Krążący po internecie film nagrany przez monitoring miejski w Brzeszczach może być dokładną instrukcją dla złodziei samochodów: jak kraść pod okiem kamery i nie wpaść. Widok z kamery powinien na bieżąco śledzić dyżurny strażnik miejski, ale nie zareagował przez 12 minut. Złodzieje spokojnie odjechali kradzionym autem.
– Nie jestem w stanie zrozumieć i usprawiedliwić zachowania pracownika straży – mówi właściciel auta, który liczy, że uda się jeszcze złapać złodziei.
– Nie mam zamiaru tak tego zostawić. Z moim prawnikiem pracujemy nad pozwem. Podam do sądu straż miejską i samego jej pracownika. Po co w ogóle istnieje ta formacja skoro nie spełnia swojej funkcji? – dodaje oburzony mężczyna.
Do kradzieży doszło w minioną środę. Dokladnie o godzinie 2.26 na os. Paderewskiego. Na monitoringu dokładnie widać dwóch mężczyzn wysiadających z seata (jest na kradzionych tablicach rejestracyjnych). Parkują koło audi A3. Przyjechali tu prawdopodobnie po ten samochód.
– Na miejscu nie zastanawiają się, jakie auto ukraść, tylko biorą się od razu za moje, mimo że skierowana jest na nich kamera monitoringu. Oni zdają sobie z tego sprawę – mówi właściciel skradzionego auta. Na filmie widać jak złodziej kilka razy patrzą w kierunku kamery i zakrywają twarz. Mimo to nie wahają się ani przez chwilę, dalej kradną. Złodzieje ubrani byli podobnie. Obaj mieli ciemne spodnie, bluzy z wysokimi kołnierzami, które zasłaniały im usta oraz czapeczki z daszkiem, które z kolei zakrywały oczy, ale i tak twarze były widoczne.
Kradzież rozpoczynają od rozkręcenia zamku w drzwiach od strony kierowcy. Zajmuje im to około czterech minut, bo kilka razy muszą przerwać „pracę”. Przeszkadzają im mieszkańcy osiedla, którzy o tej porze zdecydowali się na spacery. Żaden jednak nie domyśla się, że mijają złodziei „na robocie”. Przestępcy udają przy przypadkowych przechodniach, że ze sobą rozmawiają. Gdy spacerowicze znikają im z pola widzenia, wracają do kradzieży. Dwa razy wsiadają do swojego auta i odjeżdżają kilka metrów z parkingu, po czym wracają do pracy. To także prawdopodobnie manewr, aby zmylić spacerowicza, który zbyt natrętnie i długo się im przygląda. Świadek, widząc jednak, że podejrzanie zachowujący się mężczyźni odjeżdżają autem, sam oddala się bez wszczynania alarmu.
Gdy jeden ze złodziei jest już w środku kradzionego audi rozkręca stacyjkę pojazdu, co zajmuję mu ok. siedmiu minut.
Potem po minucie odpala silnik. Z parkingu „wypycha” go wspólnik i dopiero na ulicy włącza światła i odjeżdża.
Po 12 minutach, o godzinie 2.38, kradziony pojazd znika z widoku kamery, drugi złodziej odjeżdża za nim seatem.
W internecie mnóstwo jest filmików z takich kradzieży, ale trwające dłużej niż kilka minut to rzadkość. – Ci złodzieje wiedzieli, jak ukraść auto, ale nie ćwiczyli chyba tego wcześniej, bo zbyt długo próbowali się z tym uporać – komentuje Karol Młyn, mieszkaniec Brzeszcz, który widział filmik.
W momencie kradzieży na zmianie był jeden ze strażników miejskich, który teoretycznie miał obserwować nagrania miejskiego monitoringu. Co robił, kiedy złodzieje kradli auto? Nie wiadomo.
– Prowadzimy wewnętrzne postępowanie, czy doszło do zaniedbania ze strony dyżurnego – mówi Krzysztof Tokarz, komendant SM w Brzeszczach. Podkreśla jednak, że obsługa monitoringu miejskiego należy do dodatkowych obowiązków dyżurnego.
FAKTY
Nagroda za informacje
* Właściciel ukradzionego samochodu wyznaczył nagrodę dla osoby, która ma informacje na temat złodziei lub miejsca, gdzie znajduje się teraz audi. Osobie, która przyczyni się do odzyskania auta obiecał tysiąc złotych.
* Skradzione audi A3 pochodzi z 2007 roku. Jest czarnego koloru. Szacunkowa wartość pojazdu wynosi 37 tysięcy złotych.
Znaleźli inne auto
* Dzień po kradzieży na os. Paderewskiego policjanci z Brzeszcz znaleźli inny samochód, który także został skradziony. Podczas kontroli w innej sprawie na terenie posesji jednego z mieszkańców Jawiszowic zauważyli w pomieszczeniu gospodarczym zaparkowane audi A6. Ich uwagę przykuł fakt, że auto ma rozbitą boczną szybę. Po sprawdzeniu okazało się, że pojazd został ukradziony na Śląsku.
Nie mają lekko
* Strażnicy miejscy z Brzeszcz od kilku miesięcy walczą z urzędem gminy o utrzymanie jednostki. Burmistrz Cecylia Ślusarczyk chciała ją zlikwidować, jednak ostatecznie ograniczyła budżet na jej działania. W związku z tym komendant musiał ograniczyć etaty. W tej chwili jest 14 osób. Trzy zostały zwolnione, a czeka to w najbliższym czasie jeszcze pięć osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?