc tym razem to opiekun gości wziął czas. Chwilę potem kibice byli świadkami długiej wymiany, którą zakończył Bogus (6:1). Przyjezdni nie mogli zatrzymać kęckiej młodzieży.
Co prawda po ładnych akcjach Skrzypkowskiego oraz Lewińskiego zrobiło się 4:8, jednak miejscowi grali jak w transie, prowadząc 11:6 czy 14:6 - po pięknym ataku Klutha. Wtedy chyba nikt z obecnych w hali nie pomyślał, że gospodarze mogą tę partię przegrać.
Przy stanie 17:11 trener Błasiak poprosił o czas, żeby jego podopieczni zbytnio się nie rozkojarzyli, bo rywale zaczęli spisywać się lepiej. Przewaga miejscowych zaczęła jednak topnieć (20:15, 20:18).
Niestety, po zablokowaniu Czubińskiego zrobiło się 22:21, a po pomyłce Klutha był remis 22:22 i zaczęła się wojna nerwów.
Po ataku Błasiaka było 24:23, ale rywale obronili piłkę setową. Dzięki Szpyrce gospodarze po raz drugi mieli szansę zakończenia partii, ale i tym razem się nie udało. Do tego po niedokładnym ataku Klutha było 26:27 i teraz to kęczanie zostali postawieni pod ścianą, ale za sprawą Błasiaka był remis 28:28. Potem jednak Kluth zepsuł zagrywkę i szala przechyliła się na stronę gości. Zagrywkę Skrzypkowskiego odbił wprawdzie Ledwoń, ale piłka poszybowała tak wysoko, że otarła się o konstrukcję stalową pod dachem, więc przyjezdni dopięli swego.
Po pechowej przegranej w drugiej odsłonie, w trzeciej miejscowi mieli kłopot z powrotem do dobrej gry. Co prawda na pierwszą przerwę techniczną schodzili przy stanie 6:8, ale potem było już gorzej. Po zablokowaniu Bogusa zrobiło się 6:10, a po stracie kolejnego punktu trener Błasiak wziął czas. Nic to nie dało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?