Kraków. Karty (wyborcze) rozdaje tylko prezydent

W obu scenariuszach decydujące rozdanie należy do prezydenta Majchrowskiego. I jak na razie główny gracz wyborczy zwleka z odkryciem kart i wyłożeniem ich na stół, trzymając w niepewności nie tylko swoich przeciwników, ale i zwolenników. A także lidera PO Grzegorza Schetynę, który już chciał ogłosić swój wyborczy sojusz z Majchrowskim, ale musiał uciekać tylnym wyjściem, bo nie miał co powiedzieć dziennikarzom. A Jacek Majchrowski może ogłosi swoją decyzję za miesiąc, a może nie… A może powie: dajcie mi już wszyscy święty spokój!

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wybory 2018 w Krakowie. Majchrowski czeka, Schetyna ucieka, PiS zwleka

Co przemawia za tym, by prof. Majchrowski po raz piąty ubiegał się o władzę w mieście? Przemawiają za tym przede wszystkim ludzie tej władzy, czyli szefostwa spółek miejskich, dyrektorzy miejskich jednostek i instytucji, wielu urzędników. Przemawiają, a raczej namawiają prezydenta, by utrzymał władzę, a więc także ich samych (on sobie poradzi bez władzy, oni będą mieć z tym problemy).

Pewnie też mówią mu, że jak przyjdzie nowa władza, to profesor wcale nie zazna świętego spokoju, tylko będzie się musiał tłumaczyć z afer, które nowa ekipa znajdzie w magistracie. To, czy one będą rzeczywiście aferami czy tylko ochłapem rzuconym na pożarcie elektoratowi, nie ma znaczenia. I jeśli już coś ma przekonać prezydenta, to może być świadomość, że nowy gospodarz zajmie się zbyt gorliwie rozliczaniem poprzednika. I że większy spokój będzie miał dalej pracując i dając stabilizację władzy niż wyprowadzając się z magistratu.

Oczywiście - jeśli Jacek Majchrowski wystartuje, zrobi to na pewno „dla dobra miasta”, by nie doszło do takiego demontażu, jaki ma miejsce w ogólnopolskiej polityce.