Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Andrzej Iwaszko: Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, aż Rosja zacznie realizować swoje plany burzenia Ukrainy

Klaudia Warzecha
Klaudia Warzecha
Około 100-120 tysięcy mieszkańców Mariupola wciąż przebywa w zrujnowanym mieście.
Około 100-120 tysięcy mieszkańców Mariupola wciąż przebywa w zrujnowanym mieście. https://t.me/mariupolrada
Przez 16 lat pracował w budynkach Uniwersytetu Technicznego w Mariupolu, który właśnie został zbombardowany. Część jego studentów uciekła do Krakowa, są jednak i tacy, którzy zostali i kolaborują z Rosjanami. Ci, którzy przybyli do Krakowa, chcą tu kontynuować naukę i żyć w spokoju. Andrzej Iwaszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalnego w Mariupolu - opowiada nam, jak Ukraińcy radzą sobie w Krakowie.

Jak uchodźcy, których pan zna, czują się w Krakowie? Chcą wracać na Ukrainę, czy zdecydowali, że zostają w Polsce?

Myślę, że sama liczba Ukraińców w Krakowie mówi o tym, że jest im tutaj komfortowo. Otrzymują odpowiedzi na wszystkie pytania, a ich potrzeby są spełniane, dlatego też wydaje mi się, że znaczna część z nich pozostanie tutaj na dłużej - szczególnie osoby, które nie mają dokąd wracać. Kraków zdecydowanie stara się gościnnie przyjąć uchodźców i dać im pomoc oraz wsparcie na każdym kroku. Jako osoba, która przyjechała z Mariupola, jestem pełen podziwu zaangażowania ludzi, którzy już pierwszego dnia ofiarowali pomoc. To wszystko zdecydowanie połączyło ludzi o różnych poglądach i z różnych środowisk.

Wśród uchodźców nie brak takich osób, które nie znają żadnego języka poza ojczystym, jak sobie radzą z tą barierą?

Przyjechało wielu ludzi - wśród nich osoby, które nigdy nie były za granicą i nie potrafią mówić w innym języku niż ukraiński. Dla nich takie sytuacje, jak tłumaczone napisy na plakatach, które pojawiały się w Krakowie, czy możliwość obejrzenia sztuki w ich języku to było ogromne wsparcie. To dawało im do zrozumienia, że mogą liczyć na pomoc nie tylko miasta, ale też przeciętnych ludzi. Zaczynając od pierwszego spotkania na dworcu i ogromnego zaangażowania wolontariuszy po pomoc w ośrodku ukraińskim, który działa w kawiarni „NIĆ”. To miejsce stało się pewnego rodzaju centrum dla tych osób.

Teraz zbliża się czas wakacji. Czy rodzice z dziećmi planują powrót do swojego rodzinnego kraju?

Dla niektórych dom to zawsze dom. Szczególnie dzieci i młodzież tęsknią za znajomymi i za swoimi czterema ścianami. Dlatego część z nich, w szczególności ci, którzy mają gdzie wrócić, prawdopodobnie zdecyduje się wyjechać. Niestety, nie wszędzie jest bezpiecznie. Nawet ta zachodnia część Ukrainy, która do tej pory była daleko od bezpośrednich walk, teraz też jest ostrzeliwana. Zauważyłem, że wiele rodzin stara się z pomocą mieszkańców organizować w Krakowie zajęcia na wakacje dla swoich dzieci, dlatego myślę, że znaczna część z nich jeszcze tutaj zostanie.

Jak wygląda sytuacja w pana rodzinnym Mariupolu? Przepracował pan prawie 16 lat na tamtejszym uniwersytecie, który dziś jest już ruiną.

Ja wyjechałem z Mariupola, kiedy jeszcze nie był kontrolowany przez władze. Byłem wtedy w kontakcie z moimi współpracownikami. Dlatego też wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, aż Rosja będzie realizować swoje plany burzenia Ukrainy. Zawsze, kiedy wkłada się w coś swój trud, to bardzo przykro patrzeć, kiedy jest to rujnowane. Zawsze jednak uważam, że w takich miejscach najważniejsi są ludzie. Teraz cieszę się, że wielu z moich współpracowników przeżyło i uciekło z tego piekła, jakim jest Mariupol.

A co ze studentami? Trzeba przyznać, że dla nich musi być to równie trudne przeżycie. Czy studenci zdecydowali się na przyjazd do Krakowa i kontynuowanie tutaj swojej edukacji?

Znaczna część studentów zwraca się do mnie o pomoc. To dla nich trudny czas, dlatego też staram się ich wspierać na każdym kroku, który podejmują na studiach. Sporo osób już przyjechało na uczelnie i możliwe, że część wyrazi taką wolę, aby pozostać w Krakowie i kontynuować swoją naukę.

Okazuje się, że w Mariupolu nie zabrakło też osób, które współpracują z Rosjanami. Jedną z nich okazała się pana studentka?

Nie wstydzę się o tym mówić, bo są różni ludzie. Trudno mi osądzać, bo każdego trzeba brać oddzielnie. Są osoby, które w sposób propagandowy przedstawiają sytuację. Nie wiem, na co liczą. Często są to osoby, które nie mogły spełnić swoich wygórowanych ambicji, a teraz jest możliwość zostać kierownikiem katedry. Byłbym jednak daleki od tego, aby wszystkich negować dlatego, że kogoś mogli zmusić, bo coś zagrażało jego rodzinie. Sytuacje mogą być różne.

FLESZ - Jak na Rosję wpłynie szósty pakiet sankcji?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Andrzej Iwaszko: Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, aż Rosja zacznie realizować swoje plany burzenia Ukrainy - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski