Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków ma szansę zdobyć obraz Matejki

Małgorzata Mrowiec
Prof. Karol Gilewski, dziekan Wydziału Lekarskiego UJ w latach 1870-1871
Prof. Karol Gilewski, dziekan Wydziału Lekarskiego UJ w latach 1870-1871 Archiwum
Sztuka. Ostatnia informacja o portrecie Karola Gilewskiego pochodzi sprzed stu lat. Teraz pojawił się na aukcji w Wiedniu. Naszych muzeów nie stać na udział w licytacji

Z portretu spogląda mężczyzna we fraku, z łańcuchem dziekańskim i herbem UJ na piersi. W dłoniach ma otwartą książkę medyczną. To Karol Gilewski, lekarz, profesor medycyny sądowej z Krakowa, dziekan Wydziału Lekarskiego UJ w latach 1870-1871. Obraz wyszedł spod pędzla Jana Matejki. Jutro będzie licytowany w wiedeńskim domu aukcyjnym „Dorotheum”.

Czytaj także: Obraz Matejki sprzedany w Wiedniu. Kto go kupił? >>

Wieść o aukcji wywołała w Krakowie poruszenie. Pojawia się oto rzadka okazja pozyskania obrazu Matejki, a do tego portretu nietuzinkowej postaci. - Bardzo byśmy się cieszyli. Każde dzieło Matejki, które trafia do Muzeum Narodowego, a szczególnie do domu biograficznego artysty jest cennym nabytkiem - mówi kustosz Marta Kłak-Ambrożkiewicz z Domu Jana Matejki, oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie. Dodaje, że portret jest wysokiej klasy, z najlepszego okresu twórczości Matejki, z lat 70. XIX wieku.

Ujawnienie portretu to nie lada gratka; ostatnia informacja o tym obrazie pochodziła dotąd z 1915 r. Pozostawał wówczas w rękach żony sportretowanego Emilii i został pokazany na wystawie w Wiedniu. Dalsze losy dzieła nie były znane.

Obrazy Matejki na wolnym rynku zdarzają się bardzo rzadko. Tym zainteresowało się nie tylko Muzeum Narodowe w Krakowie, które ponad tydzień temu otrzymało z domu akcyjnego informację o licytacji portretu. Byłby to niezwykle atrakcyjny nabytek także do zbiorów uniwersytetu, którego Gilewski był profesorem.

W ostatnich dniach trwały pospieszne starania o pieniądze. Organizatorzy aukcji szacują, że cena obrazu może wynieść od 100 do 140 tys. euro. Gdy doda się różne opłaty manipulacyjno-podatkowe, trzeba się liczyć z wydatkiem ok. 600 tys. zł. Dyrektor Muzeum UJ wystosował pismo do rektora uczelni, ale okazało się, że to za dużo. Z kolei Muzeum Narodowe, którego budżet na tegoroczne zakupy został już wyczerpany, zwróciło się do resortu kultury. Wczoraj po południu przyszła wiadomość, że MN nie otrzyma dofinansowania.

Kraków wciąż ma jednak szansę na zdobycie dzieła Matejki. O ile znajdzie się prywatny nabywca lub instytucja, która by obraz kupiła i oddała w depozyt do Muzeum UJ lub Narodowego. - Musimy zebrać siły, trzeba coś zrobić, żeby Polska, Kraków nie zmarnował tej okazji na powrót Matejki - przekonuje prof. Aleksander B. Skotnicki, wybitny krakowski hematolog, próbujący przekonywać tych, którzy mogliby zdecydować się na taki wydatek. Decyzję trzeba podjąć dziś do wieczora.

Czy obraz Matejki trafi do Krakowa?
W Muzeum Narodowym w Krakowie w napięciu czekano wczoraj na decyzję Ministerstwa Kultury, czy znajdzie się około pół miliona złotych na obraz Jana Matejki. Niestety, nadeszła informacja, że pieniędzy nie będzie, a więc trzeba zapomnieć o udziale w licytacji. O zaplanowanej na jutro aukcji w Wiedniu, gdzie został wystawiony na sprzedaż portret prof. Karola Gilewskiego, autorstwa Matejki, muzeum dowiedziało się zaledwie kilka dni temu. Jego budżet na zakupy dzieł sztuki w tym roku jest już wyczerpany.

- Jeszcze żyję nadzieją, że profesor Skotnicki rzeczywiście namówi kogoś z polskich kolekcjonerów czy biznesmenów, żeby obraz zakupił, a następnie przekazał w depozyt do Muzeum UJ czy do Muzeum Narodowego w Krakowie - mówi Marek Świca, wicedyrektor MNK.

Prof. Aleksander Skotnicki, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii Collegium Medicum UJ zorganizował w ostatnich dniach w Krakowie pospolite ruszenie. Skontaktował się z prywatnymi osobami, instytucjami i firmami, które byłoby stać na zakup i na taki gest. - Wiem, że już ktoś taki dzwonił do Muzeum UJ, pytał, czy w razie zakupu przyjęłoby obraz w depozyt - zdradza z nadzieją prof. Skotnicki.

W Domu Matejki znajduje się tylko fotografia portretu. Z kolei UJ, którego Gilewski był profesorem, ma dwie kopie tego wizerunku, wykonane w XX wieku przez dwóch różnych autorów na podstawie zdjęcia dzieła Matejki. Jedna z nich wisi w auli Collegium Novum, pośród portretów wybitnych profesorów. Obraz byłby cennym nabytkiem zarówno dla MNK, jak i Muzeum UJ.

Co ciekawe, dzieło jest portretem pośmiertnym, stworzonym przez Matejkę na podstawie fotografii, na zamówienie żony prof. Gilewskiego, Emilii. Powstał w 1871 r. Przez ostatnie sto lat losy obrazu nie były znane. Wygląda na to, że do chwili obecnej był w posiadaniu rodziny profesora. Wiadomo, że zachował się w bardzo dobrym stanie.

Gilewski (1832-1871) urodził się w Czerniowcach, a medycynę studiował w Wiedniu. Jego żoną została Emilia, córka profesora, w którego zakładzie się kształcił. W Krakowie został profesorem medycyny sądowej, a w latach 1870-1871 piastował godność dziekana Wydziału Lekarskiego UJ. Mając 24 lata zrobił doktorat, a w wieku 29 lat był już profesorem.

Położył też znaczne zasługi w medycynie. Jako pierwszy w Krakowie wykonał owariotomię (wyciął jajnik z powodu torbieli). Pierwszy w Polsce i trzeci w Europie wykonał laryngotomię, czyli przeciął krtań w celu usunięcia polipów. Szczególnie interesował się właśnie laryngologią, która była wtedy młodą nauką, a Matejko należał do jego pacjentów.

Gilewski hojnie wspomagał ubogich studentów, zabraniając o tym mówić. W czasie powstania styczniowego pospieszył do Tarnowa z pomocą lekarską. Natomiast żona lekarza po jego śmierci płaciła przez 47 lat dwa razy do roku po 500 koron na rzecz Towarzystwa Lekarzy Galicyjskich, które z kapitału i procentów utworzyło fundusz wieczysty im. prof. Karola Gilewskiego dla wdów i sierot po lekarzach.

Profesor zmarł w wieku zaledwie 39 lat. Zaraził się tyfusem plamistym. Osierocił dwie córki. Nie spoczywa w Krakowie, był bowiem przeciwnikiem uchwalonego w tamtym czasie dogmatu o nieomylności papieża i odmówiono mu katolickiego pogrzebu. Rodzina pochowała profesora w Oed w Dolnej Austrii w asyście tamtejszego duchowieństwa, które o niczym nie wiedziało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski