Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Handlowali kobietami do Włoch. Sąd Apelacyjny w Krakowie obniża im wyrok

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył do 4 lat i 6 miesięcy wyrok na Konrada M. oskarżonego o kierowanie gangiem handlującym kobietami do Włoch. Zdaniem sądu nie ma dowodów, że mężczyzna nie kierował zorganizowaną grupą przestępczą. Był tylko w przestępczym porozumieniu z innymi osobami, które między rokiem 2004, a 2006 r. handlowały kobietami do Włoch i Grecji. Ich ofiarą padło blisko 100 pań.

Sąd uznał, że nie istniała zorganizowana grupa przestępcza dlatego uniewinnił szer osób od tego zarzutu i obniżył im kary. Umorzył też z powodu przedawnienia zarzut s Konradowi M. sfałszowania dokumentu.

Współoskarżona Katarzyna K. dostał ostatecznie 3 lata i 6 miesięcy, tyle samo ile Paulina B. Sąd obniżył też kary Marcinowi B., Jackowi C. i Giovanniemu U. do 3 lat i miesiąca.

Konrad M. to urodzony w Rzeszowie 42-latek, za zawodu aktor lalkarz, właściciel firmy z Warszawy. W przestępczym biznesie wspierała go żona Katarzyna i obywatel Włoch, z którym podpisał umowę o współpracy. Na szerokie wody grupa wypłynęła dość szybko i zaczęła się dynamicznie powiększać, gdy przyłączyła się do niej ekonomistka, Paulina B., która w Krakowie miała dwie firmy. Według założeń miały się zajmować rekrutacją i udostępnianiem pracowników dla podmiotów krajowych i zagranicznych, ale w pewnym momencie zmieniły profil działania, bo okazało się, że można zarabiać na wysyłaniu do Włoch i Grecji naiwnych panienek, które miały tam być hostessami. Faktycznie były „towarem”, który miejscowi Włosi traktowali niczym obiekty do wykorzystania seksualnego i realizacji swoich fantazji erotycznych.

Konrad M poprzez reklamy w mediach zaczął zachęcać młode dziewczyny do podjęcia atrakcyjnego zatrudnienia za granicą. W rozmowach zapewniał, że praca jest legalna, bezpieczna i nie ma podtekstów seksualnych. Opowiadał, że będą zwykłymi hostessami, których zadaniem będzie zachęcanie klientów do konsumpcji drinków. Wszystko ma się odbywać w lokalach z tzw górnej półki, gdzie są wymagane eleganckie stroje. Za dzień pracy dziewczyny będą dostawały 30-40 euro i to będzie kwota gwarantowana, mniej nie zarobią.

Z chętnymi dziewczynami podpisywał umowę o współpracy i przygotowywał im wyjazd do Włoch. Wcześniej organizował jednodniowy kurs składający się z dwóch elementów. Jego żona uczyła wybranki podstaw języka włoskiego, w tym, o dziwo, przekleństw, których używają miejscowi. Uspokajała też, że wystarczą podstawy angielskiego, by komunikować się na miejscu w pracy.

Konrad M. tłumaczył dziewczynom, w jaki sposób mają być asertywne, by wyraźnie stawiać granice Włochom znanym z ognistego charakteru. Co robić, gdy będą zbyt nachalni i oprócz zamawiania drinków spróbują dobierać się do polskich panien i złożą im niemoralne propozycje.

Udało mu się zwerbować 93 kobiety. Głównie studentki, ale była i barmanka z Kęt, bezrobotna z Rzeszowa, wokalistka z Warszawy, kelnerka, sprzedawczyni w markecie. Była spora grupa z Legnicy i okolic, bo tam jego firma miał swoją filię.

Trafiały do małych miejscowości. Toskania, Sardynia, okolice Florencji. Większość przeżyła na miejscu szok. Okazywało się, że ekskluzywne lokale to faktycznie kluby nocne dla panów o wystroju w kolorach bordowych i czerwonych jednoznacznie wskazujących, że zwykłe domy publiczne. Miały był w mocnym makijażu, w spódniczkach mini, bluzkach w dużym dekoltem. Od razu zauważyły, że już pracujące tam dziewczyny są bardziej nagie niż ubrane, a nawet paradują w biustonoszach.

Po dwóch, trzech dniach już wiedziały, jak ma wyglądać ich robota. Siedziały na wysokich stołkach, które zwyczajowo określano jako „grzęda”, wchodził klient i wybierał jedną z dziewczyn, a wszystkie na dany przez właściciela znak miały tańczyć, by pokazać swoje wdzięki w pełnej krasie. Potem niczym na targu bydła lub niewolników z dawnych wieków, odbywał się przegląd „żywego towaru z Polski”.

Dziewczyny dowiadywały się, że muszą pobyć z klientem 20-30 minut, zaproponować mu drinka i ten czas określano mianem jednej „konsumpcji”. Miały odbyć jak najwięcej, a co najmniej siedem, jeśli chciały zarobić 50 euro dziennie, za cztery otrzymywały 20 euro. Nie wyrabiały normy ”konsumpcji” nie dostawały żadnych pieniędzy. Okazało się, że jest w dobrym tonie wychodzenie z klientem na kolację poza lokal. Wtedy ten czas był przeliczany na „konsumpcje” i zwykle pozwalał wyrobić normę za dzienny zarobek. Problem w tym, że Włosi takie wyjście z Polką traktowali jako domniemana zgodę na seks, padały propozycje zbliżeń i oferty zapłaty sporych sum.

WIDEO: Karta czy gotówka? Co zabrać na wakacje

Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Handlowali kobietami do Włoch. Sąd Apelacyjny w Krakowie obniża im wyrok - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski