Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków miastem szczęśliwym...

Redakcja
W tramwaju jadącym akurat ulicą Wes­terplatte siedząca naprzeciwko obca kobiecina pochyliła się ku mnie i wyznała z przekonaniem: – Wiesz, pani, co? W pięknym mieście mieszkamy...

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Rzeczywiście, krakowskie kamienice – odczyszczane i świeżo tynkowane – odzyskują blask, a detale (kamieniarka, kowalska robota balkonowych krat i prętów) dawną urodę. Może nawet mój redakcyjny kolega pozwoli się uwieść tej nowo odkrywanej dawności, przestanie mieć miastu za złe zbyt małą liczbę prawdziwie wysokich domów i pozbędzie się marzeń o 20-piętrowej wielkomiejskości?

W ciągu paru ostatnich dziesięcioleci Kraków zmienia się w takim tempie, że oko nie jest w stanie zarejestrować szczegółów. Oczywiście, zauważymy, że w miejscu baru, do którego właśnie wybraliśmy się na pieczeń wołową, jest po wakacjach bank, a pasmanterię zastąpiło biuro turystyczne, które przypadkiem jeszcze nie zbankrutowało.

Idąc na spacer nad Wisłę, dostrzeżemy (bo nie da się inaczej) niezmiennie gigantyczną kolejkę do małej lodziarni przy końcu ulicy Starowiślnej – ostatnią taką w Krakowie i to kolejkę do ostatnich bodaj lodów zwyczajnych – ale niekoniecznie zaczniemy wspominać, że jeszcze większe tłumy oplatały każdy sklep, w którym można było (ewentualnie) coś kupić.

To nie są dobre wspomnienia. Czy jednak ktoś przy tej okazji uświadomi sobie, że wraz z kolejkami zginął bez śladu ceniony swego czasu – nie całkiem oficjalny, ale przez kilkanaście lat mający ogromne wzięcie – zawód stacza kolejkowego? Odeszła ta profesja bez śladu – nawet w słowniku.

Nie ona jedyna zresztą. Czy ktoś jeszcze pamięta panie przycupnięte przy niewielkich, tajemniczych maszynkach igłowych, obłożone dookoła zwojami pończoch i rajstop, rezydujące często w kącikach większych sklepów, niekoniecznie galanteryjnych?

Repasacja, czyli podnoszenie oczek w rajstopach, niespostrzeżenie umknęła z naszego życia. Wprawdzie ten element garderoby nie stał się bardziej trwały i strzela oczkami aż miło, ale jest wszędzie dostępny i relatywnie wciąż niedrogi. Podnoszenie oczek mogłoby się okazać kosztowniejsze, a coś takiego w Krakowie nie przejdzie.

Od dawna już nie ma śladu po klinice lalek przy ulicy Starowiślnej. Wnętrze było mikre, witryna też niewielka i dość straszna – z lalczynymi kadłubkami, z główkami bez oczu. Tu mocowano lalkom rozchwiane kończyny, wprawiano utracone oczy, poprawiano zacinające się powieki "śpiących lalek”. Fachowiec nie zostawił swych następców, a po drugiej stronie odeszła miłość do ukochanych zabawek, jedynych i nie do zastąpienia. Zamiast zepsutej lalki Barbie można szybko kupić nową, absolutnie identyczną...

Giną (a właściwie to już zginęły) ze śródmiejskiego pejzażu Krakowa także zakłady zegarmistrzowskie. Ich rentowność okazała się mniejsza niż czynsze. W końcu baterię w zegarku umie wymienić co drugi rozgarnięty człowiek. Niepokoją się tylko stare zegary – te "prawdziwe”, z wahadłami, kukułkami i dziesiątkami precyzyjnych części. Niektóre podobno zaczynają wolniej odmierzać czas – tak na wszelki wypadek.

A poza tym Kraków jest miastem szczęśliwym: od z górą tysiąca lat podoba się swoim mieszkańcom. Mimo wszystko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski